Wajechi

WAJECHI

Rabin dr Walter Rothschild

Czytana w tym tygodniu sidra kończy księgę Bereszit, czyli księgę Rodzaju, i zamyka zarazem historię patriarchów, która rozpoczęła się od „wezwania” Abrahama na początku 12 rozdziału. W rozdziale 49 Jakub umiera i w rozdziale 50 zostaje pochowany z wielkimi honorami w jaskini Machpela w Hebronie, którą Abraham zakupił w ziemi Kanaan po śmierci Sary z przeznaczeniem na rodzinny grobowiec (choć nie wiadomo dlaczego przez jakiś czas przebywają również gdzieś „za Jordanem”). W rozdziale 50 umiera także Józef – ale nie zostaje pochowany. Zostanie zmumifikowany i złożony w trumnie, którą zabiorą ze sobą Izraelici, gdy będą opuszczać Egipt ponad 400 lat później, po tym jak uda im się wyrwać z niewoli – kości Józefa są ogniwem łączącym Izraelitów z ich przeszłością, zaś kiedy zostanie w końcu pochowany (w Szechem, pod koniec księgi Jozuego), będzie to również ogniwo łączące z Jakubem, jako że właśnie ten kawałek ziemi Jakub zakupił w pierwszej kolejności po swoim powrocie z Haranu. Elementy tej historii układają się w „pasującą do siebie całość”, jeśli spojrzymy na nie z szerszej perspektywy – nazbyt często czytamy ten tekst tylko w krótkich, oderwanych od siebie częściach, w cotygodniowych porcjach, przez co grozi nam, że stracimy z oczu całościowy kontekst. Ponadto, chowając w owym miejscu szczątki Józefa, Izraelici symbolicznie „biorą w posiadanie” swoją ziemię, składając w niej swego starodawnego, zmarłego patriarchę.

Można powiedzieć, że śmierć samego Józefa jest pozbawiona dramatyzmu. Osiągnął wiek stu dziesięciu lat, ma synów, wnuków, a nawet prawnuków, jako że czytamy, iż zobaczył dzieci Efraima do trzeciego pokolenia, a również dzieci syna Menasze, Machira, urodziły się jeszcze za jego życia (50, 23). Niezłe osiągnięcie! A jednak – w chwili, gdy nadchodzi śmierć, nie pojawia się żadna wzmianka o jego synach. Józef nie rozmawia z nimi, nie stoją przy jego łożu. Za to po śmierci Jakuba to BRACIA Józefa (a w istocie przyszywani bracia) niepokoją się i proszą go o litość, martwiąc się, że Józef może zemścić się na nich za to, iż byli dla niego okrutni – że zrobi to teraz, kiedy ich wspólny ojciec nie żyje; i to  do swoich braci Józef zwraca się, aby przysięgli mu, że (właśnie oni!!) zabiorą jego kości do ziemi, którą Bóg przyobiecał Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi – ich ojcu, dziadkowi i pradziadkowi – gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Czy wszyscy bracia wciąż żyją, choć Józef jest drugim od końca najmłodszym z klanu? Żaden nie zostaje wymieniony z imienia, nie podaje się też, ilu było ich tam obecnych. Jest to nieco dziwne.

A zatem Józef nie przekazuje żadnego przymierza swojemu synowi czy też synom, jako że zrobił to już jego ojciec Jakub (48, 15-20), w rzeczy samej uprzywilejowując przy tym młodszego Efraima przed starszym Menasze. Nie czytamy już nic więcej na temat żony Józefa, Osnat, córki kapłana, po tym jak zawarli małżeństwo – czy urodzenie tylko dwóch synów było czymś normalnym wśród ówczesnych Egipcjanek? Kiedy, w jaki sposób i gdzie umiera Osnat, gdzie jest pochowana i opłakiwana? Tekst nie wspomina o tym ani słowem. Józef martwi się tylko o swoje własne szczątki, o Bożą obietnicę i o przyszłość Izraelitów, i pod tym względem faktycznie postępuje zgodnie z duchem przymierza, lecz nie przekazuje tego przymierza swojemu synowi Efraimowi, aby ten je wypełnił. Oczywiście Efraim – chyba że towarzyszył ojcu podczas pogrzebu swego dziadka – nigdy nie opuścił Egiptu, wychowywała go egipska matka, a jego dziadkiem był egipski kapłan; nigdy nie widział ziemi, o której mówi Józef, podczas gdy bracia Józefa byli tam pasterzami. (Mniej więcej cztery stulecia później Bóg będzie musiał wezwać innego Izraelitę będącego jedynym w swoim pokoleniu, który opuścił ziemię Egiptu, nauczył się innego języka, doświadczył życia na pustyni i wykształcił zdolności przywódcze raczej niż tylko umiejętność pracy…).

Czy Józef wie – on, człowiek, który ma sny i wizje i potrafi przewidzieć przyszłość króla, kraju, podczaszego i piekarza – czy wie także, co się stanie z Izraelitami po jego śmierci? Czy jest w stanie przewidzieć nadchodzące zniewolenie i prześladowania, mordowanie nowo-narodzonych dzieci, pozbywanie się słabych i bezużytecznych? Jaką ma relację z Bogiem, czy nie może modlić się do Niego, żeby zmienił ów dekret? Czy niewolnictwo Izraelitów jest w jakiś sposób konsekwencją jego własnego wcześniejszego zniewolenia, złym czasem, przez który będą musieli przejść, jeśli mają zostać ludem faktycznie związanym przymierzem? Innymi słowy – czy naprawdę jest jakiś plan, jakiś cel w tym, co czeka ich w przyszłości?

W judaizmie skupiamy się w dużej mierze na przełomowych momentach wyjścia z Egiptu, na wyzwoleniu z niewoli, które dokonało się dzięki pomocy Boga, który wysłał swojego posłańca, Mojżesza, żeby spierał się z faraonem, żeby dawał znaki, czynił cuda, a następnie aby otrzymał przykazania. Wywodzimy dużą część naszych nauczań moralnych z przykazania, aby zawsze pamiętać, pamiętać i jeszcze raz pamiętać, jak to było być bezsilnym i prześladowanym, pogardzanym, bezczeszczonym i wyśmiewanym, jak to było być zniewolonym – i zostać następnie wyzwolonym. W Szemot, czyli w księdze Wyjścia, odkąd Bóg odpowiedział na wołanie o pomoc, które dobiegło go od cierpiących Izraelitów, Bóg jest nieustannie obecny. Bóg mówi, Bóg robi, Bóg organizuje i załatwia, Bóg wpływa na rozwój wydarzeń. Lecz w czytanym tu przez nas zakończeniu księgi Rodzaju Bóg jest zaledwie mętną koncepcją, o której wspomina stary, umierający człowiek.

Księga Bereszit zaczyna się od wspaniałych, majestatycznych opisów całego kosmosu – „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”, cały kosmos oraz samo życie! Na końcu tej księgi mamy zaś starego mężczyznę, prawnuka Abrahama, który zostaje złożony do trumny w Egipcie. Jak na tak szumne zapowiedzi, jest to mało efektowne zakończenie…. W pewien sposób przymierze umiera wraz z nim, gdyż nawet jeśli teoretycznie Jakub przekazał je Efraimowi, to ten nie wie tak naprawdę, co to oznacza ani jakie mogą spoczywać na nim w związku z tym obowiązki. Skąd mógłby to wiedzieć? Czy miał kiedykolwiek jakieś doświadczenia związane z Bogiem? Nie miał żadnych snów, wizji, nie otrzymał żadnych przykazań, nie doszło do żadnych spotkań. Co mógłby mu właściwie powiedzieć Jakub? „Tu oto, mój faworyzowany wnuku, jest obietnica, iż Bóg dał nam wspaniałą ziemię, ziemię mlekiem i miodem płynącą. A tak przy okazji, to twoja babcia zmarła przy porodzie twojego wujka Benjamina i znajdujemy się teraz w tym miejscu, gdyż tam panował okropny głód…”. Byłby to nieco niespójny i sprzeczny przekaz! Nie dostajemy żadnych dalszych rejestrów rodowych ani drzew genealogicznych. Nie wiemy nawet, czy Efraim i Menasze żenią się z Izraelitkami, swoimi kuzynkami, aby zostać jakoś włączonym do plemienia ich ojca, czy też żenią się z Egipcjankami; nie wiemy też, w jaki sposób wychowują dzieci, które widzi Józef. Przymierze „zostaje zgubione”, a kiedy w następnej księdze Mojżesz przychodzi do Izraelitów, ci nie za bardzo wiedzą, o czym mówi. Nie praktykują już obrzezania. Nie zachowali żadnych symboli swojej ziemi obiecanej, zapomnieli, gdzie ona jest i jak wygląda; nie zostały im żadne pozostałości upraw czy kamieni pochodzących z owego miejsca. Jedynym namacalnym przedmiotem będzie trumna Józefa i jego kości.

A co takiego mamy do dyspozycji MY sami? Co łączy nas z przeszłością naszego ludu, a w istocie z żydowską przyszłością? Sterta kości czy też zwłoki, stanowiące ogniwo łączące nas z tym, co było kiedyś? Wspomnienia o bratobójczej zdradzie? Pamięć o uwięzieniu, bezdomności albo wygnaniu? Wizja ziemi i przyszłości, w której będzie nie tylko mleko i miód, ale pożywienie i słodycz dla wszystkich, ziemia zbudowana na fundamencie sprawiedliwości i wdzięczności? Plany dotyczące tego, gdzie my sami chcemy być pochowani – w stosownym czasie? W jaki sposób patrzymy przed siebie i na czym opierają się nasze wizje? I gdzie zostaną złożone na wieczny spoczynek nasze kości? Niniejsza księga dobiega końca – ale wiemy, że historia ta będzie miała dalszy ciąg w kolejnej księdze. Jest to – pomimo wszystkiego, co się tu wydarza – pewien rodzaj pocieszenia!

Rabbi Dr. Walter Rothschild

 

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *