SIMCHAT TORA 5781

SIMCHAT TORA 5781

Rabin dr Walter Rothschild

Simchat Tora nie odgrywa tak naprawdę dużego znaczenia w samej Torze! Mamy serię świąt rozpoczynającą się od Rosz Haszana, potem Jom Kipur, a potem Sukot, zaś na końcu tego ostatniego święta mamy „Ósmy Dzień, Obchody Końca, Zamknięcie” – „Szmini Aceret”. Jednak rabini okresu misznaickiego wprowadzili – co bardzo ważne – zasadę regularnego czytania Tory podczas ich spotkań – szczegóły niektórych ich dyskusji można znaleźć w Misznie w traktacie Megila. Nie odnosili się do rozdziałów i wersetów, jako że te zostały dodane do tekstu biblijnego dopiero o wiele później; zamiast tego mówili coś w stylu: „Zaczynamy od miejsca, gdzie napisano: „I Mojżesz powiedział…”, i wszyscy obecni wiedzieli, o czym mowa! Oczywiście, jako że mamy do czynienia z zagadnieniem żydowskim, pojawiły się różne opinie i różne metody – rabini z diaspory w Iraku postanowili czytać cały Pięcioksiąg w ciągu jednego roku, podczas gdy ci w Ziemi Świętej uznali, że poświęcą na to trzy lata, ale – i to jest ważne – przestrzegali tego samego kalendarza, tyle że w pierwszym roku czytali jedną trzecią „sidry” czy też „paraszy”, w drugim roku kolejną jedną trzecią, a w trzecim… – cóż, na pewno potraficie dopowiedzieć sobie resztę. Oznacza to, że we wszystkich społecznościach sidra „Bereszit” była odczytywana w tym samym tygodniu, nawet jeśli w niektórych miejscach odczytywano całość – to, co my TERAZ nazywamy Rdz 1, 1 – 6, 8, zaś w innych miejscach odczytywano za każdym razem tylko krótszy fragment. Obecnie cykl trzyletni stał się normą w postępowych społecznościach. Co jakiś czas zdarzają się pewne zakłócenia w kalendarzu, jeśli trzeba połączyć dwie krótsze porcje albo w przypadku, jeśli święto przypada w szabat i zwyczajowy cykl zostaje zakłócony.

Co ciekawe, postanowili zaczynać i kończyć cykl czytań nie w Rosz Haszana, lecz wtedy, gdy minie już całe zamieszanie związane ze specjalnymi czytaniami w Straszne Dni – czyli dopiero w Szmini Aceret. Ważny jest również fakt, iż ten dzień uzyskał nazwę – nie „Dzień Tory”, ale „RADOŚĆ Tory” – Simchat Tora. Odzwierciedla to do pewnego stopnia przykazanie, żeby radować się całym świętem Sukot – „wesamachta” – „będziesz radosny” – co jest dość trudne do osiągnięcia przez cały tydzień!

Niektórzy uznali potem, że trzeba uważać, żeby nie zasugerować nikomu (niezgodnie z prawdą), że wspólnota raduje się z powodu zakończenia czytania Tory, a zatem pojawił się zwyczaj, żeby natychmiast zaczynać czytać od nowa pierwsze rozdziały księgi Rodzaju, tak aby pokazać, że powodem do radości jest możliwość rozpoczęcia kolejnego cyklu czytań! Byłby to do pewnego stopnia żydowski odpowiednik rzymskiej figury „Janusa”, patrzącej jednocześnie w tył i w przód (stąd też wywodzi się angielska nazwa miesiąca styczeń – January). Wykształciły się również inne rytuały, takie jak wzywanie różnych grup osób do alijot albo zwyczaj, zgodnie z którym „Oblubieniec Tory” recytuje końcowe błogosławieństwa, a potem ktoś inny – „Oblubieniec Bereszit” – recytuje pierwsze błogosławieństwa nowego cyklu – również i w tym przypadku w postępowych kongregacjach stosujemy egalitarne zasady. Odbywają się procesje („hakafot”), czasem macha się flagami, dzieciom rozdaje się słodycze i ogólnie rzecz biorąc świętuje się.

Ta koncepcja cykliczności może nas wiele nauczyć. Na przykład, że jeśli świat może mieć początek, to może również (teoretycznie) mieć koniec. Tylko Bóg jest wieczny, a nie stworzone przez Niego rzeczy. Jak również, że pomimo iż Mojżesz, wielki przywódca, tak wiele osiągnął, to i tak musiał zaakceptować fakt, iż jest śmiertelny i musiał zejść ze stron księgi przed końcowym wersetem. Uczy nas to również, jak ważne jest, żeby mieć księgę Praw – nawet jeśli są otwarte na interpretacje, to zapewniają podstawę dla naszych relacji z naszym światem, naszym Stwórcą i nami samymi. Niedawno czytałem relację o zbrodniach wojennych na Sumatrze i w innych częściach Dalekiego Wschodu, i uderzyła mnie jedna rzecz – że japońscy żołnierze, którzy doprowadzili do śmierci tak wielu jeńców alianckich, ale również Hindusów, Malajów, Tajlandczyków i innych niewolniczych pracowników poprzez zagłodzenie, brak opieki medycznej i czystą brutalność, po zakończeniu wojny nie byli w stanie dostrzec, że zrobili coś złego. Kiedy skonfrontowano ich i oskarżono o popełnienie zbrodni wojennych, nie myśleli o sobie jako o „złych” albo zachowujących się w nieodpowiedni sposób – tak się po prostu postępowało z jeńcami, nad którymi sprawowało się kontrolę. Nikt nie nauczył ich innego postępowania. W historii europejskiej możemy oczywiście wskazać wiele podobnych przykładów osób, które uważały, że wolno im traktować zwierzęta i „Untermenschen” jak tylko im się podoba, bez żadnego kompasu moralnego. W takim przypadku sprawcy często mieli styczność z tradycjami biblijnymi, ale zdecydowali się je ignorować. Europa również była świadkiem, stulecia wcześniej, konfliktów pomiędzy chrześcijanami i poganami – tymi, którzy wierzyli w zasadę krwi i miecza i uważali, że można zniewolić albo wymordować przegranych i zgwałcić ich żony…. Niestety są miejsca na Bliskim Wschodzie, gdzie takie praktyki wciąż zdają się być przerażającą normalnością. Co nam to mówi? Że społeczeństwo POTRZEBUJE księgi praw i że, chyba że ktoś jest w stanie wskazać faktycznie lepszą księgę z tego okresu, Tora jest w istocie najlepszą, jaka istnieje – jest księgą, która uczy nas szanować całe Stworzenie i pozwala nam zrozumieć, jak różne narody wraz z ich kulturami i językami, różne warstwy społeczne, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy – jak wszyscy są zakorzenieni w tych samych początkach i że nawet zwierzęta mają prawa.

Mamy Torę. Kiedy z niej czytamy, dziękujemy Bogu za to, że nam ją ofiaruje (a nie za to, że nam ją „kiedyś ofiarował”, jako że akt objawienia Tory pozostaje nieustannym procesem) i ta Tora mówi nam, kim jesteśmy, jak powstał świat, w którym żyjemy, jak zostaliśmy narodem, jak obiecano nam miejsce do osiedlenia się, jak jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem, jak możemy się komunikować z Bogiem, jeśli tego chcemy – owszem, wiele szczegółów pozostaje niejasnych i podlega komentarzom i interpretacjom, a okoliczności wpływają czasem na zmianę jakichś szczegółów, ale nie ma w tym nic złego, bo wciąż liczy się sama zasada. Jesteśmy ludem, który żyje zgodnie z zestawem praw definiujących, kim jesteśmy i jak się odnosimy do samych siebie i do innych. Żadna istota ludzka nie może zastąpić Boga ani postawić się w miejscu Boga – nawet przywódca, nawet patriarcha, nawet prorok. Tora mówi nam, że ludzi definiuje zdolność rozróżniania pomiędzy dobrem i złem, że nie jesteśmy zaledwie stworzeniami rządzonymi zwierzęcym instynktem – a przynajmniej nie powinniśmy być.

Samo prawo nie jest wystarczające i Tora to coś o wiele, wiele więcej niż zestaw praw i wytycznych rytualnych, niemniej są one ważne dla każdej grupy ludzi, która pragnie rozwijać i utrzymać własną tożsamość. Definiujemy się jako lud wywodzący się od Abrahama, człowieka wybranego przez Boga, aby być Jego posłańcem monoteizmu, a następnie od tych, którzy zostali wyprowadzeni z niewoli przez człowieka – Mojżesza – wybranego przez Boga, aby poprowadził zbiegów do przeznaczonego im miejsca; definiujemy się poprzez kalendarz wskazujący ważne dni w tygodniu i całym roku, poprzez to, co decydujemy się jeść i czego decydujemy się nie jeść, poprzez sposób, w jaki zakładamy rodziny i żyjemy z własnymi rodzinami oraz z innymi rodzinami. Ten krótki opis stanowi zaledwie drobny ułamek powodów, jakie mamy do radości. Czytamy o możliwości rozmawiania z Bogiem, proszenia o coś Boga i spierania się z Nim. Czytamy o ludzkich namiętnościach, o ludzkich staraniach, o ludzkich marzeniach i ludzkich ograniczeniach. „Czytaj ją i czytaj wciąż na nowo” – mówili rabini, „bo wszystko jest w niej zawarte”. Zgodzenie się z nimi nie jest zaledwie jakąś fundamentalistyczną deklaracją. Jest to deklaracja wiary i wdzięczności.

Tak więc – choć w tym roku nie są dozwolone wspólne spotkania, tańczenie ze zwojami ani wspólnotowe procesje; choć w tym roku święto będzie obchodzone – niestety – w o wiele bardziej ograniczony, indywidualny, odizolowany, zdystansowany społecznie sposób – to i tak wzywa się nas do radości – bo mamy Torę. Doceńmy znaczenie tego faktu!

Szalom, Chag Sameach,

Rabbi Dr. Walter Rothschild

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *