Religijność w dialogu z rozumem. Refleksja nad paraszą Yitro

W porcji Tory na ten tydzień znajdujemy historię teścia Mojżesza, Jitro, który po tym jak usłyszał o wszystkim, co Bóg uczynił dla Mojżesza i Izraelitów wyprowadzając ich z Egiptu, postanawia dołączyć się do Mojżesza i narodu Izraela. Przybywa więc na pustynię, wraz z Mojżesza żoną oraz dwoma synami, których Mojżesz wcześniej odesłał i zostawił w Egipcie.

Następnego dnia po przybyciu, Jitro spotyka Mojżesza siedzącego na pustyni od rana do wieczora otoczonego tłumem ludzi. Widząc to wszystko zapytuje Mojżesza:

Czemu ty [sam] się zajmujesz sprawami ludu? Dlaczego sam zasiadasz na sąd, a cały lud musi stać przed tobą od rana do wieczora?» Mojżesz odpowiedział swemu teściowi: «Lud przychodzi do mnie, aby się poradzić Boga. Jeśli mają spór, to przychodzą do mnie i ja rozstrzygam pomiędzy stronami, oznajmiam prawa i przepisy Boże». Wtedy teść Mojżesza powiedział do niego: «Nie jest dobre to, co czynisz. Zamęczysz siebie i lud, który przy tobie stoi, gdyż taka praca jest dla ciebie za ciężka, i sam jej nie możesz podołać. Teraz posłuchaj rady, jaką ci daję, a Bóg niechaj będzie z tobą: Sam bądź przedstawicielem swego ludu przed Bogiem i przedstawiaj Bogu jego sprawy. Pouczaj lud dokładnie o przepisach i prawach, i pouczaj go o drodze, jaką winien chodzić, i o uczynkach, jakie winien spełniać. (Ex 18:14-22)

Pierwsze pytanie, które tym razem nasunęło mi się po przeczytaniu tego fragmentu brzmiało: dlaczego to nie Bóg, z którym Mojżesz nieustannie rozmawiał, lecz jego teść udzielił mu owej, jakże sensownej, praktycznej rady? Nie jest to pytanie natury historycznej, dlaczego tak właśnie się stało etc. Pytanie to dotyczy przesłania tego wątku owej biblijnej historii.

Jedna z odpowiedzi na nie może brzmieć następująco: historia ta wskazuje na wartość praktycznej, ludzkiej wiedzy i rozsądku, także w kontekście objawienia boskich nauk. Wypływająca z wiedzy i doświadczenia rada teścia, kapłana-Midianity, człowieka jeszcze chwilę temu żyjącego poza całym kontekstem życiowym i religijnym Mojżesza oraz Izraelitów, okazała się bardzo cenna, jeśli nie kluczowa dla ich dalszego losu na pustyni.

Podobnie rzecz się miała później w toku dziejów i ma się współcześnie w relacji pomiędzy religią a nauką oraz wiedzą praktyczną. Mimo, że nasza religia zawiera bardzo kompletny zbiór rozmaitych mądrości, reguł postępowania i działania, by żyć praktycznie i szczęśliwie niezbędna jest nam wiedza spoza religijnej tradycji.

Wszystko wydaje się być proste i oczywiste póki nie pojawia się… konflikt religii z innego rodzaju wiedzą, na przykład nauką. Jest to kwestia często wymieniana jako jedna z głównych przyczyn odchodzenia ludzi od religii. Pozwolę sobie tutaj jednak doprecyzować sprawę: w rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak konflikt religii z nauką. Tym, co ludzie zwykle mają na myśli podnosząc ów temat jest konflikt religii chrześcijańskiej, w szczególności konkretnych jej dogmatów lub koncepcji, jak np. zmartwychwstanie, czy kreacjonizm, z powszechnie uznanymi teoriami naukowymi.

Przyczyną występowania tego konfliktu jest przede wszystkim całkowicie literalne rozumienie historii pochodzących z naszych pism świętych. Wobec tego całkowicie literalnego odczytywania nasza tradycja religijna jest dość sceptyczna, najbardziej sceptyczna spośród wszystkich religii Abrahamowych. Rozumienie literalne (pszat) jest najprostszym i „najniższym” rozumieniem naszych historii biblijnych. Nasi mędrcy wyróżnili trzy kolejne, głębsze poziomy rozumienia naszych pism. Są to: remez czyli wskazówki – sposób służący docieraniu do alegorycznego (ukrytego lub symbolicznego) znaczenia wykraczającego poza dosłowny sens; drasz czyli zapytanie lub poszukiwanie – to kolejna metoda dzięki której docieramy np. do treści ukrytych „między wierszami” (a w zasadzie je rekonstruujemy); oraz sod, co oznacza tajemnicę – dzięki temu sposobowi dochodzimy do najgłębszych, mistycznych wymiarów naszych tekstów, z czym mamy do czynienia np. w kabale. Na żadnym z tych wyższych poziomów nie pytamy już w zasadzie o to, czy to, o czym opowiadają owe historie „naprawdę się wydarzyło” (co jest przedsięwzięciem owszem ciekawym, jednakże nie w tym rzecz). Kategorie użyteczne na tych poziomach rozumienia tekstu to przesłanie, mądrość, sens oraz znaczenie danej biblijnej opowieści.

Religia na tym poziomie staje się, jak etyka z racji swojej normatywności, obszarem autonomicznego dyskursu, rządzącego się innymi prawami niż inne obszary. Jest to poziom rozumienia, który nie może być „obalony przez odkrycia naukowe”. Przeciwnie, odkrycia naukowe mogą wzbogacić treści naszych tekstów na tych poziomach. Przykładowo, odkrycia archeologiczne z zakresu wiedzy o innych kulturach politycznych i religijnych starożytności wzbogacają naszą wiedzę o tym jak formowała się nasza religia, duchowość oraz religijne prawo. Nie uczyni to nas raczej ateistami, lecz bardziej świadomymi wyznawcami.

Realnym zagrożeniem dla naszej religijnej tradycji nie jest rzetelna nauka, lecz raczej różnorakie pseudonaukowe doktryny współczesności, które skażone różnymi ideologiami podkopują fundamenty nie tylko naszej religii, ale i nauki, sensowności wszelkiej metodologii, fundamentalnych zdolności poznawczych człowieka i ostatecznie racjonalności jako takiej. Od 1929 do 1964 roku cała biologia w ZSRR, zarówno na szczeblu uniwersyteckim jak i agrarnym, była zdominowana przez teorie agrobiologa i agronoma, Trofima Łysenki. Łysenko i jego zwolennicy podzielili naukę na dwie grupy: prześladowczą, burżuazyjną naukę, stworzoną po to by gnębić proletariat i emancypacyjną naukę radziecką, którą celem był wspieranie i wyniesienie uciskanych warstw społecznych. Burżuazyjnym skażeniem nauki były, wedle Łysenki, koncepcje takie jak naturalna selekcja, Prawa Mendla – reguły przekazywania cech dziedzicznych a nawet istnienie genów i chromosomów, które on i jego zwolennicy nazywali „burżuazyjnymi konstruktami”. W miejsce naturalnej selekcji Łysenko wprowadził naturalną współpracę „pomiędzy żyjącymi systemami”, w miejsce gradualizmu – rewolucyjne skoki, co oznaczało np. biologiczną, spontaniczną transformację chwastów w żyto, żyta w pszenicę oraz pszenicę w jęczmień. Oczywiście, ktokolwiek śmiał się nie zgodzić z teoriami Łysenki był oskarżony o bycie „agentem międzynarodowego faszyzmu” i zesłany do gułagu, jeśli nie zastrzelony na miejscu. Wdrażanie teorii Łysenki w życie, w stalinowskich, gospodarczych planach oraz w Wielkim Skoku Naprzód Mao Zedonga, doprowadziło do masowych nieurodzajów, w wyniku których 50 milionów ludzi umarło z głodu.

We współczesnym świecie, w epoce niekontrolowanego przepływu informacji nie brakuje łysenkizmów, przeciwnie, przeżywają one prawdziwy renesans. Są wśród nich koncepcje uchodzące za całkowicie niegroźne jak np. teorie radykalnych społecznych konstruktywistów, zaprzeczające istnieniu ludzkiej natury lub głoszące absolutną jej plastyczność (w istocie radykalnymi konstruktywistami byli komuniści, bowiem wierzyli, że naturę ludzką można zmienić przez radykalną przemianę struktur społecznych; a także naziści, którzy wierzyli w przemianę ludzkiej natury na drodze rasowej segregacji). Teorie te są nie tylko błędne i nie wsparte żadną wiedzą naukową; są także sprzeczne z fundamentami naszej religii, której rdzeniem jest koncepcja natury ludzkiej, którą zmienić może jedynie Bóg. Wśród współczesnych łysenkizmów jest także derridowski fallologocentryzm oraz inne logocentryzmy, czyli koncepcje głoszące np. że logika to patriarchalne narzędzie narzucania porządku naturze itp. Z perspektywy naukowej twierdzenie, że rzeczywistość ma sensowną i logiczną strukturę nie jest założeniem metafizycznym, lecz postulatem metodologicznym, dzięki którym powiększamy naszą wiedzę na temat różnych wymiarów rzeczywistości. Musimy założyć, że rzeczywistość jest racjonalna, żeby ją choćby trochę zrozumieć. Bez tego rodzaju postulatów nie jesteśmy w stanie stworzyć racjonalnej i sprawdzalnej wiedzy, dzięki której zmieniamy nasz świat na lepsze, z każdym niemal dniem.

Wrogiem religii nie jest więc rozum i wiedza, lecz arogancja i fanatyzm ludzi niedouczonych. Będąc ludźmi religijnymi powinniśmy zawsze szukać platformy, na której religia i rozum (nauka) mogą współpracować. Absolutnie nie powinniśmy przyjmować wszystkiego, co umysły ludzkie w danym wieku lub dekadzie wymyślą. Powinniśmy sceptycznie podchodzić do wszelkiej wiedzy nie wspartej gruntowną metodologią oraz doświadczeniem. Nikt nie jest wolny od błędu, nie był od niego wolny również Mojżesz. Bóg jednak chciał wybawić Izrael i doprowadzić go do Ziemi Obiecanej. Dlatego przysłał Mojżeszowi jego teścia Jitro, aby ten wspomógł go swoją wiedzą i doświadczeniem.

Szabat Szalom!

Menachem Mirski