Noach

Zmiana klimatu, która sprowadziła potop

Refleksja nad paraszą Noach

Menachem Mirski

Historię zawartą w porcji Tory na ten tydzień można odczytywać metaforycznie, jako jeden z obrazów wielkiej katastrofy, w której to wszystkie żyjące gatunki zostały zdziesiątkowane lub skazane na całkowite wyginięcie… Tylko nieliczne indywidua miały przetrwać, po kilka osobników każdej płci, po to by się rozmnożyć i w ten sposób zapobiec całkowitemu wyginięciu życia na Ziemi. Brzmi nierealnie? Nie sądzę, na pewno idee te nie są poza zasięgiem wyobraźni współczesnego człowieka.

Historia potopu kończy się nową Boską obietnicą – obietnicą wiecznego przymierza między Bogiem a ludzkością:

Noe zbudował ołtarz dla Wiekuistego i wziąwszy ze wszystkich zwierząt czystych i z ptaków czystych złożył je w ofierze całopalnej na tym ołtarzu. Gdy Wiekuisty poczuł miłą woń, rzekł do siebie: «Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie Ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc». (Rodzaju 8:20-22)

Powyższe wersety mogą być wyłącznie rozumiane jako wyznanie wiary: jako istoty ludzkie nie mamy możliwości ich zweryfikowania ani sfalsyfikowania. Wszystko, co możemy zrobić, to mieć nadzieję, że jest to prawda i żyć z wiarą, że w rzeczywistości tak będzie. Niemniej jednak historycznie rzecz biorąc ludzie wielokrotnie ową wiarę kwestionowali. Największym i najbardziej wyrazistym wyzwaniem dla tej wiary są zmiany klimatu.

Zmiany klimatu są faktem, a te, które doświadczamy w czasach obecnych, są w dużej mierze dziełem człowieka. W 2018 roku Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) na zlecenie ONZ przygotował raport, z którego dowiadujemy się, między innymi, kilku podstawowych rzeczy, a mianowicie:

  • Przewiduje się, że wzrost średnich temperatur na świecie będzie w możliwym zakresie od 0,27 °C (0,5°F) do 4,8 °C (8,6°F) do roku 2100, z prawdopodobnym wzrostem o co najmniej 2,7°F dla wszystkich możliwych scenariuszy łagodzenia owych zmian.

  • Pomijając najbardziej agresywny scenariusz łagodzenia zmian klimatycznych (polegający na natychmiastowej, całkowitej globalnej rezygnacji paliw kopalnych), oczekuje się, że globalna średnia temperatura wzrośnie co najmniej dwa razy bardziej w ciągu następnych 100 lat niż w ciągu ostatnich 100 lat.

  • Przewiduje się, że temperatury powietrza na poziomie gruntu będą się nagrzewać szybciej na lądzie niż w oceanach.

Mniej więcej w tym samym czasie klimatolodzy i ekonomiści przygotowali liczne analizy, według których łagodzenie skutków zmian klimatu będzie bardzo trudne i ekonomicznie karkołomne, uznając, że najbardziej optymistyczny scenariusz wzrostu o 1,5 °C (2,7°F) do 2100 r. jest niemalże niemożliwy do wdrożenia, z różnych powodów – np. musielibyśmy zamknąć i wyeliminować prawie całą energetykę, jaką mamy w tej chwili, nie tylko w USA i Europie, ale na całym świecie, i zrobić to do 2030 roku.

Jednak żaden z tych raportów nie mówi, że mamy 12 lat, zanim „wszyscy zginiemy w gigantycznej kuli ognia”, jak stale sugerują niektórzy politycy i gadające głowy mainstreamowych mediów. Idea, że świat się skończy za 12 lat, jest niewiarygodnym wypaczeniem analiz, których faktycznie dokonał Panel Klimatyczny ONZ.

Zatrzymajmy się tu jednak na chwilę i zastanówmy: z analizy przeprowadzonej przez naukowców z IPCC wiemy, że nawet gdybyśmy całkowicie przestali używać paliw kopalnych i zmniejszyli naszą globalną emisję do zera, do 2030 r., średnia temperatura na Ziemi prawdopodobnie i tak by wzrosła o 1,5°C (2,7°F) do końca wieku. To oczywiście oznacza, że temperatury na naszej planecie rosną bez względu na to, co robimy. Te fakty są powszechnie znane i wszystko to jest dobrze udokumentowane przez geologów.

Ostatnie wielkie globalne ocieplenie w historii naszej planety miało miejsce około 55-58 milionów lat temu i nazywa się ono maksimum termicznym paleocenu i eocenu. Ocieplenie to było spowodowane masowym uwalnianiem związków węgla do atmosfery, które, jak się szacuje, trwało od 20 000 do 50 000 lat. Geolodzy szacują, że przez cały ten okres, który trwał około 200 000 lat, globalne temperatury wzrosły o 5–8 °C (7-14°F) od średniej temperatury Ziemi wynoszącej 24–25°C (75–77°F) z poprzedniego okresu – paleocenu. Oznacza to, że średnia temperatura na naszej planecie mogła sięgać nawet 29-33°C (84-91°F), czyli była o 16-20°C (27-34°F) wyższa niż obecna średnia temperatura na ziemi, która wynosi około 13,9-14,5 (57-58°F)! Oba bieguny były wówczas kompletnie pozbawione lodowców, podobnie jak w całej poprzedniej erze paleocenu; temperatura mórz arktycznych i antarktycznych sięgała 23 °C (73 °F). Klimat prawie całej planety był tropikalny; lasy pokrywały większość obszarów naszej planety, palmy rosły na obszarach północnych Stanów, takich jak Wyoming, Montana oraz Kanady. Jak miało to wpływ na królestwo zwierząt? Z powodu warunków środowiskowych tamtego okresu miała miejsce intensywna ewolucja naczelnych: Najstarsze istniejące skamieliny ssaków naczelnych datowane są na około 55 milionów lat [2] [3]. To globalne ocieplenie prawdopodobnie „zmieniło bieg ewolucji”, w wyniku czego powstały później małpy, z których później wyewoluowaliśmy my, ludzie. Następna epoka, eocen, rozpoczęła się od globalnej średniej temperatury wyższej o ponad 8 °C (około 14 °F) niż obecnie, stopniowo ochładzając się w ciągu następnych 22 milionów lat. Możemy jednakże powiedzieć, że jako istoty żywe jesteśmy wnukami lub prawnukami ostatniego globalnego ocieplenia.

Przedstawiam tutaj tę analizę, aby nadać sprawom właściwą perspektywę i schłodzić emocje, które często towarzyszą tej debacie. Nasza planeta i życie na niej nie tylko przetrwały, ale także rozkwitały w znacznie cieplejszych okresach niż ten, którego obecnie oczekujemy. Oczywiście czynnik ludzki odgrywający główną rolę w naszej obecnej sytuacji czyni ją bezprecedensową. Jednak scenariusz, który mówi, że sprawy mogą wymknąć się spod kontroli, a Ziemia może stać się drugą Wenus w wyniku zjawiska zwanego niekontrolowanym efektem cieplarnianym, został uznany przez naukowców w 2013 roku za nieprawdopodobny. By się to stał,  nasza cywilizacja musiałaby emitować 10 razy więcej dwutlenku węgla niż emitujemy dzisiaj. Jednym z ważnych czynników zatrzymujących ten efekt jest samo życie na ziemi, które jest zdolne do pochłaniania ogromnych ilości dwutlenku węgla. Innym argumentem często podnoszonym w tej debacie jest to, że nawet globalny wzrost o 3°C (5,7°F) przyniesie przedłużające się fale upałów, susze oraz coraz częstsze i bardziej dotkliwe ekstremalne zjawiska pogodowe. Może to być prawdą, ale prawdą jest również, że globalny odsetek ludzi ginących w klęskach żywiołowych zmniejszył się od początku XX wieku o 95%.

Ekonomiści klimatyczni dokonali tutaj wielu analiz. W kategoriach ekonomicznych wydatki potrzebne na aktywa fizyczne by zmniejszyć emisje do zera netto wyniosły by 275 bilionów dolarów do 2050 roku, czyli średnio 9,2 biliona dolarów rocznie, co oznacza roczny wzrost o 3,5 biliona dolarów.  Nie sądzę, aby jakakolwiek gospodarka na świecie mogła udźwignąć tego rodzaju ciężar. Raport ONZ z 2014 r. oszacował, że jeśli nic nie zmienimy, skutki gospodarcze globalnego ocieplenia do 2070 r. będą równoznaczne z utratą przez każdego z nas od 0,2 do 2 procent naszych dochodów. Zestawienie tych dwóch analiz daje nam również dodatkowy kontekst – niezbędny kontekst, którego potrzebujemy w debacie na temat zmian klimatycznych. Naukowcy i ekonomiści, którzy przygotowali raporty dla ONZ, wiedzieli, że najbardziej agresywne opcje łagodzenia – jak całkowita rezygnacja z paliw kopalnych na całym świecie w ciągu dekady lub dwóch – są niemożliwe do wdrożenia bez spowodowania globalnego załamania gospodarczego.

Nie ma naukowych dowodów na to, że zmiany klimatyczne, których doświadczamy w naszych czasach, stanowią jakiekolwiek zagrożenie egzystencjalne dla naszej planety i życia na niej. Zmiana klimatu to realny problem i powinniśmy dążyć do jego rozwiązania, ale potrzebujemy też poczucia proporcji w tej kwestii. Jeśli mówisz ludziom, że dla każdego z nas może to być koniec świata – co oznacza zagrożenie egzystencjalne – mówisz ludziom, że powinniśmy wydać wszystko na rozwiązanie tego problemu i nie przejmować się niczym innym. Realnym zagrożeniem – dla naszej gospodarki, a więc i społeczeństw na całym świecie i pokoju w nich – jest nieodpowiedzialna polityka energetyczna prowadząca do galopującej inflacji i finansowej destabilizacji rynków, do której dochodzi w całym zachodnim świecie z powodu złych decyzji naszych przywódców politycznych. Wezwanie do całkowitego zniesienia paliw kopalnych jest nie tylko nieodpowiedzialne; jest to w rzeczywistości wezwanie do ludobójstwa: szacuje się, że gdybyśmy dzisiaj przestali używać paliw kopalnych, w ciągu kilku dni zginęłoby z głodu od 20 do 60 milionów ludzi. Kto byłby skłonny wziąć odpowiedzialność za taką decyzję? Musimy stopniowo przechodzić na coraz więcej czystej energii, ale nie może to być wyłącznie podyktowane dekretem rządu lub grupą lobbujących biznesmenów: tutaj podstawowym rozwiązaniem jest inwestowanie w nowe technologie (takie jak na przykład samochody na paliwo wodorowe) i ulepszanie istniejących technologie (takie jak energia jądrowa).

Zmiany klimatu to nie jedyne wyzwanie stojące przed ludzkością – wszyscy zdali sobie z tego sprawę podczas ostatniej pandemii. Dlatego musimy zadać sobie pytanie, ile chcemy i ile faktycznie możemy wydać na złagodzenie tego problemu w porównaniu do wszystkich innych problemów, przed którymi stoimy jako ludzkość. Wszystko to powinno być przedmiotem otwartej, publicznej, uczciwej, akademickiej i intelektualnej debaty. Niestety ta debata zbyt często jest niezwykle emocjonalna, stronnicza, pełna wywołujących strach, apokaliptycznych wizji wymyślonych, by przestraszyć ludzi i manipulować nimi emocjonalnie, aby zaakceptowali wszystko, co ludzie u władzy chcą wprowadzić w odpowiedzi na te wyzwania. I często zdarza się, że prawdziwe i ważne pytania, a także dobre, rozsądne pomysły na rozwiązania giną całkowicie w tym całym tym medialnym szumie.

Zmiany klimatu to temat bardzo rozległy, i do studiowania, i do dyskusji. Próbowałem jedynie wyróżnić tutaj kilka ważnych kwestii i przedstawić kilka ważnych, moim zdaniem, tez. Panuje powszechna opinia, że ​​centralną rolę w całym procesie przeciwdziałania zmianom klimatycznym i restrukturyzacji naszej energetyki powinny odgrywać rządy. Moim zdaniem jest to bardzo wątpliwy i niebezpieczny pogląd, zwłaszcza jeśli miałby wiązać się z nieskrępowanym wzrostem ich władzy owych rządów, bez należytej troski o stabilność  gospodarczki i właściwą równowagę w podejmowaniu decyzji. Nikt nie powinien mieć tu prawa do jednomyślnego dyktowania rozwiązań. Nikt nie jest właścicielem nauki, nikt nie ma prawa, ani nawet nie jest w stanie dokonywać przewidywań z absolutną pewnością. Nauka o tych problemach nie jest do końca ustalona i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Wszystko opiera się na modelach komputerowych. Opierając się na mojej znajomości metodologii nauki powiedziałbym, że pewność tego, co wydarzy się za 100 lat, nie jest większa niż nasza pewność co do wydarzeń, które miały miejsce na Ziemi 50-60 milionów lat temu. Jest tak wiele rzeczy, o których nie wiemy i których nie możemy przewidzieć.

Nie jesteśmy wszechwiedzący. Poznanie ludzkie jest zawsze ograniczone. Ale świat nie skończy się w 2030 lub 2050 roku; nie ma naukowej ani żadnej innej racjonalnej wiedzy, która by coś takiego sugerowała. Tego rodzaju „przewidywania” są zazwyczaj oparte na błędnym przedstawieniu faktów, ignorancji lub strachu. Tam, gdzie kończy się nasza wiedza, zaczyna się nasza wiara. Według niektórych naszych komentatorów biblijnych to nie tylko arogancja spowodowała, że starożytni zbudowali Wieżę Babel; była to również, jeśli nie przede wszystkim, ich niewiara: nie wierzyli w Boską obietnicę, że nie będzie kolejnego potopu. Odrzucili wiarę w przymierze Boga z ludzkością i dlatego zbudowali cywilizację, która upadła. Bądźmy uważni i nie powtarzajmy ich błędu. Mamy, więcej czasu na zastanowienie, niż się nam potocznie wydaje.

 

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Pozycja człowieka we wszechświecie

Pozycja człowieka we wszechświecie

Refleksja nad paraszą Bereszit

Menachem Mirski

Jedność i jedyność Boga jest fundamentalną teologiczną zasadą judaizmu. Szema Israel Adonai Eloheinu, Adonai Echad! – to słowa, które recytujemy dwa razy dziennie, codziennie. Są jednak fragmenty Tory, które na pierwszy rzut oka wydają się kwestionować tę boską jedność:

I powiedział Bóg: „Uczyńmy ludzkość na nasz obraz, na nasze podobieństwo. Będą władać rybami morskimi, ptakami powietrznymi, bydłem, całą ziemią i wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”. (Rodzaju 1:26)

Sama forma „uczyńmy”, jak również „na nasz obraz, na nasze podobieństwo” służyła teologom chrześcijańskim do uzasadnienia ich teologii trynitarnej, która z perspektywy żydowskiej jest stanowiskiem nie do przyjęcia. Ale jaka jest zatem właściwa żydowska interpretacja tych słów wypowiedzianych przez samego Boga?

Majmonides, rabin Izaak ben Moses Arama (znany jako Akejda) i inni komentatorzy wyjaśniają, iż wyrażenie „uczyńmy” jest zaproszeniem, aby wyższe istoty (aniołowie) i niższe istoty (stworzenia na ziemi – zwierzęta) wzięły udział w  stworzeniu człowieka. Po tym, jak Bóg stworzył wyższe i niższe istoty, pojawiła się potrzeba stworzenia, które połączy niższe istoty z wyższym światem, aby niższe istoty mogły istnieć. Człowiek został stworzony częściowo z niższych istot, z prochu ziemi, tak jak zostały one stworzone, ale duch życia w nim pochodzi od wyższych, duchowych istot, takich jak Bóg i aniołowie. To opisuje ogólną istotę i pozycję egzystencjalną człowieka. Nasi Mędrcy w Midraszu Bereszit Rabba 5 mówią nam, że:

Kiedy Święty, niech będzie Błogosławiony, stworzył człowieka, naradzał się ze służącymi Mu aniołami sługami, i powiedział im: „Jeśli stworzę go z wyższych istot, będzie żył, a nie umrze, a jeśli z niższych istot go stworzę, to umrze i nie będzie żył. Dlatego stworzę go z wyższych i niższych istot, w rezultacie czego jeśli będzie żył, to, umrze, a jeśli umrze, to będzie żył”.

To jeden z najbardziej wnikliwych opisów egzystencjalnej pozycji człowieka. Zarówno jego esencja, jak i jego egzystencja składają się z przeciwstawnych elementów: życia i śmierci (w celu przezwyciężenia śmierci i rozkładu poprzez tworzenie życia i poprzez życie przesycone stworzeniem) oraz ducha (od bytów wyższych) i aspektu zwierzęcego (od niższych istot).

Człowiek jest więc filarem łączącym dwa światy. Jednak celem ludzkiej egzystencji jest nie tylko zjednoczenie tych dwóch światów, ale także wyniesienie owego niższego świata. Według rabina Samsona Raphaela Hirscha hebrajskie słowo oznaczające człowieka – adam – nie pochodzi od adama – hebrajskiego słowa oznaczającego ziemię – lecz odwrotnie. Człowiek jest więc siłą twórczą, która ma przemieniać otaczającą rzeczywistość tak, aby służyła nie tylko jemu, ale i Bogu oraz Jego planom. Ta idea jest również zawarta we wspomnianej powyżej liczbie mnogiej użytej w naszym wersecie: Bóg używa  liczby mnogiej, tak jak król używa królewskiego, “dworskiego języka”, który jest w liczbie mnogiej, aby podkreślić, że wszystkie działania człowieka są w imieniu wspólnoty i dla dobra wspólnoty, a przez wspólnotę rozumiemy wszystkie istniejące istoty: niższe istoty i wyższe istoty.

Jak człowiek ma osiągnąć te cele: połączyć te dwa światy i dokonać wyniesienia owego niższego świata? Poprzez działania zgodnie z przykazaniami – micwot – i to jest zarazem centralny element ludzkiej natury. Ponieważ człowiek został stworzony na obraz Boga, uzyskał dzięki temu szczególne cechy różniące się od innych stworzeń: inteligencję, zdolność rozumienia świata i wolną wolę. Jednak człowiek nie nabywa tych cech w chwili narodzin: musi z czasem osiągnąć ten status. Dlatego człowiek może się wznieść, upodobnić do Boga, ale może też spaść w otchłań i upodobnić się do bestii. Ale, co istotne, na poziomie praktycznym wszystko sprowadza się do jednej umiejętności: powiedzenia sobie „nie”, powstrzymania własnych naturalnych impulsów. Według metafizyki biblijnej każde stworzenie działa zgodnie ze swoimi naturalnymi skłonnościami i jest niewolnikiem swoich namiętności, ale człowiek może kontrolować swoje naturalne skłonności i właśnie w tym aspekcie człowiek najbardziej przypomina swojego Stwórcę: to jest obraz Boga, który jest częścią jego esencji.

Naszym zadaniem jest więc troszczyć się o świat i wszystkie niższe istoty; jednakże one, podobnie jak przyroda i jej zasoby, mają nam również służyć – w naszym obowiązku służenia Bogu. Musimy więc znaleźć właściwy balans, równowagę w całej tej strukturze; jeśli nam się to uda, cały świat nie tylko przetrwa, ale będzie rósł i rozkwitał.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Parsza Wa-jechi

Parsza Wa-jechi – פרשת ויחי

Bereszit 47:28 – 50:26

 

Miriam Klimova – studentka rabinacka
w Hebrew Union College w Jerozolimie
oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Hajfie

 

Każdy koniec jest nowym początkiem. I ten początek też kiedyś będzie miał swój koniec.

Ciężko jest nam zaakceptować poważną i trudną zmianę w życiu, znaleźć w sobie siły, aby wyznaczyć dalszą drogę, ciężko jest poradzić sobie z emocjami. Tradycja żydowska uczy, aby nigdy nie poddawać się rozpaczy i mówi, że człowiek powinien błogosławić za zło tak samo, jak błogosławi za dobro (Talmud Babiloński 60 b):

„חַיָּיב אָדָם לְבָרֵךְ עַל הָרָעָה כְּשֵׁם שֶׁמְּבָרֵךְ עַל הַטּוֹבָה”

Tak kończy się księga Bereszit – jej ostatnia parsza jest podsumowaniem dwóch historii życia: i Jaakowa i Josefa, których znamy od momentu, gdy ich matki były z nimi w ciąży, aż do chwili śmierci. Wyruszyliśmy z nimi w pełną emocji podróż przez życiowe wzloty i upadki. Dzieliliśmy ich gorycz i widzieliśmy, jak radość przysłaniała żal. Parasza Wa-jechi zaczyna się od opisu ostatnich dni, ostatnich chwil Jaakowa. Życie przelatuje  mu przed oczami.  Jaakow jest trzecim i być może najbardziej skomplikowanym z patriarchów. Postać pełna paradoksów i sprzecznych emocji. Wydaje się, że w jego duszy tkwi dobro i czasem też zło, a jego ciałem rządzą na przemian umysł i emocje.  Już w młodym wieku  zbuntował się przeciwko „prawu pierworodztwa”. Ukradł błogosławieństwo przeznaczone dla starszego brata. Został za to ukarany latami wygnania z domu rodziców i teściem, który okazał się oszustem jeszcze lepszym od niego samego. W tym samym pokoleniu widzimy paralelizm dwóch historii: skoro można pomylić młodszego brata ze starszym – Jaakowa i Ezawa, to można też pomylić starszą siostrę z młodszą siostrą – Leę z Rachelą.

W judaizmie status pierworodnego oznaczał szczególną relację nie tylko z rodzicami i braćmi, ale także z Bogiem. Pierworodny był uważany za świętego, stojącego na uboczu, należącego do Boga. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że prawo pierworodztwa ustala się w sposób naturalny, bowiem kto pierwszy, ten lepszy, z tekstu Tory widzimy, że ani Bóg, ani ojcowie nie byli nim automatycznie związani. Zawsze istniała wolność wyboru, lub w każdym razie Tora próbuje nam na nią wskazać, wykorzystując wielokrotnie powtarzający się motyw preferencji najmłodszego syna kosztem najstarszego.

Jaakow po raz kolejny buntuje się przeciwko „prawu pierworodztwa”, kiedy wywyższa Josefa, syna ukochanej kobiety, ponad jego starszych braci, synów Lei. Jednak za podobną dyskryminację, za posiadanie „faworyta” spośród innych dzieci, zostanie ukarany wieloletnim żalem i żałobą po ukochanym synu.

Wa-jechi Jaakow – „żył Jaakow”. Rzymianie także mówili, informując o śmierci wybitnej postaci – vixit, „żył”. O ilu ludziach możemy tak powiedzieć, że naprawdę żyli? Niczego nie zabrakło w historii Jaakowa, zyskał życie w pełni, jako ten, który po walce z posłańcem Boga lub samym Bogiem usłyszał:

„Nie Jaakow będzie nazywane odtąd imię twoje, ale Israel; gdyż walczyłeś z istotą boską i z ludźmi i przemogłeś”(Bereszit 32:29).

 Zwroty i zakręty życia oraz zmiany tożsamości Jaakowa-Izraela osiągają w naszej parszy punkt kulminacyjny. Nawet tekst to podkreśla, gdy nazywa go imieniem Israel i imieniem Jaakow na przemian, czasem nawet w tym samym wersecie.

Sam Jaakow twierdzi, że nie miał szczęśliwego życia, nie może ukryć głębokiego rozczarowania trzema najstarszymi synami. Jednak teraz, wraz ze zbliżającą się śmiercią, rysuje mu się przed oczami nadzieja na świetlaną przyszłość. Jest stary i chory, ale jego umysł jest twardy jak skała. Gdy Josef przychodzi go odwiedzić w towarzystwie swoich dwóch synów, raptem dzieje się coś dziwnego. Jaakow mówi:

„A teraz dwaj synowie twoi… moimi oni: Efraim i Menasze…” (Bereszit 48:5)

Miłość do Josefa, syna ukochanej Racheli, nadal go przepełnia, więc na łożu śmierci decyduje się „formalnie” adoptować Efraima i Menasze tak, jakby byli jego synami. Dlaczego? Obaj odziedziczą jako niezależne plemiona w Ziemi Izraela, a zatem Josef faktycznie otrzyma „w dwa razy” więcej od swych braci, jakby był najstarszym z synów Jaakowa.

Ponadto, Jaakow znowu, po raz trzeci z kolei buntuje się przeciwko „prawu pierworodztwa”: błogosławieństwo przeznaczone dla Menasze, najstarszego syna Josefa, udziela Efraimowi, młodszemu bratu. Kładzie prawą rękę na głowie Efraima, a lewą rękę na głowie Menasze.

(Jakub błogosławi dwóch synów Józefa, Efraima i Menasze, autor: Benjamin West)

Jakub podsumowuje swoje życie, formułuje testament, wypowiada ostatnie słowa do dwójki swoich wnuków, a także do wszystkich dwunastu swoich synów. Nie pierwszy raz spotykamy się z sytuacją, kiedy ojciec błogosławi swoich synów przed śmiercią: Icchak błogosławi Jaakowa i też czyni to przed śmiercią. Moglibyśmy pomyśleć, że błogosławieństwo jest czymś symbolicznym. Jednak Tora daje nam jasno zrozumieć, że błogosławieństwo ma wielką wagę. Inaczej po co Jaakow kradłby błogosławieństwo brata; inaczej po co świadomie pobłogosławiłby Efraima błogosławieństwem pierworodnych? W czasach biblijnych błogosławieństwa i przekleństwa były ściśle związane z wiarą w moc słowa. W niektórych kulturach uznawano, że takie formuły i działania mają niezależny i nieunikniony magiczny wpływ. W judaizmie takie słowa były w istocie apelem do Boga, który został powołany do ich potwierdzenia, miały na niego wpływ.

Czasy się zmieniły, już nie postrzegamy błogosławieństwa jako posiadającego magiczną moc, ale jako wyrażanie nadziei, słowa zachęty. Jednak z naszej parszy warto nauczyć się ważnego wniosku – ludzkie słowo posiada moc. Nie, nie magiczną i nie proroczą, a jednak każdy z nas swoim słowem może wywołać uśmiech na twarzy drugiego człowieka, każdy z nas swoim słowem może sprawić mu niesamowity ból. Słowa mogą nas zniszczyć, ale mogą też zbudować świat.

Niech będzie taka wola… aby dobrych słów nam nigdy nie zabrakło!

Tak skończymy księgę Bereszit, księgę, którą rozpoczęliśmy słowami:

„I rzekł Bóg: „Niech się stanie światło!” I stało się światło.” (Bereszit 1:3)

Szabat Szalom!

Miriam Klimova – studentka rabinacka
w Hebrew Union College w Jerozolimie
oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Hajfie.

Parsha Vayeshev – פרשת וישב

Parsha Vayeshev – פרשת וישב

Bereshit 37:1 – 40:23

 

Miriam Klimova,

Rabbinical student at Hebrew Union College in Jerusalem and the Rabbi of the „Shirat ha-Jam” congregation in Haifa.

Every person needs hope. Each one of us is searching for light, but the path towards light is not easy.

Parsha Vayeshev opens a cycle of fourteen chapters, out of which all but one describe the lives of Joseph and his brothers. We will accompany them for several decades, during which dramatic changes will take place in the life of each of the protagonists – mental, spiritual, and even geographical changes. For us, their descendants, the stories of the lives of our forefathers are a lesson and an example of good and bad deeds, of wisdom and fear, of action, courage and inaction. They didn’t always know how to reflect on their actions and learn their lessons.

Isaac [loved] Esau… but [Rivka loved] Yaakov. (Bereshit 25:28)

Yet another generation, and the situation repeats itself:

Israel loved Joseph best of all his sons… (Bereshit 37:3).

This is an uncomfortable and embarrassing topic, but contemporary psychologists claim that most parents have their “favorite child”. Why was Joseph loved more than others? He was the son of the beloved wife Rachel. He was a beautiful young man – יפה מראה – yafe mar’e – who later will be admired by Potiphar’s wife. Only two persons in the whole Torah have been described as jafe mar’e –  Joseph and his mother Rachel. This is one of the rare instances when the TaNaCh describes the beauty of a man. Maybe his face reminded Yaakov of his first love? Is this why he dresses his son in a colorful tunic? What does it symbolize? Who’d usually wear this kind of garments? We can find the answer to this question in another part of the Tanach. Here is a description of the daughter of king David, Tamar, whose beauty was also extraordinary:

She was wearing an ornamented tunic, for maiden princesses were customarily dressed in such garments.(2 Sam 13:18).

 So Yaakov dresses his son in the clothes of maiden princesses. A special fondness for one child has its consequences. And just because we don’t talk about it, it doesn’t mean that it doesn’t show. Midrash Bereshit Raba (4:3) accuses Joseph of unmanly behavior, and Rashi explains that Joseph didn’t help his brothers support their family, but he cared only about himself and his looks. In our parasha we read how he believed in his superiority and told his brothers about his prophetic dreams about him becoming the feature leader of the family. They reacted by hating him and throwing him in a desert pit devoid of any water: “ve-ha-bor rek mi-maim” ( Bereshit 37, 24). According to a Midrash instead of water in the pit there were snakes and scorpions. By stomping his feet maybe he managed to scare them off, or maybe they squeezed his arms and legs as if with chains, so that he froze with fear. Was this a breakthrough moment in his life? It probably felt as if this moment  lasted for eternity, but Joseph didn’t lose hope that one of his brothers would take pity on him or that some curious passerby would look into the pit, see a man calling for help and save him. Joseph’s eyes were not turned towards the bottom of that pit nor towards the slippery walls that surrounded him, but rather upwards, towards the light, towards the faint glimmer of hope.

Each story and event described in the Bible carries a message for the next generations, otherwise it wouldn’t be mentioned there. Who among us doesn’t want to get out of a “pit”; we all want to free ourselves from our habits, fears, pride, anger, prejudice, hurt, addiction to success… which stop us from being free persons.

But wanting something is not always enough. Joseph was trying to start a new chapter in his life. Everything was going well, but suddenly the beauty of his face again turns into a misfortune. As a result of Potiphar’s wife’s false accusations he gets twelve years in jail. This would be enough for him to break down, but Joseph doesn’t lose hope for the “light at the end of the tunnel”, he doesn’t go back to “his former self”. When he interprets the dreams of Pharaoh, the meaning of which the sages and priests were not able to understand, there is  no trace of pride nor contempt left in him. He humbly says to the Pharaoh: “I am not important, God will give the answer… 

Many people believe that we all have the same personality for our whole life, from the day we’re born and that it will never change. But Joseph’s story conveys a completely different approach – it’s never too late to transform one’s personality, to change into a better human being. Becoming a different person, which is something we dream about, requires from us a lot of hard work, effort, an even a miracle. But Jewish tradition says that a miracle is not something supernatural, but rather a part of our being. Several times a day in the Amidah prayer we repeat that we’re grateful:

„ועל נסיך שבכל יום עמנו, ועל נפלאותיך וטובותיך שבכל עת, ערב ובקר וצהרים”

„ve-al nisecha she-be-chol yom imanu, ve-al nifleotecha ve-tovatecha she-be-chol et, erev va-voker ve-cochoraim” – for Your miracles which are with us daily, and for Your continual wonders and beneficences which are with us at every time, in the evening, in the morning and at noon.

The Festival of Chanukah is almost here. Outside it’s already very dark, but inside our homes the chanukijah will light up with colorful candles. May it be your will… that we always have the ability that Joseph was blessed with – to see the good light, and not the dark corners, to be blessed with this light and to help others find it… May it be your will…. that we don’t renounce hope, even if sometimes it’s hard, that we choose to see the miracles which are with us daily, „erev va-voker ve-cochoraim”. Shabbat Shalom!

 

Translated from Polish by: Marzena Szymańska-Błotnicka

Miriam Klimova,
Rabbinical student at Hebrew Union College in Jerusalem and the Rabbi of the „Shirat ha-Jam” congregation in Haifa.

Parsza Wajeszew – פרשת וישב

Parsza Wajeszew – פרשת וישב

Bereszit 37:1 – 40:23

Miriam Klimova,
studentka rabinacka w Hebrew Union College w Jerozolimie  oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Haifie.

Każdy człowiek potrzebuje nadziei. Każdy z nas szuka światła, a jednak droga w stronę światła nie jest łatwa.

Parsza  Wajeszew otwiera cykl czternastu rozdziałów, z których wszystkie, za wyjątkiem jednego, opisują życie Josefa i jego braci. Będziemy z nimi przez kilkadziesiąt lat, podczas których w życiu każdego z bohaterów zajdą drastyczne zmiany – mentalne, duchowe, a nawet geograficzne. Historie życia praojców są dla nas, ich potomków, lekcją i przykładem dobrych i złych uczynków, mądrości i strachu, działania, odwagi i bierności. Nie zawsze potrafili myśleć i wyciągać wnioski.

„Jicchak kochał Esawa… a Riwka kochała Jaakowa” (Bereszit 25:28)

Kolejne pokolenie, a sytuacja się powtarza:

 „Jisrael kochał Josefa bardziej niż wszystkich innych swoich synów” (Bereszit 37:3).

 Temat niezręczny i wstydliwy, ale współcześni psychologowie twierdzą, iż większość rodziców ma swojego „faworyta”. Za co Josef jest bardziej kochany? Był synem ukochanej żony Racheli. Był pięknym młodzieńcem – יפה מראה – jafe mar’e – , który później wzbudzi zachwyt żony Potifara. Jedynie dwie osoby w całym tekście Tory są opisane jako jafe mar’e – Josef i jego matka Rachel. Jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy TaNaCh opisuje piękno mężczyzny. Być może jego twarz przypomina Jaakowowi o pierwszej miłości? To dlatego ubiera syna w wielobarwną szatę? Co symbolizuje ta odzież? Kto ją zwykle nosił? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w innym miejscu Tanachu. O Tamar, córce króla Dawida, która również wyróżniała się urodą, mówi się:

 „Miała ona na sobie pasiastą koszulkę, gdyż tak ubierały się od dawien dawna córki królewskie, które były dziewicami.” (2 Księga Samuela 13:18).

Czyli Jaakow ubiera syna w ubrania dziewiczych księżniczek. Sympatia do wybranej pociechy ma swoje konsekwencje. I to, że o tym nie mówimy nie znaczy, że tego  nie widać. Midrasz Bereszit Raba (4:3) oskarża Josefa o niemęskie zachowanie, a Raszi wyjaśnia, iż Josef nie pomaga braciom w utrzymaniu rodziny, a dba jedynie o siebie i o swoją urodę. W naszej parszy czytamy o tym, jak wywyższa się i opowiada braciom prorocze sny o swoim przyszłym przywództwie w rodzinie.  Oni w odpowiedzi nienawidzili go i wrzucili do pustynnego dołu bez wody: „we-ha-bor rek mi-maim” ( Bereszit 37, 24). Midrasz mówi, że zamiast wody w dole były węże i skorpiony. Tupiąc nogami, może udało mu się je odstraszyć, a może niby kajdanami ścisnęli mu ręce i nogi tak, że zamarł ze strachu.  Czy właśnie wtedy nastąpił przełomowy moment w jego życiu? Czas pewnie trwał jak wieczność, ale Josef nie tracił nadziei, że któryś z braci zlituje się nad nim albo jakiś ciekawski przechodzień przyjrzy się dołowi, zobaczy wołającego o pomoc człowieka i go uratuje. Oczy Josefa nie były zwrócone na dno tego dołu ani na śliskie ściany, które go otaczały; patrzył w górę, ku światłu, ku słabemu promykowi nadziei.

Każda historia i wydarzenie zapisane w Biblii niesie przesłanie na pokolenia, inaczej by się o nich nie wspominało. Kto z nas nie chce wydostać się z „dołu”, wszyscy chcemy wyrwać się z przyzwyczajeń, strachów, dumy, gniewu, uprzedzenia, urazy, uzależnienia od sukcesów… które uniemożliwiają nam bycie wolnym człowiekiem.

Same chęci nie zawsze wystarczą. Josef starał się rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Szło mu dobrze, ale raptem piękno twarzy znowu obraca się w nieszczęście. Oszczerstwo żony Potifara doprowadza do dwunastu lat więzienia. Wystarczający powód do załamania się, a jednak nie traci nadziei na „światło na końcu tunelu”, nie wraca do „poprzedniego siebie”. Gdy wyjaśni sny faraona, których nie byli w stanie zrozumieć mędrcy i kapłani, nie ma w nim ani dumy, ani pogardy,  pokornie powie faraonowi: „Ja nic nie znaczę, Bóg da odpowiedź…”.

Wiele osób uważa, że człowiek ma taką samą osobowość przez całe życie od dnia urodzin i że nigdy się nie zmieni. Tymczasem historia Josefa pokazuje całkiem inne podejście – nigdy nie jest za późno, aby zmienić swoją osobowość, aby przekształcić się w lepszego człowieka. Stanie się innym człowiekiem, o którym marzymy, wymaga od nas dużo ciężkiej pracy, wysiłku, a nawet cudu. Jednak tradycja żydowska mówi o tym, że cud nie jest zjawiskiem nadprzyrodzonym, ale częścią naszego istnienia. Kilka razy dziennie w modlitwie Amida powtarzamy, że dziękujemy:

„ועל נסיך שבכל יום עמנו, ועל נפלאותיך וטובותיך שבכל עת, ערב ובקר וצהרים”

„we-al nisecha sze-be-chol jom imanu, we-al nifleotecha we-towatecha sze-be-chol et, erew wa-woker we-cochoraim” – za cuda, które każdego dnia są wśród nas oraz za wspaniałości i dobrodziejstwa o każdej porze, wieczorem, o poranku i w południe.

Święto Chanuka już za progiem. Na zewnątrz stało się bardzo ciemno, ale wewnątrz domu kolorowymi świecami rozświetli się chanukija. Niech będzie ku temu   wola… by zawsze żyła w nas zdolność, którą został pobłogosławiony Josef – aby dostrzegać dobre światło, a nie ciemne zakamarki, być błogosławionymi tym światłem i pomagać innym je odnaleźć. Niech będzie ku temu wola… abyśmy nie odstąpili od nadziei, nawet jeśli czasami jest trudno, abyśmy wybrali ujrzenie cudów, które są w naszym życiu każdego dnia „erew wa-woker we-cochoraim”.

Szabat szalom!

Miriam Klimova,
studentka rabinacka w Hebrew Union College w Jerozolimie  oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Haifie.

Toledot

Refleksja nad paraszą Toledot

Kiedy coś pójdzie nie tak, możesz być zmuszony do „niewłaściwego” działania

Menachem Mirski

Głównym motywem czytanej w tym tygodniu porcji Tory jest konflikt pomiędzy dwoma synami Izaaka, Jakubem i Ezawem. Spór pomiędzy nimi zaczyna się już w łonie matki: Jakub, jeszcze nienarodzony, próbuje wciągnąć Ezawa z powrotem do łona matki.

A gdy walczyły z sobą dzieci w jej łonie, pomyślała, jeżeli tak się zdarza, to czemu mnie to spotyka? [znaczenie hebr. nie jest jasne] Poszła więc zapytać Pana. A Pan rzekł do niej: Dwa narody są w łonie twoim i dwa ludy wyjdą z twych wnętrzności; Jeden naród będzie miał przewagę nad drugim, starszy będzie służył młodszemu. A gdy nadszedł czas porodu, okazało się, że w jej łonie były bliźnięta. I wyszedł pierwszy, rudy, cały jak płaszcz włochaty; i nazwano go Ezaw. Następnie wyszedł brat jego, a ręką swą trzymał za piętę Ezawa; i nazwano go Jakub. Izaak zaś miał sześćdziesiąt lat, gdy ich zrodził. (Rdz 25, 22-26)

To Jakub miał być pierworodnym synem Icchaka, ale sprawy po prostu „źle się ułożyły”. W całej historii rywalizacji między dwoma braćmi chodzi o odwrócenie, o naprawę tego, co „poszło nie tak” w momencie ich narodzin, i Bóg uprawomacnia ten stan rzeczy, przewidując ostateczny rezultat tej rywalizacji. Konflikt ten znajduje nawet odzwierciedlenie w imieniu Jakuba: imię Jaakow oznacza trzymający piętę albo podstępem zajmujący czyjeś miejsce, a jego rdzeń akaw oznacza śledzić, iść za kimś, obserwować.

Wtedy [Ezaw] rzekł: Słusznie nazwano go Jakub, podszedł mnie bowiem już dwukrotnie, wziął moje pierworodztwo, a teraz wziął moje błogosławieństwo. I rzekł jeszcze: Czy nie zachowałeś i dla mnie błogosławieństwa? (Rdz 27, 36)

W czasach biblijnych syn, któremu należało się pierworództwo, miał prawo do podwójnej części (czyli dwa razy więcej niż inni synowie) spadku po ojcu; jedną część dostawał jako syn, zaś drugą jako nowa głowa rodziny odpowiedzialna za całą rodzinę, włącznie z zadbaniem o swoją matkę i niezamężne siostry (Rdz 48, 22, Pwt 21, 17). Zważywszy na biblijne opisy charakteru Ezawa i jego stylu życia, możemy słusznie założyć, iż nie pasował on do roli praojca ludu wybranego:

Na to rzekł Jakub: Sprzedaj mi najpierw pierworodztwo twoje. A Ezaw rzekł: Oto jestem bliski śmierci, na cóż mi więc pierworodztwo? Jakub rzekł: Przysięgnij mi wpierw. I przysiągł mu, I sprzedał pierworodztwo swoje Jakubowi. (Rdz 25, 31-33)

Po pierwsze, Ezaw zdaje się, delikatnie mówiąc, nie doceniać przywileju bycia pierworodnym synem. Po drugie, jego łowiecki styl życia pozostawia wiele do życzenia. Ibn Ezra w swoim komentarzu do Rdz 25, 32 stwierdza:

Był on codziennie wystawiony na niebezpieczeństwo, kiedy szedł na polowanie, jako że mogło go zabić jakieś zwierzę. A zatem była możliwość, że umrze przed swoim ojcem.

Biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje się że Ezaw nie był najbardziej wiarygodną osobą, aby sprostać wszystkim obowiązkom związanym z byciem pierworodnym synem, i wiemy, że jego ojciec, Icchak, był już w tym czasie w dość podeszłym wieku.

Rzuca to dodatkowe światło na zwodnicze działania Rebeki i Jakuba, aby odebrać Ezawowi pierworództwo. Stawką był tu dobrostan całej rodziny, plemienia, przyszłość ludu wybranego i spełnienie Bożej obietnicy. Ważne było tutaj nie to, kto faktycznie urodził się pierwszy, ale kto był lepszym kandydatem na przywódcę plemienia; lepszym kandydatem z perspektywy socjologicznej, psychologicznej i intelektualnej, aby być ojcem ludu wybranego.

W starodawnych czasach, a właściwie aż do czasów współczesnych, ludzie nie poddawali w wątpliwość istniejących praw, regulacji i zwyczajów, tak jak to robią dzisiaj. Owe prawa i zwyczaje zawsze były „obliczone” na duże grupy ludzi, a zatem nie były elastyczne i zwykle nie dopuszczały żadnych wyjątków. Rygoryzm prawa i zwyczaju „wymagał” kłamstwa. W psychologii tego typu sytuacje nazywane są zaproszeniem do kłamstwa. Rebeka i Jakub musieli uciec się do podstępu, aby osiągnąć cel pożądany nie tylko przez nich, ale również przez samego Boga. Aby „naprawić to, co poszło nie tak na początku” musieli postąpić nieetycznie. Nasza historia jest zatem opowieścią o konieczności istnienia wyjątków w zwyczajach i kulturze.

Jest to historia o okolicznościach, w których istniejąca etyka i prawo muszą być poddane w wątpliwość, zawieszone bądź naruszone w imię wyższego celu. Chodzi tutaj o wyjątkową sytuację, w której jedynym prawem jest wola Boga. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Akedy (Rdz 22) oraz w historii o Pinchasie i Zimri (Lb 25). Tutaj sytuacja wydaje się być mniej drastyczna, ale wciąż wiązała się z bezpośrednią groźbą śmierci jednej z zaangażowanych w nią osób. Ezaw poprzysiągł zabić Jakuba, więc Jakub musiał uciec. Nasza historia zdaje się ilustrować teologiczne stwierdzenie, iż wola Boga unieważnia czasem Boże prawo. Nie jest to jednak norma, lecz wyjątek. Historia ta może też posłużyć za przykład tego, że czasem rozum, ludzkie plany i zdrowy rozsądek muszą zatriumfować nad konwencją, zastanym stanem rzeczy albo nawet przyrodą.

Szabat szalom,

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Chajej Sara (Bereszit 23:1 – 25:18)

Chajej Sara

(Bereszit 23:1 – 25:18)

Miriam Klimova

She was beautiful; jealous of her husband; she wanted to have her own place under the sun. She agreed to give up a peaceful, routine life in comfortable conditions for the dangers of a nomadic life with her beloved husband, who said that he talks with God. She was a mother who wanted the best for her child, and for his good she was even ready to act with cruelty.

” Now Sarah lived one hundred and twentyseven years…(Bereshit 23:1).

Why is the parsha called “Sarah’s life” rather than “Sarah’s death”? The name “Chayei Sarah” refers to the time when she lived, but the parsha describes only events after her death.

“Of the dead nothing but good is to be said”, but the tradition of learning and commenting the Torah tells us to disregard this rule, since it’s better to learn from someone else’s mistakes. She wasn’t really a perfect woman. In the situation with Hagar and Ishmael she said to Avraham: „Throw out this slave and her son, for the son of this slave will not inherit along with my son Itzhak„. We could try to explain her position. In the future this decision was supposed to prevent a fight over inheritance between Ishmael and Itzhak. But let’s look at this situation with more empathy. After all they lived near a desert!  Sending a woman and a child to the dry areas around Beer Sheva was basically a death sentence. Why not send them to some distant relatives. Not on foot of course, but on camels in the company of some household members. Avraham himself keeps quiet and fulfills his wife’s will, he sends away Hagar and his first-born son, giving them only bread and water for the road.

If in the case of “sacrificing Hagar and Ishmael” God ordered Avraham to listen to Sarah, then in the story of sacrificing Itzhak which we read in the previous parsha no one asks for her opinion. Fate turns against Sarah. The same father who sent his older son along with his mother to the desert, now takes also Sarah’s only son, for whom she waited for so long and whom she loved more than life itself. Did you ever wonder what she felt that day? Did she get out of bed? Was she able to eat? Did she cry? Scream? What thoughts were running through her head: “What did I do, what did I do!”?

There are many different meanings hidden in these lines. A Midrash  (Bereshit Raba 56, 8) reinterprets the Torah’s words and says that it only seems to Avraham that God expects him to sacrifice his son. Avraham actually didn’t understand what God was asking him to do:

 “The Holy One,  blessed be His name, told him: “Avraham… I didn’t say “kill him” [shechatehu], I told you “elevate him!” [haalehu]”. You lifted him up and you tied him to the altar, and now bring him down again!”.

The world play with  עָלָה  [alah], which has several meanings – to elevate, lift up, bring up a sacrifice – lets the Midrash suggest that Avraham’s trial was both successful and unsuccessful. Avraham proves that he is a man of faith, but he fails, because it turns out that his understanding of God’s nature is incorrect.

This story gives us a paradoxical lesson about life. It tells us that true faith is when someone is ready to sacrifice that which is most precious to them: their own life and their children’s lives. But at the same time God commands us: [u-vacharta ba-chayim] „Choose life”! (Devarim 30:19).

Could Sarah look her husband in the eyes again after they came back?  How could she trust him. Did he even love her? On the one hand this is a normal question, but on the other hand – it’s too anachronistic. After all we’re  talking about a time when a woman was viewed in a sense as an object which can be taken or purchased. Sometimes the one making the purchase wasn’t even the fiancee himself, as we read in our parsha, when Avraham sends his slave Eliezer to find a wife for Itzhak. It looks as though in Biblical times love was not the basis of marriage. However, this statement is not completely accurate. The Torah states that Itzhak started to love Rivka, after they were married of course, but still…. Itzhak is the only one among the forefathers who didn’t take neither a second wife nor a concubine. This shows his faithfulness, which is one of the most important elements of family life.  

Parsha “Chayei Sarah” marks the end of a certain era: the period of Abraham’s and Sarah’s life ends and it opens the chapter of Itzhak’s and Rivka’s life, the era of sons, of successors. Avraham was a man of faith, sometimes blind, he was a dreamer who created something new. Itzhak’s task is to go further, to continue his father’s ideas. Most of the time he is passive, he walks straight on his path, he doesn’t stray neither to the left nor to the right. Which isn’t actually surprising, that’s how he was brought up, these were his parents’ expectations. How should a transition from one era to the next one look like? What should a successor be like? Today’s generation is focused predominantly on self-fulfillment, finding themselves and their own abilities. But it’s worth remembering that it’s no less important that we find worthy successors who will be able to continue the path that we’ve set out, but who at the same time should be free from our expectations and their own harsh destiny.

None of the protagonists of the book of Bereshit is perfect, and neither are we. The main conclusions that we draw from it are the fundamental ideas regarding the essence of human beings, the relationship between man and God and between two persons.

The Torah – “it is not in heaven” (Devarim 30:12, Bava Mecia 59b) and it shouldn’t be treated as a history or biology handbook. The stories and events we read about in the Torah will never lose their relevance, because in the layers of symbols and allegories deep meanings, morality and wisdom are hidden, whose aim is to educate and protect our society.

May there be a will…. for us to learn from the successes and well-being as well as from the mistakes and weaknesses of our foremothers and forfathers. May we be worthy successors of the good that was inside them. May we pay attention to the people who surround us, may we open our hearts, eyes and ears to see and hear their cries and tears. May our faith never be blind, so that every day we can “choose life” anew!”.

Shabbat Shalom!

Miriam Klimova,
Rabbinic student at HUC in Jerusalem, 
A Rabbi at the Shirat ha-Yam congregation in Haifa.

Translated from Polish by: Marzena Szymańska-Błotnicka

Chajej Sara (Bereszit 23:1 – 25:18)

Chajej Sara

(Bereszit 23:1 – 25:18)

Miriam Klimova

Była piękna; zazdrosna o męża; pragnęła mieć własne miejsce pod słońcem. Zgodziła się zrezygnować ze spokojnego rutynowego życia w wygodnych warunkach na rzecz niebezpieczeństw życia koczowniczego z ukochanym mężem, który powiedział, że rozmawia z Bogiem. Była matką,która chciała jak najlepiej dla swojego dziecka, dla jego dobra była gotowa nawet na okrucieństwo.

I trwało życie Sary sto dwadzieścia i siedem lat…” (Bereszit 23:1).

„O zmarłych dobrze albo wcale”, jednak tradycja uczenia się i komentowania Tory zaleca nam porzucić tę zasadę, przecież lepiej uczyć się na błędach innych. Kobietą idealną raczej nie była.
W sytuacji z Hagar i Iszmaelem powiedziała do Awrahama: „Wyrzuć tę niewolnicę i jej syna, bo syn tej niewolnicy nie będzie dziedziczyć z moim synem Icchakiem”. Da się poszukać wytłumaczenia jej stanowiska, w przyszłości taka decyzja miała by zapobiec walce o dziedziczenie między Iszmaelem a Icchakiem. Ale spójrzmy na sytuację z większą empatią. Przecież mieszkali na granicy pustyni! Wysłanie kobiety i dziecka w suche przestrzenie wokół Beer Szewy to prawie wyrok śmierci. Dlaczego nie wysłać ich do dalekich krewnych. Oczywiście nie pieszo, ale na wielbłądach w towarzystwie niektórych domowników. Sam Awraham milczy i wypełnia wolę żony, wypędza Hagar i swego pierworodnego syna, wyposażając ich jedynie w chleb i wodę.
Jeśli w sprawie „ofiarowania Hagar I Iszmaela” Bóg nakazał Awrahamowi wysłuchać głosu Sary,to w historii ofiarowania Icchaka, o której czytaliśmy w poprzedniej parszy, nikt nie pyta o jej zdanie. Los obraca się przeciwko Sarze. Ten sam ojciec, który wysłał swojego starszego syna z jego matką na pustynię, teraz zabiera również jedynego syna Sary, na którego tak długo czekała, którego kochała ponad życie. Zastanawialiście się co czuła w tym dniu? Wstała z łóżka? Mogła jeść? Płakała? Krzyczała? Jakie myśli powtarzała w głowie: „co zrobiłam, co zrobiłam!”?

Wiele różnych znaczeń kryje się w tych wierszach. Midrasz (Bereszit Raba 56, 8) reinterpretuje słowa Tory i mówi, że jedynie wydaje się Awrahamowi, że Bóg wymaga od niego złożenia syna w ofierze. Awraham wcale nie zrozumiał, o co prosi go Bóg:

 „Święty, błogosławione Jego Imię, powiedział mu:” Awraham… nie mówiłem ci „zabij go?” [szechatehu], powiedziałem ci „wywyższaj go! [haalehu]”. Podniosłeś go i przywiązałeś do ołtarza, a teraz sprowadź go ponownie!”.

Gra ze słowem עָלָה  [ala], które ma kilka znaczeń – wywyższać, podnosić, wznosić ofiarę – pozwala midraszowi sugerować, że próba, na którą był wystawiony Awraham, jest zarówno udana jak i nieudana. Awraham udowadnia, że jest człowiekiem wiary, ale zawodzi, ponieważ okazuje się, że jego rozumienie natury Boga jest błędne.

Historia ta daje nam paradoksalną lekcję o życiu. Mówi, że prawdziwa wiara to taka, w której człowiek jest gotowy poświęcić to, co dla niego najcenniejsze: swoje życie i życie swoich dzieci. Ale w tym samym czasie Bóg nam nakazuje: [u-wacharta ba-chajim] „Wybierz życie”! (Dewarim 30:19).

Czy mogła Sara znów spojrzeć w oczy mężowi gdy wrócili? Jak mogła by mu ufać. Czy on w ogóle ją kochał? Z jednej strony zwykłe pytanie, a z drugiej – zbyt anachroniczne. Przecież mówimy o epoce, gdy kobieta była uważana w jakimś sensie za rzecz, którą można wziąć lub kupić. Czasami kupował nawet nie sam narzeczony, jak jest opisanie w naszej parszy, kiedy Awraham wysyła niewolnika Eliezera, by znaleźć żonę dla Icchaka. Wygląda na to, że miłość nie była podstawą małżeństwa w czasach biblijnych. Jednak to stwierdzenie nie jest do końca dokładne. Tora opowiada, że Icchak pokochał Riwkę, po ślubie oczywiście, ale jednak… Icchak jest jednym jedynym z praojców, który nie wziął ani drugiej żony, ani nałożnicy. Świadczy to o jego wierności, czyli jednym z najważniejszych elementów, z których składa się życie rodzinne.

Parsza „Chajej Sara” jest końcem pewnej epoki. W niej kończy się okres życia Awrahama i Sary, i otwiera się rozdział o życiu Icchaka i Riwki, epoka synów, następców. Awraham był człowiekiem wiary, czasem ślepym, marzycielem, tworzącym nowe. Zadaniem Icchaka jest iść dalej, kontynuować idee ojca. Przez większość czasu jest bierny,  idzie prosto, nie zbacza ni w lewo ni w prawo. Co wcale nie dziwi tak naprawdę, tak był wychowany, takimi były wymagania jego rodziców. Jak ma się odbywać przejście od epoki do epoki? Jakim ma być następca? Współczesne pokolenie przede wszystkim stawia sobie za cel samorealizację, odnalezienie siebie i swoich umiejętności. A jednak warto pamiętać, że nie mniej ważne jest abyśmy ustanowili godnych następców, którzy będą mogli kontynuować wyznaczoną przez nas ścieżkę, ale jednocześnie wolni od naszych oczekiwań i własnych ciężkich losów.

Nikt z bohaterów księgi Bereszit nie jest idealny i my też nie jesteśmy. Główne wnioski, jakie z niej wyciągamy, są to główne idee istoty człowieka, relacji między człowiekiem a Bogiem, relacji między człowiekiem a człowiekiem.

Tora – „ona nie jest w niebie” (Dewarim 30:12, Bawa Mecia 59b) i nie powinno się jej traktować jak podręcznika historii lub biologii. Opowieści, zdarzenia o których czytamy w Torze nigdy nie utracą swojej aktualności, ponieważ w warstwach symboli i alegorii ukryte są głębokie znaczenia, moralność i mądrość, które mają na celu wychowywać i chronić nasze społeczeństwo.

Niech będzie na to wola… abyśmy uczyli się na sukcesach i pomyślności, na błędach i słabościach naszych pramatek i praojców. Abyśmy byli godnymi następcami dobra, które było w nich. Abyśmy byli uważni na ludzi wokół nas, otwierali serca, oczy i uszy aby zobaczyć, usłyszeć ich krzyk i płacz.  Aby wiara nasza nie była ślepą, abyśmy każdego dnia na nowo „wybierali życie”!

Szabat Szalom!

Miriam Klimova,
studentka rabinacka w HUC w Jerozolimie,
rabinka kongregacji Szirat ha-Jam w Haifie.

 

 

Technology and Upbringing

Technology and Upbringing

Thoughts on Parashat Bereishit

Menachem Mirski

God made a world that is good but unfinished. He left his work to be completed by us people, or rather to be constantly completed in the context of changes taking place in the world. There are basically two ways of creating / changing / completing the world around us within our human capabilities: through technology, its development and application, and through the upbringing of subsequent generations.

These two ways of changing the world have always been related in some way. The invention of writing made it possible to pass on knowledge and experience to future generations. The invention of printing caused a real revolution in education and greatly increased the possibilities of its popularization. Today, however, both these areas of human creative activity in the world have become extremely close. Because technology has absolutely permeated all areas and aspects of our lives, never before has it had such a huge impact on upbringing and education, and thus on the formation of human beings.

Apart from their undoubted, revolutionary benefits technology brought to the human world, there are also enormous dangers in bringing these two mentioned areas closer together. Some vivid examples of how technology can negatively affect the formation of human beings are to be found in works of Dr Jean M. Twenge, professor of psychology at San Diego State University, author of over 120 scientific publications and the books Generation Me and The Narcissism Epidemic.

In her latest book, iGen, the author focuses on the changes that have been made by the latest technological advances of our time: smartphones and social media. Using extensive research, insightful interviews and in-depth analysis of data collected from over 11 million respondents over several decades, Twenge shows that the uniqueness of the iGen generation is reflected in the way they spend their time, behave, and finally in their unique attitude to religion, sexuality and politics. These transformations, however, related to the total domination of life by smartphones, negatively affect every sphere of teenagers’ lives, from social interactions to mental health.

Social media and texting have largely displaced other forms of recreation and communication – an iGen spends less time with friends and family, resulting in levels of anxiety, depression and loneliness never seen in young people before. In fact, the statistics are alarming, to say the least.

The research done three years ago on young instagram users (and similar results have been known in academic research on this topic for many years) proved that the longer a teen girl spends on social media the more likely she is to be depressed or to engage in behaviors like self-harming, cutting etc. The suicide rate has doubled among children aged 10-14 since 2007 and quadrupled for girls in that age group right, as social media became more and more popular… There are lots of children who are 12 years old and younger on those platforms even though they are not supposed to be there. For example, facebook consistently doesn’t enforce that age limit, partly because no one makes them enforce it. The social-media companies are getting away without pretty much any regulation while other things that hurt children are very carefully regulated. The big-tech and social media companies are making billions of our children, wrecking their lives to the extent that they kill themselves… and nobody is actually paying attention to it.

The recent research has proven that every major indicator of mental health among teens – depression, anxiety, self-harm and suicidal tendencies – started to escalate right at the time smartphones were introduced and when they became popular around 2012. Teens’ lives fundamentally shifted at that time: they stopped spending as much time with each other in person and started communicating online through platforms like instagram. Being in the bedroom all the time on your smartphone as opposed to actually being with other people – that is a very poor recipe for mental health.

Whether it is all exclusively about social media or not, it is definitely a part of a more complex problem involving a complete change of the regular, ‘normal’ way of life. It absolutely has to do with the disappearance of traditional social values, like devotion to live in the human community, so much cherished in the Jewish tradition. All these traditional values are constantly forgotten in the world of immediate gratification and overstimulation of senses our children are constantly exposed to.

The long-term consequences of this situation are difficult to predict, but they are likely to be permanent. Destruction of the human world starts from the destruction of young, vulnerable people. One of the foundations of the rise and success of Nazism was the tragedy of young people, especially men, forcibly drawn to the fronts of World War I. It instilled a resentment in their young minds and largely determined who they backed politically as adult men two decades later.

The LORD saw how great was man’s wickedness on earth, and how every plan devised by his mind was nothing but evil all the time. And the LORD regretted that He had made man on earth, and His heart was saddened. The LORD said, “I will blot out from the earth the men whom I created—men together with beasts, creeping things, and birds of the sky; for I regret that I made them.” (Gen 6:5-7)

Contemporary technology is less and less “just a tool that can be used for good to bad purposes.” Its impact on our lives is deeper and much more often beyond our individual control. Of course, the evil that mankind can do to itself through the uncontrolled influence of technology in shaping young human beings may not be of “biblical dimensions”: God ultimately promised that He would not bring a flood-sized catastrophe to the earth any more (Gen 8:20-22). But in humanity as such and the institutions it creates, there is still a dormant potential for evil of “biblical dimensions”, as the 20th century painfully convinced us of. So let us be attentive, understanding, foreseeable and responsible for how the genius of “our generation” affects the development and condition of the young generation that grows among us, because the direction in which they will go determines the direction of the development of the whole world.

Shabbat shalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Rosz Haszana

Przemijanie jako błogosławieństwo

Refleksje i spostrzeżenia na Rosz Haszana

Menachem Mirski

Pięknym i nieodłącznym celem religii jest pomaganie nam w zyskiwaniu kontroli i pokierowanie nami w organizowaniu tego, co irracjonalne w obrębie zarówno naszej rzeczywistości duchowej jak i praktycznej. Dobrym przykładem są poglądy Majmonidesa na ofiary zwierzęce, których dokonywali starożytni Izraelici w Świątyni. Jego zdaniem starodawny judaizm nałożył ograniczenia na ofiary zwierzęce, nadając im konkretne cele i znaczenie, tak aby ostatecznie wyeliminować te praktyki. Ta boska decyzja była zaledwie ustępstwem na rzecz ludzkich ograniczeń psychologicznych; przyświecał jej cel stworzenia warunków dla stopniowego przejścia od pogańskich, kananejskich praktyk politeistycznych do monoteistycznych praktyk skupionych na modlitwie i medytacji.

Jednak kulty kananejskie praktykowały nie tylko ofiary zwierzęce – składały też ofiary z ludzi, w tym te najbardziej odrażające – ofiary z dzieci. Są na to dowody zarówno w tekstach biblijnych jak i w odkryciach archeologicznych. Celowe mordowanie niemowląt było charakterystyczną cechą kultów kananejskich i Biblia nie przesadza w tej kwestii.

W tym kontekście historia o związaniu Izaaka, zwana Akedą, wchodząca w skład naszej porcji Tory na Rosz Haszana, opisywałaby przede wszystkim  wewnętrzne zmagania Abrahama z odzwierciedleniem starodawnych praktyk składania ofiar z ludzi, jakich prawdopodobnie dopuszczali się jego przodkowie. Byłoby to zmaganie się pomiędzy pozostałościami jego politeistycznej mentalności a monoteizmem, jaki przyjął z własnej woli po otrzymaniu boskiego wezwania i objawienia (Bereszit/Rdz 12), zaś Bóg poddawałby próbie nie tylko jego oddanie (Abraham przeszedł ten test, kiedy próbował złożyć w ofierze swego syna), ale również prawdziwość jego monoteistycznej wiary (ten test przeszedł dzięki temu, że zrezygnował ze złożenia tej ofiary po usłyszeniu głosu anioła).

Opowieść o Akedzie opisywałaby w takim przypadku ostateczne odrzucenie przez Abrahama praktyk politeistycznych religii kananejskich oraz afirmację jego lojalności wobec Jednego i Jedynego Boga. Ale ostatni werset tej historii biblijnej rodzi pewne wątpliwości w kwestii tego, co się tak naprawdę stało, a w szczególności, co się stało z Izaakiem:

Potem powrócił Abraham do sług swoich i wstawszy poszli razem do Beer-Szeby. I mieszkał Abraham nadal w Beer-Szebie. (Bereszit/Rdz 22, 19).

Jak wskazał Ibn Ezra w swoim komentarzu do tego wersetu:

I Abraham powrócił: I nie wspomina się o Izaaku, jako że był on pod nadzorem [Abrahama]. Zaś ten, kto twierdzi, że zamordował go i zostawił, a ten został później wskrzeszony, mówi coś sprzecznego z tym wersetem.

A zatem, wedle interpretacji przytoczonej przez Ibn Ezrę, Izaak został w rzeczywistości zabity przez Abrahama, a później został wskrzeszony, przypuszczalnie przez Boga, ale Tora chce zatuszować ten wątek. W Biblii hebrajskiej odniesienia do wskrzeszenia są bardzo rzadkie; w Torze nie pojawiają się absolutnie żadne wzmianki o wskrzeszeniu zmarłych. W księgach prorockich wskrzeszenie jest zwykle powiązane z koncepcją życia po śmierci, choć Tora milczy również w tej kwestii. Jedynym wersetem, który można by uznać za mgliście odnoszący się do jakiegoś rodzaju życia po śmierci, jest ten:

Henoch chodził z Bogiem, a potem nie było go, gdyż zabrał go Bóg.  (Bereszit/Rdz 5, 24)

Co to wszystko dla nas oznacza? Chciałbym zasugerować, że ogólne przesłanie Tory w tej kwestii jest następujące: świat jest ulotny, nie próbuj wskrzesić przeszłości, nie próbuj przywołać do istnienia czegoś, co już minęło, nie próbuj odwrócić rzeczy nieodwracalnych i nie wierz w możliwość ich odwrócenia. Jeśli zrobiłeś coś, czego nie można cofnąć i masz z tego powodu poczucie winy, dokonaj zadośćuczynienia, wyciągnij z tego lekcję, naucz się, jak więcej tego nie robić i idź dalej. Żyj i spoglądaj przed siebie, ku przyszłości, ponieważ to, co jest dla ciebie przygotowane, jest lepsze niż to,  przez co już przeszedłeś. Możesz wierzyć w co tylko chcesz w kwestii życia po śmierci, ale nie zaprzątaj sobie tym zbytnio głowy.

To, co minęło, znajduje odzwierciedlenie w emocjach takich jak tęsknota i nostalgia. Jednakże te minione rzeczy same w sobie już nie istnieją, a jedyną władzę, jaką posiadają, jest ta, jaką sami im nadajemy. W istocie minione rzeczy nie są przyczyną naszej tęsknoty albo nostalgii, które są efektem indywidualnego nastawienia. Takie „nastawienie” przyczynia się do tego, że przeoczamy fakt, iż świat odnawia się w każdej chwili. Trzyma nas uwięzionych w przeszłości, niezdolnych, aby dostrzec przyszłość albo nawet aby właściwie postrzegać teraźniejszość.

Przemijanie, rzeka istnienia, w swej istocie stwarza przestrzeń na to, co nowe. Zważywszy iż my, jako ludzie, zyskujemy na przestrzeni historii coraz to więcej władzy nad światem, a w procesie tym zyskujemy coraz to większą świadomość, w coraz to większym stopniu to od nas zależy, jak będzie wyglądać to „nowe”. Nie idealizujmy zatem przeszłości i idźmy dalej.

Przemijanie może być, i często jest, błogosławieństwem – w dużym stopniu zależy to od nas. Mając w świadomości wszystkie nasze błędy i mądrość, jaką dzięki nim zyskaliśmy, mając w naszych sercach nadzieję, mając czystą wiarę i dobrą wolę – świętujmy. Świętujmy Stworzenie Świata oraz fakt, że jesteśmy bardziej niż mile widziani w procesie jego codziennego ponownego stwarzania.

Szana Towa!

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka