Szoftim

Polityka oraz prawda

Refleksja nad paraszą Szoftim

Menachem Mirski 

Sędziów i urzędników ustanowisz sobie we wszystkich bramach twoich, które Wiekuisty, Bóg twój, da tobie w pokoleniach twoich, aby sądzili lud sądem sprawiedliwym. (Pwt 16:18, pierwszy werset paraszy Szoftim).

Istnieją trzy klasyczne teorie prawdy, definiujące zarazem czym jest prawda. Pierwsza z nich, sformułowana przez Arystotelesa, mówi, iż prawdą jest to, co jest zgodne z rzeczywistością. Brzmi to dość oczywiście. Definicja ta jest oczywiście logicznie poprawna – w końcu sformułował ją jeden z “ojców założycieli” logiki, jako nauki ścisłej. Boryka się jednak ona jednym fundamentalnym problemem: żeby stwierdzić, że coś jest zgodne z rzeczywistością, musimy wiedzieć jaka jest owa rzeczywistość, prawda? Tak więc, żeby sprawdzić, czy coś jest prawdą musimy znać ową rzeczywistość wcześniej, a konkretniej – prawdę o niej. Żeby więc poznać prawdę musimy znać prawdę. Brzmi jak wyjęte z wypowiedzi niektórych polityków.

Druga klasyczna teoria prawdy to koncepcja spójności. Wedle tej koncepcji dana myśl, idea  czy hipoteza jest prawdziwa jeśli jest zgodna z innymi teoriami i koncepcjami uznanymi powszechnie za prawdziwe. Jakkolwiek teoria ta ma pewne zastosowanie, roi się w niej od problemów: np. musimy mieć całkowitą pewność, że cała nasza pozostała wiedza, wcześniej zdobyta, jest prawdziwa, by stwierdzić prawdziwość hipotezy, którą badamy. Wystarczy, że jeden element całej tej spójnej logicznie układanki jest fałszywy i cały nasz system może się rozpaść jak domek z kart. Może, choć nie musi, można tutaj wymyślać różnego rodzaju argumenty i usilnie bronić jakieś teorii, aż do momentu, kiedy już nie ma czego bronić. Ponadto, sama spójność, pozbawiona warunku “zgodności z rzeczywistością” toruje drogę do opanowania świata wszelkiego rodzaju dziwacznym teoriom lud rozmaitym, spójnym logicznie i górnolotnie brzmiącym, pseudo akademickim urojeniom, które zainspirowały dziesiątki eksperymentów społecznych i sprowadziły nędzę, wojny oraz śmierć milionów ludzi.

Trzecia klasyczna koncepcja to tzw. pragmatyczna teoria prawdy. Wedle tej koncepcji dana myśl, idea lub teoria jest prawdziwa, jeśli wywołuje skutki, o których mówi, że wywoła. W porcji Tory na ten tydzień mamy swoistą wersję tej koncepcji:

Rzekł wtedy Wiekuisty do mnie [tj. do Mojżesza]: pięknem to, co powiedzieli! Proroka ustanowię im spośród braci ich, podobnego tobie, i włożę słowa Moje w usta jego, i będzie im mówił wszystko, cokolwiek mu rozkażę […] A gdybyś rzekł w sercu swojem: jakże mam poznać słowo, którego nie wypowiedział (ustami proroka) Wiekuisty? Cokolwiek by wyrzekł prorok w imię Wiekuistego, a nie stałoby się to słowo, ani spełniło się – jest to słowo, którego nie wyrzekł Wiekuisty, rozmyślnie wyrzekł je prorok: nie trwóż się przed nim! (Pwt 18:17-18,21-22)

Wszystko to jest tutaj oczywiście wypowiedziane w kontekście, którego fundamentalnym założeniem jest to, że wszystko co myśli lub mówi Bóg jest prawdziwe. Jeśli więc dana idea pochodzi od Boga, będzie się spełniać, będzie działać w praktyce. Jeśli natomiast się nie spełnia, nie działa tak jak “powinna” wedle samej siebie, nie pochodzi od Boga, nie jest prawdą. Nie należy się też, wedle Tory, przed taką wypowiedzią, tudzież osobą, która ją wypowiada, trwożyć (Pwt 18:22). I to jest bardzo ważna sugestia, którą można rozumieć na kilka sposobów, na przykład: nie należy się takiego człowieka obawiać a jego “prawdy” można, lub wręcz należy, zignorować.

 W rzeczywistości, a przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia, żeby naprawdę poznać prawdę, należy zastosować wszystkie trzy powyższe teorie prawdy. Jeśli więc chcemy na przykład zdobyć wiedzę na temat która partia polityczna chce naprawdę naszego dobrobytu i sprowadzi ‘epokę mesjańską’, a która nas tylko oszukuje, by nas wykorzystać, zdradzić i wydać na pastwę naszych wrogów, musimy mieć pewność, że: 1. Znamy intencje, plany i kompetencje owych ludzi, idealnie rzecz biorąc wszystkich, realnie przynajmniej kierownictwa (musielibyśmy znać myśli owych ludzi, a nie tylko to co publicznie mówią, i nie to, co mówią o nich inne gadające głowy w TV). 2. Nasza wiedza na ich temat jest logicznie spójna i nie odrzucamy danych informacji tylko dlatego, że nie pasują do naszej “życzeniowej” układanki, 3. Pomysły i plany, które oni realizują przynoszą zamierzone przez nich skutki (i są to zarazem skutki, których pożądamy). Jednakże w praktyce realizacja punktów 1 i 2 jest wymaga sporego wysiłku i jest czasochłonna. Dlatego też, żyjąc w społeczeństwach sprofesjonalizowanych, w naszej diagnozie polegamy na innych, np. na mediach, które dostarczają nam informacji. Problem w tym, że to nie rozwiązuje problemu, tylko przenosi go gdzie indziej: w tej sytuacji musimy zastosować punkty 1 i 2 do źródeł naszych informacji, a więc do mediów. A ponieważ media bardzo często mówią to, czego oczekują od nich politycy, sytuacja staje się błędnym kołem i jest dramatyczna. Zapomnijmy więc o punktach 1 i 2, i skupmy się tylko na tym, czy dane idee przynoszą (zamierzone przez nie) rezultaty, a więc czy to, co mówią owi ludzie sprawdza się w praktyce, czy nie, wywołuje zamierzone skutki, czy nie. To dobry znak, bo to znaczy, że mają oni kontakt z rzeczywistością i jakąś nad nią kontrolę.

To wszystko, co w zasadzie możemy zrobić. Wszystko inne, zwłaszcza jeśli brzmi jak nonsens – jest niespójne lub wygląda na oderwane od rzeczywistości –  najlepiej zignorować, jak i osoby, które ten nonsensy wypowiadają.

Dla ich dobra oraz dla naszego spokoju ducha.

Szabat szalom,

Menachem Mirski

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Va’etchanan

Faith as a remedy against the obsession of control

Thoughts on Parashat Va’etchanan

Menachem Mirski

What are mitzvot/commandments? The word commandment has many synonyms, such as command, recommendation, indication, regulation, guideline, order, norm, imperative, rule, instruction, directive… Using these synonyms, we can say that commandments are certain directives that order or recommend to do something. And while for the vast majority of the commandments of the Torah this kind of definition would not be problematic at all, in the parashah we read this week we have two commandments that elude this understanding, namely:

You shall love your God יהוה with all your heart and with all your soul and with all your might. (Deuteronomy 6:5)

which is obviously the first line of our daily V’ahavta prayer; the second of these commandments begins the repetition of the Decalogue:

I יהוה am your God who brought you out of the land of Egypt, the house of bondage:  (Deuteronomy 5:6)

This mitzvah seems to completely fall short of our definition of a commandment; primarily because it is not expressed in a normative language at all, it seems to be simply a statement of a fact. Yet this verse is considered a commandment in our tradition, and the one of the most fundamental! It is understood as the commandment to believe in God, and everything is based on it – the entire normative, moral and ritual code of the Torah.

This problem troubled the rabbis, who asked how could you command faith in God or the love of God or neighbor? This question led some commentators to conclude that the term mitzvah / commandment could not apply these verses. The medieval Spanish philosopher Hasdai Crescas argued that:

The very nature of the term „mitzvah” implies by definition that it can only apply to matters of free will and choice. But believing that God exists is one of those things that are not subject to free will and choice. Accordingly, the term mitzvah (commandment) cannot apply here.

Likewise, Abrawanel, a 15th-century Sephardic biblical commentator, believed that the first commandment was merely a prelude to subsequent commandments and commands, a declaration informing the Children of Israel who addressed them. Our tradition, however, rejected this view and placed both mitzvahs in the 613 commandments of the Torah. Ibn Ezra pointed out that there are more commandments of this kind, like those prescribing certain states of mind or emotion:

You shall not hate your kinsfolk in your heart. Reprove your kin but* incur no guilt on their account. (Leviticus 19:17)

You shall not take vengeance or bear a grudge against members of your people. Love your fellow [Israelite] as yourself: I am יהוה. (Leviticus 19:18)

This group also includes the last commandment of the decalogue, which forbids coveting one’s neighbor’s spouse, as well as things at his disposal.

There are (at least) two ways of understanding this issue with different but complementary practical implications. The first is that the commandments ordering us to certain states of mind or feelings are to teach us the self-control that is necessary for a conscious and moral life. According to this approach, action is understood very broadly and also includes the processes taking place inside us. The second understanding defines the aforementioned commandments as general principles from which all the more detailed commandments for practical actions per se derive. Thus, the commandment „You shall love Adonai your God” finds its fulfillment in keeping all God’s commandments. Thus, love, both for God and for the neighbor, is not limited only to specific feelings and emotions – it acquires a practical character, and thus real, deep and true.

In my opinion, these commandments, understood as general principles, are at the same time the deeper grounding for all specific commandments: they are the source of the appropriate kavanah in our moral actions. These general commandments remind us that the purpose of our actions is to build a better world for us and our descendants. With the right kavanah, genuine love and faith, our actions gain a deeper meaning.

While one of the fundamental, practical goals of our religion and of our entire religious law system is to teach us discipline and self-control, we should be aware of their limitations. Many of our actions ultimately go beyond ourselves and we often don’t have control over their outcomes, especially the more distant ones. Where our control ends, faith begins. If our actions are motivated by good, positive intentions, we have a right to believe that God will lead our actions to the ultimate and good goals we have intended. (He usually does it with the hands of good and righteous people, although He has many other impenetrable ways as well.) Human arrogance and the obsession with controlling everything and everyone do a great deal of damage to our lives, both private and social, especially if they are accompanied by a fake collectivism in thinking that does not respect our individual rights and personal freedoms. Faith understood in the above-mentioned way teaches us humility, awareness of our own limitations and is a spiritual remedy for the above-mentioned destructive forces and endeavors.

 

Shabbat shalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Waetchanan

Wiara jako remedium przeciw obsesji kontroli

Refleksja nad paraszą Waetchanan

Menachem Mirski

Czym są micwot/przykazania? Słowo przykazanie ma wiele synonimów takich jak polecenie, zalecenie, wskazanie, zarządzenie, wytyczna, rozkaz, nakaz, norma, imperatyw, nakaz, komenda, zasada, prawidło, pouczenie, dyrektywa… Używając tychże synonimów można powiedzieć, iż przykazania to pewne dyrektywy nakazujące bądź zalecające uczynienie czegoś. I jakkolwiek dla znakomitej większości przykazań Tory tego rodzaju definicja nie jest w najmniejszym stopniu problematyczna, w porcji Tory, którą czytamy w tym tygodniu mamy dwa przykazania, które wymykają się temu rozumieniu, a mianowicie:

A będziesz miłował Wiekuistego, Boga twego, całym sercem swoim, i całą duszą swoją, i wszystkimi swoimi zasobami. (Pwt 6:5)

które stanowi oczywiście pierwszy wers naszej codziennej modlitwy We’achawta; drugie natomiast spośród owych przykazań rozpoczyna powtórzenie Dekalogu:

Jam Wiekuisty, Bóg twój, który Cię wywiódł z ziemi Micraim, z domu niewoli! (Pwt 5:6)

Ta micwa zdaje się kompletnie nie pasować do naszej definicji przykazania; przede wszystkim dlatego, że w ogóle nie jest ona wyrażona w języku normatywnym, wydaje się być po prostu stwierdzeniem pewnego faktu. A jednak werset ten jest w naszej tradycji uważany za przykazanie i to jedno z najbardziej fundamentalnych! Jest ono rozumiane jako przykazanie wiary w Boga i na nim opiera się wszystko – cały normatywny, moralny i rytualny kodeks Tory.

Problem ten nurtował rabinów, jak bowiem można nakazać wiarę w Boga lub miłość Boga lub bliźniego? Pytanie to doprowadziło komentatorów do wniosku, że termin micwa / przykazanie nie może mieć tutaj zastosowania. Średniowieczny, hiszpański filozof Chasdaj Crescas twierdził, że:

Sama natura terminu „micwa” wskazuje z definicji, że może on mieć zastosowanie tylko do kwestii podlegających wolnej woli i wyborowi. Ale wiara w istnienie Boga jest jedną z tych rzeczy, które nie podlegają wolnej woli i wyborowi. W związku z tym termin micwa (przykazanie) nie może mieć do nich zastosowania.

Podobnie Abrawanel, XV-wieczny sefardyjski komentator biblijny, uważał, że pierwsze przykazanie jest zaledwie wstępem do kolejnych przykazań i nakazów, deklaracją informującą Dzieci Izraela, Kto się do nich zwraca. Nasza tradycja odrzuciła jednakże ten pogląd i zaliczyła obie micwy do 613 przykazań Tory. Ibn Ezra wskazał, że istnieje więcej tego rodzaju przykazań, jak te nakazujące określone stany umysłu lub stany emocjonalne:

Nie będziesz chował w sercu swoim nienawiści do bliźniego swego. (Kpł 19:17)

Nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Wiekuisty! (Kpł 19:18)

Do nich zalicza się również ostatnie przykazanie dekalogu, zakazujące pożądania żony bliźniego swego, a także rzeczy pozostających w jego dyspozycji.

Istnieją (przynajmniej) dwa sposoby rozumienia tej kwestii mające różne, choć komplementarne, konsekwencje praktyczne. Pierwsze jest takie, iż przykazania nakazujące nam określonych stanów umysłu lub uczuć mają nas nauczyć samokontroli, która jest niezbędna dla świadomego oraz moralnego życia. Wedle tego ujęcia działanie rozumiane jest bardzo szeroko i obejmuje także procesy zachodzące wewnątrz nas. Drugie rozumienie definiuje wspomniane przykazania jako zasady ogólne, z których wynikają wszystkie, bardziej szczegółowe przykazania nakazujące praktyczne działania per se. Tym samym przykazanie “Będziesz miłował Boga swego” znajduje swoje wypełnienie w przestrzeganiu wszystkich boskich przykazań. Tym samym miłość, zarówno Boga, jak i bliźniego, nie sprowadza się wyłącznie do określonych uczuć, emocji – zyskuje charakter praktyczny, a dzięki temu realny, głęboki i prawdziwy.

W mojej opinii owe przykazania, rozumiane jako ogólne zasady, stanowią jednocześnie głębsze ugruntowania dla wszystkich konkretnych przykazań: są one źródłem odpowiedniej kawany (ugruntowanej intencji) w naszych moralnych działaniach. Owe ogólne przykazania przypominają nam o tym, że celem naszych działań jest budowa lepszego świata, dla nas i naszych potomków.  Z odpowiednią kawaną, prawdziwą miłością i wiarą nasze działania zyskują głębszy sens.

I choć jednym z fundamentalnych, praktycznych celów naszej religii i całego naszego systemu prawa religijnego jest nauczenie nas dyscypliny i samokontroli, to powinniśmy mieć świadomość ich ograniczoności. Wiele spośród naszych działań ostatecznie wykracza poza nas samych i tracimy kontrolę nad ich skutkami, zwłaszcza tymi bardziej odległymi. Tam gdzie kończy się nasza kontrola zaczyna się wiara. Jeśli nasze działania motywowane są dobrymi, pozytywnymi intencjami, mamy prawo wierzyć, iż Bóg doprowadzi nasze działania do ostatecznych, zamierzonych przez nas dobrych celów. (On czyni to zwykle rękami dobrych i sprawiedliwych ludzi, choć ma też wiele innych, nieprzeniknionych sposobów). Ludzka arogancja oraz obsesja kontroli wszystkiego i wszystkich czynią bardzo wiele szkód w naszym życiu, zarówno prywatnym i społecznym, zwłaszcza jeśli towarzyszy im fałszywy kolektywizm w myśleniu, nie respektujący naszych indywidualnych praw i wolności osobistych. Wiara pojęta w przedstawiony wyżej sposób uczy nas pokory, świadomości własnych ograniczeń i stanowi duchowe remedium dla wspomnianych destrukcyjnych sił oraz dążeń.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

 

Matot-Masei

The thirst for justice that blinds

Thoughts on parashat Masei

Menachem Mirski 

Masei (“Travels”), typically read together with the preceding parasha ‘Matot’, is the final Torah portion in the Book of Numbers. It opens with a recollection of the places where the Israelites encamped in the desert; later God commands the Israelites to abide by the laws of the Torah upon conquering the promised land and to destroy idolatry in the Land of Israel. This week’s parasha also outlines Israel’s boundaries and presents detailed laws regarding the cities of refuge for accidental killers:

Speak to the Israelite people and say to them: When you cross the Jordan into the land of Canaan, you shall provide yourselves with places to serve you as cities of refuge to which [a man] who has killed someone — who has slain a person unintentionally — may flee. The cities shall serve you as a refuge from the avenger, so that the killer may not die unless he has stood trial before the assembly. The towns that you thus assign shall be six cities of refuge in all. Three cities shall be designated beyond the Jordan, and the other three shall be designated in the land of Canaan: they shall serve as cities of refuge. These six cities shall serve the Israelites and the resident aliens among them for refuge, so that any man who slays a person unintentionally may flee there. (Numbers 35:10-15)

The rest of the laws on this issue clarify some important details like the distinction between unintentional killing and murder, as well as the role of the avenger.

The 19th century American clergyman and writer Henry Clay Trumbull argued that the avenger (hebr. goel ha’dam) was responsible for securing for the victim’s family an equivalent of their loss of blood — the loss of life — by other blood, or by an agreed-upon payment for its value: „His mission was not vengeance, but equity. He was not an avenger, but a redeemer, a restorer, a balancer”. This explanation is in line with the meaning of the Hebrew word goel, which means redeemer. In addition, the law enforcement of the early Biblical times was usually private in its character: typically the local patriarch was both the family/tribe leader as well as the prosecutor and the judge, thus being the one who administered and enforced justice. The biblical law reckoned with both of these traditions and at the same time pushed for their modification. Therefore, the Torah has always insisted that only the person involved in the killing was to be held responsible, as well as on putting the enforcement of the law into the public domain. The privileges of the goel were so firmly rooted among the people that the provisions for the cities of refuge should be looked upon as a gradual shift from private to public law enforcement. In fact, the Torah still granted the avenger the right to kill when his victim left the city of refuge (Numbers 35:27).

The slaying of a human being, even if it occurs without evil intent, is always an injury, a wound to the community. The institution of sanctuary cities (hebr. arei miklat) had three basic purposes: it was a protective measure, to give everyone the opportunity to cool down their emotions. It also served as punishment for the accidental killer, because exile constituted a form of social death. The third but not less important purpose was to contain and isolate the sin that had been committed, for killing was understood to contaminate both the community and the Land (Numbers 35:32-34).

The accidental killers could leave their refugee cities only after the death of the high priest. This procedure had both a practical meaning – as a rule, it set a sufficiently long period of social isolation (though obviously not always), as well as a theological one – ultimately only (someone’s) death could redeem this sin and here the death of the high priest served as expiation:

For the high priest atones on behalf of Israel, and this incident happened during his lifetime. (Ibn Ezra on Numbers 35:25)

Similarly, Talmud argues that the death of the high priest formed an atonement (Makkot 11a) as the death of all pious individuals counted as an atonement (Yoma 38b; Moed Katan 28a). Maimonides argued that the death of the high priest was simply an event so shockingly upsetting to the Israelites that they dropped all thoughts of vengeance (The Guide for the Perplexed III:40). When it comes to the blood avenger, later rabbinic tradition ascribed to him role performed in modern times by a prosecuting attorney, who pleads on behalf of the victim the case against the criminal and therefore is responsible for bringing the offender to court, finding evidence against him, presenting the case to the court, and collecting damages from the offender.

One of the lessons we can draw from these considerations may be that we should keep a proper balance regarding various injustices done in the past, to us, to our people or country. Time is a measure of the variability of all things; reality is constantly renewing itself, bringing new things, both good and bad, both justice and injustice. However legitimate it is to demand justice, we should be careful not to fixate on issues that were once important, but became not so important with time. This kind of fixation can obscure the current problems facing the world, rendering us incapable of properly perceiving the reality around us, including new problems and injustices. Any anger, even the justified and well-founded one, can cloud our senses and our reason. Peace of mind seems to always be the right answer; it is always better to perceive and react to the world with a calm mind than through the prism of various emotions over which we often have no complete control.

Shabbat shalom

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Matot-Masei

Pragnienie sprawiedliwości, które oślepia

Refleksja nad paraszą Matot-Masei

Menachem Mirski

Masei („Podróże”), czytana zazwyczaj razem z poprzednią paraszą Matot, to ostatnia porcja Tory w Księdze Liczb. Rozpoczyna się wspomnieniem miejsc, w których Izraelici obozowali na pustyni; Bóg nakazuje Izraelitom przestrzeganie praw Tory wobec zdobycia Ziemi obiecanej oraz zniszczenie bałwochwalstwa w Ziemi Izraela. Parasza z tego tygodnia precyzuje również granice Izraela, a także przedstawia szczegółowe przepisy dotyczące miast schronienia dla ludzi, którzy przypadkiem, nieumyślnie doprowadzili do czyjejś śmierci:

Powiedz Izraelitom, co następuje: Gdy wejdziecie przez Jordan do ziemi Kanaan, wybierzcie sobie miasta, którzy służyć wam będą za miasta schronienia; tam będzie mógł się schronić zabójca, który zabił drugiego nieumyślnie. Miasta te będą dla was schronieniem przed mścicielem krwi by zabójca nie poniósł śmierci, zanim nie stanie przed sądem społeczności. Co do miast, które macie ustanowić, to powinniście mieć sześć miast schronienia. Trzy miasta za Jordanem i trzy w ziemi Kanaan będą służyć za miasta schronienia. Owe sześć miast winny służyć za schronienie zarówno Izraelitom, jak i obcym, oraz tym, którzy osiedlili się pośród was; tam może uciekać każdy, kto zabił drugiego nieumyślnie. (Liczb 35:10-15)

Pozostałe przepisy dotyczące tej kwestii wyjaśniają szczegóły, takie jak rozróżnienie między nieumyślnym zabójstwem a morderstwem oraz rolę mściciela krwi.

XIX-wieczny amerykański duchowny i pisarz Henry Clay Trumbull twierdził, że ów mściciel krwi (hebr. goel ha’dam) odpowiedzialny za przywrócenie rodzinie ofiary równowartości utraconej przez nią krwi — utraty życia — albo przez inną krew lub albo przez uzgodniona zapłatą za wartość owej krwi: „Jego misją nie była zemsta, lecz sprawiedliwość. Nie był on mścicielem, ale odkupicielem, odnowicielem, równoważącym”. Wyjaśnienie Trumbulla jest zgodne ze znaczeniem hebrajskiego słowa goel, oznaczającego odkupiciela. Ponadto, egzekwowanie prawa we wczesnych czasach biblijnych miało zwykle charakter prywatny: zajmował się nim lokalny patriarcha, który był zarówno przywódcą rodziny/plemienia, jak i prokuratorem i zarazem sędzią, a zatem był tym, który wymierzał i egzekwował sprawiedliwość. Prawo biblijne liczyło się z obiema tymi tradycjami i jednocześnie naciskało na ich modyfikację. Dlatego też Tora często podkreśla, że jedynie osoba bezpośrednio zaangażowana w zabójstwo może być pociągnięta do odpowiedzialności za nie, jak również akcentuje konieczność przeniesienia egzekwowania prawa do domeny publicznej. Przywileje goela były tak mocno zakorzenione wśród ludu, także przepisy dotyczące miast schronienia należy postrzegać jako stopniowe przejście od prywatnego egzekwowania prawa prywatnego w kierunku publicznego jego egzekwowania. W istocie, Tora np. nadal przyznawała mścicielowi krwi prawo do zabicia osoby, która dokonała nieumyślnego zabójstwa, gdy tylko opuściła ona miasto schronienia (Liczb 35:27).

Zabicie człowieka, nawet jeśli dokonane przypadkiem, bez obecności złych zamiarów, zawsze jest krzywdą, raną dla społeczności. Instytucji miast schronienia (hebr. arei miklat) przyświecały trzy podstawowe cele: była środkiem ochronnym, mającym dać każdemu możliwość ochłodzenia emocji; służyła także jako kara dla przypadkowego zabójcy, ponieważ wygnanie stanowiło formę śmierci społecznej. Trzecim, ale nie mniej ważnym celem było powstrzymanie i odizolowanie popełnionego grzechu, akt zabójstwa postrzegany był bowiem jako skażenie zarówno społeczności, jak i Ziemi (Lb 35:32-34).

Owi przypadkowi zabójcy mogli opuścić swoje miasta schronienia dopiero po śmierci arcykapłana. Procedura ta miała zarówno znaczenie praktyczne – z reguły wyznaczała dostatecznie długi okres izolacji społecznej (choć oczywiście nie zawsze), jak i teologiczne – ostatecznie tylko (czyjaś) śmierć mogła ten grzech odkupić i śmierć arcykapłana służyła tu jako ekspiacja:

Arcykapłan odpokutowuje za grzechy Izraela, a ta rzecz wydarzyła się za jego życia. (Ibn Ezra o Księdze Liczb 35:25)

Również Talmud twierdzi, że śmierć arcykapłana stanowiła zadośćuczynienie (Makot 11a), ponieważ generalnie śmierć wszystkich pobożnych osób ma moc sprowadzania zadośćuczynienia (Joma 38b; Moed Katan 28a). Majmonides argumentował, że śmierć arcykapłana była dla Izraelitów wydarzeniem tak wstrząsającym, że porzucali oni wszelkie myśli o zemście (Przewodnik dla błądzących III:40). Jeśli chodzi zaś o mściciela krwi, późniejsza tradycja rabiniczna przypisywała mu rolę podobną do tej pełnionej w czasach nowożytnych przez prokuratora, który występuje w imieniu ofiary w sprawie przeciwko przestępcy, w związku z czym odpowiedzialny jest za doprowadzenie sprawcy do sądu, zebranie przeciwko niemu dowodów, przedstawienie sprawy sądowi i wyegzekwowanie od sprawcy odszkodowania.

Jedną z lekcji, jaką możemy wyciągnąć z tych rozważań, jest być to, że powinniśmy zawsze zachowywać odpowiednią równowagę oraz dystans w odniesieniu do różnych niesprawiedliwości wyrządzonych w przeszłości nam, naszemu narodowi lub krajowi. Czas jest miarą zmienności wszechrzeczy; rzeczywistość stale się odnawia, przynosząc nowe, zarówno dobre, jak i złe, zarówno sprawiedliwość jak i nową niesprawiedliwość. Jakkolwiek słuszne jest domaganie się sprawiedliwości, powinniśmy uważać by nie zafiksować się na kwestiach niegdyś ważnych, lecz z biegiem czasu już nie tak ważnych. Fiksacja tego rodzaju może nam przysłonić bieżące problemy z którymi boryka się świat, czyniąc nas niezdolnym do właściwej percepcji otaczającej nas rzeczywistości, w tym nowych problemów i niesprawiedliwości. Gniew, także ten usprawiedliwiony i uzasadniony, może przyćmić nam zmysły i rozum. Spokój umysłu wydaje się więc zawsze być odpowiedzią właściwą; zawsze jest bowiem lepiej postrzegać i reagować na świat ze spokojnym umysłem aniżeli przez pryzmat różnych emocji, nad którymi często nie mamy pełnej kontroli.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Sh’lach

Be careful what you wish for, it might come true

Thoughts on parashat Sh’lach

Menachem Mirski

Our Torah portion for this week tells us a story of 12 spies sent by Moses to investigate the Promised land before conquering it. They return forty days later, carrying a huge cluster of grapes, a pomegranate and a fig, to report on a lush and bountiful land. But ten of the spies warn that the inhabitants of the land are giants and warriors “more powerful than we”; only Caleb and Joshua insist that the land can be conquered, as it was commanded by God.

Our rabbis analyzed this story from many perspectives. One of the issues they were particularly focused on can be expressed in the following questions: What was the sin of the spies who were sent to investigate the promised land? What did the spies do so dreadfully wrong that it brought the punishment of additional forty years of life on the desert for all the Israelites, making many of them never see the Promised land? One of the answers suggested by our rabbis is that they presented their biased opinion about the land and the possibility of conquering it instead of giving a relatively unbiased factual account on what the Promised land was like. According to Ramban, their goal was to gather the information about the land mainly for logistic purposes, to be able to develop a good strategy to conquer it; this, according to Rashi, is expressed in the name of the parasha shelach lecha – “send out (the spies) for yourself”. But none of that happened and it even seems that these ten spies were on the side of all the complainers among the Israelites who constantly murmured against Moses and God and wanted to come back to Egypt. They did not really go to investigate the land; they went there to collect the information that would prove their narrative, to use contemporary language.

What can we learn from it? The ten Israelite spies who lacked faith in God deemed the Promised land impossible to conquer. The remaining two, Joshua and Caleb, who had faith in God help were way more positive about the land and the ability to conquer it, although they admitted that the Divine help is necessary:

And Joshua son of Nun and Caleb son of Jephunneh, of those who had scouted the land, rent their clothes and exhorted the whole Israelite community: “The land that we traversed and scouted is an exceedingly good land. If pleased with us, יהוה will bring us into that land, a land that flows with milk and honey, and give it to us; only you must not rebel against יהוה. Have no fear then of the people of the country, for they are our prey: their protection has departed from them, but יהוה is with us. Have no fear of them! (Numbers 14:6-9)

The entire story can serve as an illustration of the 20th century proven epistemological view that our perception of the world (and ourselves) is dependent on our previously acquired knowledge about the world. In other words, we perceive and interpret everything that is around us (and within us, like our identity) in terms of what we have already learned, what we already believe about reality, through the entire cognitive apparatus that is the core structure of our knowledge and our belief system. This cognitive apparatus might be an adequate tool with an adequate language to describe reality; it might be a less adequate or completely inadequate tool for comprehending reality, and therefore a serious obstacle to our perception and ability to process information. It’s not a new concept. The idea that the human subject plays an active role in comprehending reality, was already developed in the writings of philosophers such as David Hume, Immanuel Kant, and some versions of it can already be found in the writings of ancient Greek philosophers. However, this knowledge/belief based determination of our perception and cognitive abilities, contrary to the opinions of some postmodern thinkers, does not create an absolute obstacle in our cognition would make it impossible for us to know the objective truths of the universe. We have already learned how to overcome these obstacles; much of what we call the methodology of science is about overcoming various cognitive limitations, including these ones. Generally speaking, scientific methodology has been very successful in this matter and it is important to mention this because some postmodern concepts completely blurred  the distinctions between science and pseudoscience, opening a path to the reign of ignorance, cognitive nihilism, bringing and perpetuating a variety of cognitive delusions.

Our perception is then determined by our knowledge and beliefs. All of that, in turn, influences our actions. What we believe to be true can have a tremendous impact on our actions and therefore on our fate. But fortunately our beliefs can usually be verified in practical life; therefore, whatever we do we should reflect on (practical) consequences of our beliefs and constantly ask ourselves questions like these: what my beliefs led me to? Do they make me happy? How do they influence my relationships with other people, including my loved ones? How do they influence my career? Are they helpful in achieving my life goals? Is there something I need to correct in my belief system? How, in fact, did I get to believe this and that? An so on.

Getting things wrong can have a bad impact on us; some consequences of our beliefs might be terrible for us, equally bad to those the Israelities faced in our biblical story. The only remedy for that is a prudent, reflective life in which we are able to critically look at our beliefs, even the most fundamental ones, and subject them to re-evaluation. Only this can ultimately save us from many things we never want to experience.

Shabbat shalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

 

Szlach

Uważaj, czego sobie życzysz bo może się spełnić

Refleksja nad paraszą Szlach

Menachem Mirski

Nasza porcja Tory na ten tydzień opowiada nam historię 12 zwiadowców wysłanych przez Mojżesza, aby zbadać Ziemię Obiecaną przed jej podbiciem. Wrócili czterdzieści dni później, niosąc ogromną kiść winogron, granaty i figi, aby donieść o bujnej i urodzajnej ziemi. Ale dziesięciu spośród zwiadowców ostrzega, że mieszkańcy tej ziemi są olbrzymami i wojownikami „potężniejszymi od nas”; tylko Kaleb i Jozue nalegają, że ziemia może zostać podbita, tak jak nakazał Bóg.

Nasi rabini analizowali tę historię z wielu perspektyw. Jedną z kwestii, na której szczególnie się skupili, można ująć w następujących pytaniach: Na czym polegał grzech zwiadowców wysłanych na zwiady do Ziemi Obiecanej? Co tak strasznie złego uczynili ci zwiadowcy, że sprowadziło to karę dodatkowych czterdziestu lat życia na pustyni dla wszystkich Izraelitów, na skutek czego wielu z nich nigdy nie ujrzało Ziemi Obiecanej? Jedna z odpowiedzi zaproponowanych przez naszych rabinów głosi, że przedstawili oni stronniczą opinię na temat Ziemi Obiecanej i możliwości jej podbicia, zamiast przedstawić stosunkowo obiektywną, opartą na faktach relację o sytuacji na tych terenach. Według Rambana ich zadaniem było zgromadzenie informacji na temat tej ziemi głównie w celach logistycznych, tak aby móc przygotować dobrą strategię podbicia tych terenów. Zdaniem Rasziego zostaje to wyrażone w tytule paraszy szelach lecha – „wyślij [zwiadowców] dla siebie”. Nie wykonali jednak tego zadania i wydaje się nawet, że tych dziesięciu zwiadowców było po stronie wszystkich narzekających Izraelitów, którzy ciągle szemrali przeciwko Mojżeszowi i Bogu i chcieli wrócić do Egiptu. Tak naprawdę nie wybrali się, aby zbadać Ziemię Obiecaną. Poszli tam, aby zebrać informacje, które potwierdziłyby ich narrację, żeby użyć współczesnej terminologii.

Jaką możemy z tego wynieść lekcję? Dziesięciu izraelickich zwiadowców, którym brakowało wiary w Boga, opisało Ziemię Obiecaną jako niemożliwą do podbicia. Pozostałych dwóch, Jozue i Kaleb, którzy wierzyli w Bożą pomoc, mieli o wiele bardziej pozytywną opinię o tej ziemi i możliwości jej podbicia, choć przyznali, że konieczna będzie Boża pomoc:

A Jozue, syn Nuna, i Kaleb, syn Jefunnego, spośród tych, którzy zbadali tę ziemię, rozdarli swoje szaty i rzekli do całego zboru izraelskiego: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, jest ziemią bardzo, bardzo dobrą.  Jeżeli  יהוה  ma w nas upodobanie, to wprowadzi nas do tej ziemi i da nam tę ziemię, która opływa w mleko i miód, tylko nie buntujcie się przeciwko יהוה. Nie lękajcie się ludu tej ziemi, będą oni naszym pokarmem; odeszła od nich ich osłona, a יהוה jest z nami. Nie bójcie się ich! (Lb 14, 6-9)

Cała ta historia może posłużyć za ilustrację XX-wiecznego, dowiedzionego poglądu epistemologicznego, iż nasze postrzeganie świata (i nas samych) zależy od zdobytej przez nas wcześniej wiedzy o świecie. Innymi słowy, postrzegamy i interpretujemy wszystko, co nas otacza (oraz to, co wewnątrz nas, jak nasza tożsamość) w kategoriach tego, czego już wcześniej się nauczyliśmy i naszych wcześniejszych przekonań o rzeczywistości, za pośrednictwem całego aparatu poznawczego, który stanowi główny szkielet naszej wiedzy i naszego systemu przekonań. Ten aparat poznawczy może być adekwatnym narzędziem z adekwatnym językiem do opisania rzeczywistości; może być też mniej adekwatnym albo kompletnie nieadekwatnym narzędziem do zrozumienia rzeczywistości, a zatem stanowić poważną przeszkodę dla naszego postrzegania i zdolności przetwarzania informacji. Nie jest to nowa koncepcja. Przekonanie, że podmiot ludzki odgrywa aktywną rolę w rozumieniu rzeczywistości zostało już przedstawione w pismach filozofów takich jak David Hume, Immanuel Kant, a niektóre  jego wersje można już znaleźć w pismach starożytnych greckich filozofów. Jednakże ta bazowa wiedza/przekonania, które determinują nasze postrzeganie i zdolności poznawcze, wbrew opiniom niektórych postmodernistycznych myślicieli nie stanowią absolutnej przeszkody w naszym poznaniu, która uniemożliwiałaby nam poznanie obiektywnych prawd wszechświata. Nauczyliśmy się już, jak przezwyciężać takie przeszkody; duża część dziedziny zwanej metodologią nauki dotyczy przezwyciężania różnych ograniczeń poznawczych, również takiego typu. Ogólnie mówiąc, metodologia naukowa odniosła duży sukces w tej dziedzinie i ważne jest, aby o tym wspomnieć, ponieważ niektóre postmodernistyczne koncepcje kompletnie zatarły rozróżnienie pomiędzy nauką a pseudonauką, otwierając drogę do panowania ignorancji, nihilizmu poznawczego oraz przynosząc i utrwalając różne złudzenia poznawcze.

Nasze postrzeganie determinowane jest zatem przez naszą wiedzę i przekonania. Wszystko to z kolei wpływa na nasze działania. To, co uważamy za prawdziwe, może mieć ogromny wpływ na nasze działania, a zatem na nasz los. Ale na szczęście nasze przekonania zwykle mogą zostać zweryfikowane w praktyce; a zatem, cokolwiek robimy, powinniśmy zastanowić się nad (praktycznymi) konsekwencjami naszych przekonań i nieustannie zadawać sobie pytania takie jak: do czego doprowadziły mnie moje przekonania? Czy mnie uszczęśliwiają? Jak wpływają na moje relacje z innymi ludźmi, w tym z moimi najbliższymi? Jak wpływają na moją karierę zawodową? Czy pomagają mi osiągać moje cele życiowe? Czy powinienem coś poprawić w moim systemie przekonań? Jak to się w istocie stało, że zacząłem żywić takie i takie przekonania? I tak dalej.

Błędy w tej sferze mogą mieć na nas zły wpływ; pewne konsekwencje naszych przekonań mogą być dla nas okropne –  równie złe jak te, z jakimi zmierzyli się Izraelici w naszej opowieści biblijnej. Jedynym na to remedium jest ostrożne, refleksyjne życie, w którym potrafimy przyglądać się krytycznie naszym przekonaniom, nawet tym najbardziej podstawowym, i poddawać je ponownej ocenie. Tylko to może ostatecznie uratować nas przed wieloma rzeczami, których nigdy nie chcielibyśmy doświadczać.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

 

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Judaizm i alkohol

Judaizm i alkohol

Refleksja nad paraszą Naso

Menachem Mirski

Jednym z podstawowych problemów filozoficznych, a jednocześnie praktycznych leżących u podstaw wszystkich religii, jest kontrolowanie rzeczy, na które nie mamy wpływu. Dlatego też na przestrzeni dziejów środki odurzające często stawały się przedmiotem rozważań religijnych, jak i związanych z religią rozważań prawnych. Jednym ze sposobów, w jaki nasz religia odpowiadała na wyzwania rzucane nam przez substancje rozweselające była starożytna instytucja nazireatu, która jest dość obszernie omówiona w porcji Tory na ten tydzień – ów temat obejmuje niemalże cały szósty rozdział Księgi Liczb:

Przemówił znowu Wiekuisty do Mojżesza tymi słowami: Tak mów do Izraelitów: gdy jaki mężczyzna lub kobieta złoży ślub nazireatu, aby się poświęcić dla Wiekuistego, musi się powstrzymać od wina i sycery, nie może używać octu winnego i octu z sycery ani soku z winogron; nie wolno mu jeść winogron zarówno świeżych, jak i suszonych. Przez cały czas trwania nazireatu nie będzie niczego spożywać z winnego szczepu, począwszy od winogron niedojrzałych aż do wytłoczyn.

Przez cały czas trwania nazireatu nożyce nie dotkną jego głowy. Dopóki nie upłynie okres czasu, na który poświęcił się Wiekuistemu, będzie święty i ma pozwolić, by włosy jego rosły swobodnie. W okresie, kiedy jest poświęcony dla Wiekuistego, nie może się zbliżyć do żadnego trupa. (Liczb 6:1-6)

Jak wspomniano w powyższym fragmencie, podstawowe zasady nazireatu polegały nie tylko na abstynencji od alkoholu; nazirejczykom nie wolno było również strzyc włosów ani kalać swojego szczególnego statusu świętości przez kontakt ze zmarłymi. Skupmy się jednak tutaj wyłącznie na alkoholu i pokrótce omówmy jego rolę w naszej tradycji i historii.

Negatywne skutki alkoholu były dobrze znane już w bardzo dawnych czasach, ponieważ wino było powszechnie używane na Bliskim Wschodzie jak i w całym basenie Morza Śródziemnego. Tym jednakże, czego starożytni w pełni nie rozumieli, był mechanizm fizjologiczny, który powodował irracjonalne zachowanie pijącego. Pierwotnie prawdopodobnie uważano, że alkohol zawiera nadprzyrodzone moce, którymi konkuruje z bogami. Angielskie wyrażenie „spirit”, czy polskie „spirytus” oznaczające alkohol jest lingwistyczną pozostałością po tej wierze.

Używanie i nadużywanie wina pojawia się w Torze już na początku historii ludzkości (Noe upija się po potopie, Rdz 9:21), a Tanach wielokrotnie wspomina o rozmaitych skutkach picia alkoholu. Jednakże poza szczególnym przypadkiem nazirejczyków, picie wina było uważane za normalne i właściwe – wino „rozwesela ludzkie serca” etc. (Ps 104:15; Sędziów 9:13). Nadmierne picie uważano oczywiście za formę degradacji lub za rodzaj głupiego zachowania, które może łatwo prowadzić do zachowań niestosownych lub niemoralnych (Rdz 9:20; Przyp. 20:1, 23:29. Koheleta 10:17). Jedyny wyraźny zakaz picia alkoholu dotyczył kapłanów na służbie w Miszkanie, aby nie pomarli podczas służby Bożej (Kpł 10:9) W innych okolicznościach kapłani, podobnie jak inni Izraelici, mogli swobodnie używać wina, które było zintegrowane z żydowskim rytuałem już w czasach starożytnych. Nawet bractwa żydowskie z Qumranu, ze wszystkimi ich ścisłymi regułami postępowania, nie wspominają w swoich pismach o instytucji nazireatu.

Późniejsza tradycja żydowska również zalecała umiar, nigdy jednakże całkowitą wstrzemięźliwość, i właśnie to umiarkowanie stało się trwałym elementem naszych żydowskich obyczajów. Regularnie pijemy alkohol w Szabat i inne święta żydowskie – obowiązkowo cztery kielichy wina na Pesach, powszechny minhag odurzenia w Purim, którego celem jest niemożność odróżnienia Baruch Mordechaj (Błogosławiony niech będzie Mordechaj) od Arur Haman (Przeklęty niech będzie Haman). Sefer ha-tikun, późny dziewiętnastowieczny komentarz do Szulchan Aruch zawiera zaskakujące wyliczenie naszych licznych obowiązków wznoszenia toastów:

Należy wznieść toast, kiedy buduje dom, sprzedaje dom i kiedy nasz dom się spali. Człowiek powinien wznieść toast, kiedy się żeni. Jeśli pan młody jest owdowiały, musi wypić za każdą byłą żonę; starszy mężczyzna, który poślubia dziewicę, musi wypić czterdzieści dziewięć toastów. Jeśli ojciec panny młodej odmawia wypicia toastu, para musi się rozwieść; ale polscy Chasydzi są już przyzwyczajeni do bicia krnąbrnego ojca pantoflem.

Sefer ha-tikun w rzeczywistości nie jest prawdziwym komentarzem; to porcja anonimowej satyry na rzekome ekscesy chasydzkiej kultury picia w ówczesnej Polsce. Tytuł jest grą słów na temat kabalistycznego pojęcia tikkun, czyli naprawy świata, oraz jidyszowego terminu trinkn tikn, czyli zwyczaju wznoszenia toastów z okazji jahrzeitu.

Historia przyniosła nam też inny obraz – obraz złego, trzeźwego Żyda celowo rozpijającego „biednych, Bogu ducha winnych chrześcijan”. Z różnych społeczno-ekonomicznych powodów doszło do znacznej nadreprezentacji Żydów w prowadzeniu karczm i dystrybucji alkoholu. Fakt, że Żydzi zwykle nie pijali tawernach, tylko w domach i na różnych religijnych uroczystościach wzmocnił tylko ów nikczemny wizerunek Żyda czerpiącego jedynie zyski, ale nie uczestniczącego w kulturze picia. Problem polegał na tym, że alkohol był w Polsce wielkim biznesem (i nadal jest wielkim biznesem dzisiaj), a polska szlachta ogromnie obławiała się na jego produkcji i dystrybucji. Rzecz w tym, że to Żydzi byli publiczną twarzą tego przemysłu, co doprowadziło antysemitów do wysuwania argumentów, że „polscy chłopi tak nadmiernie pili… ponieważ ci źli, trzeźwi Żydzi zmuszali ich do pijaństwa, aby móc ich łatwiej oszukać”.

Alkohol był „kulturowo zintegrowany” z judaizmem od samych jego początków. Być może właśnie dlatego wśród religijnych Żydów alkoholizm jest stosunkowo rzadkim problemem, pomimo faktu, iż nasza kultura która “wymaga od nas” dość częstego picia alkoholu. Filozofia leżąca u podstaw owej kultury głosi, że aby móc coś kontrolować, trzeba tego najpierw doświadczyć i naprawdę to poznać. Wydaje się, że to podejście działa na bardziej ogólnym, społecznym poziomie. Oczywiście ta filozofia nie sprawdzi się w przypadkach uzależnienia od alkoholu – jest ona bezradna w obliczu uszkodzenia mózgu, które jest główną przyczyną alkoholizmu. Całkowita abstynencja to także sposób kontrolowania rzeczy, których nie możemy kontrolować, i czasami jest to jedyny skuteczny sposób. Tak więc, zgodnie z naszą religią, można pić i zarazem nie należy pić, jeśli jest to konieczne. Ogromna część naszej tradycji religijnej jest oparta na religijnym “prawie precedensowym”, a wyjątki od ogólnych zasad nie są rzadkością, co jest błogosławieństwem dla wielu z nas.

Szabat szalom

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Acharei Mot

Self-esteem vs. self awareness

Thoughts on parashat Acharei Mot

Menachem Mirski

After the death of Aaron’s two sons, Nadav and Avihu, God instructs Moses regarding the atoning sacrifices to be offered by the kohanim on Yom Kippur:

God said to Moses: Tell your brother Aaron that he is not to come at will into the Shrine behind the curtain, in front of the cover that is upon the ark, lest he die; for I appear in the cloud over the cover. Thus only shall Aaron enter the Shrine: with a bull of the herd for a sin offering and a ram for a burnt offering. […] And from the Israelite community he shall take two he-goats for a sin offering and a ram for a burnt offering. Aaron is to offer his own bull of sin offering, to make expiation for himself and for his household. (Leviticus 16:2-6)

What did this expiation look like? Our Sages teach us that it was done through verbal confession of sins:

And the priest places his two hands on the bull and confesses. And this is what he would say in his confession: Please, God, I have sinned, I have done wrong, and I have rebelled before You, I and my family. (Mishna Yoma 3:8)

The Hebrew word for confession, vidui, comes from the verb lehitvadot – to confess – which is in Hebrew a reflexive verb (as, generally speaking, all the verbs of the binyan hitpael). Therefore, according to Rabbi Samson Raphael Hirsh, the confession ordained by the Torah does not consist of a confession of sins made to another person; furthermore, it is not even a confession made to God, but as its grammatical reflexive form implies, it is confession in which sinner makes himself aware of his sin:

We should not conceal our past misdemeanors from ourselves but regard them with an unprejudiced eye, without extenuation. We should admit to ourselves that not only should we have acted differently but that it was in our power to have acted differently. By doing this we admit and proclaim our freedom of choice, and when we utter the formula “I have sinned” in all sincerity, we include the idea “I shall not repeat the offence”. (Hirsh on Leviticus 16:4)

Thus, the essence of the confession experience is self-awareness. But self-awareness is also an essential part of all our interpersonal interactions. And here we touch on a significant problem. In the last few decades, starting from the 1970s with Generation X through Generation Y and Z, there has been a real flood of narcissistic and self-centered attitudes, among both men and women. The psychological core of this phenomenon is, in my opinion, low self-awareness regarding certain traits of one’s own character. All of this has its origins in upbringing and has been largely caused by the psychological and socio-cultural concepts openly promoted in the Western culture, such as the concept of self-esteem or other concepts of self-acceptance. These concepts, very often expressed in the form of slogans, like “love yourself”, “everybody is special” etc. seem to be forms of positive, corrective reactions to common, negative socio-cultural practices, to something I would call “the culture of constant degrading and humiliating each other” (someone who grew up in the Polish provinces in the 1980s and 1990s knows what I’m talking about), still present until today in some areas of the Western World. This new (in those days) philosophy of upbringing has definitely had a positive impact on our life, freeing individuals from malice and resentment coming from the social environment. But these doctrines also generate side effects that are profoundly damaging to us, both psychologically and socially. Slogans and concepts of that kind should be applied only to the spheres of human identity – religious, national or sexual. Nobody should be entitled to tell you what you should believe in or to what social group you should belong. However, if we apply these kinds of philosophies to other areas of life, like those pertaining to character or moral issues, they can, and usually do, a lot of damage.

Let’s focus on the self-esteem concept for a moment. It basically teaches you to regard yourself with esteem, no matter what you do or who you are, because it builds your confidence and you need confidence to succeed in your life. Fair enough. But if so, why don’t we just call it confidence? Here is the problem: confidence must be earned. We earn confidence by learning, practicing, working, developing our skills etc. If you just focus on building your confidence it’s likely you will become delusional about yourself. With no connection to reality you can score 90-100% in self-esteem tests, then become an unemployed alcoholic and still score 90-100% in these tests. It is so because the whole point of self-esteem is to be proud of yourself even if there is absolutely no reason to be proud of yourself. Self-esteem can be then called ‘unearned confidence’. It equips you for nothing. It won’t help you at school, it won’t help you at work – it will stifle your career and ambitions, and it will certainly wreck havoc on your relationships. Sure, insecurity and self-doubt can also be damaging but at least there is a chance that they may drive you to be better, in whatever field or area. A person with high self-esteem, also known as narcissist, feels good about himself on the basis of nothing.

We all know self-centered, egotistic people who talk all the time only about themselves. Obviously it’s not a binary issue, we can say that everyone is more or less self-centered. But there are extreme examples in this matter and that’s what I’m focusing on here. Self-centered and narcissistic people often impress others with their life stories, achievements etc. But it is all temporary because that kind of psychological constitution causes many problems. Highly self-centered people constantly overlook or ignore the needs of others. In some cases they don’t even leave other people room to express themselves. By being blind other people’s needs and feelings they inflict emotional harm on them. People like that often have no ability to listen and are more likely to be dismissive of other people’s ideas and thoughts. All of that tremendously affects their connections with other people, particularly the matters of love and friendship, making them incapable of being in long-term love relationships.

On top of that highly self-centered people often have a tendency to overlook their flaws and sins. But being self-centered or narcissistic doesn’t make you by definition a bad person. It’s often difficult to qualify their behavior morally, as something bad or morally questionable. Highly narcissistic or egocentric people may be morally ok and may be right in their moral judgments about themselves: “I don’t steal, I don’t lie, I have never tried to seduce a married person… So what’s the problem?” Therefore, we often don’t have moral tools to judge them or to inspire them to change their behavior. The only remedy for this is self-awareness, which often takes years to develop. But this is where our tradition can be of great help for us: it constantly makes us more social, more sensitive to the needs of others and it contains a lot of wisdom in this matter.

 Shabbat shalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

 

Acharei Mot

Samoocena a samoświadomość

Refleksja nad paraszą Acharei Mot

Menachem Mirski 

Po śmierci dwóch synów Aarona, Nadaba i Abihu, Bóg poucza Mojżesza o ofiarach przebłagalnych, które miały być składane przez kohanim w Jom Kippur:

Wiekuisty powiedział do Mojżesza: «Powiedz Aaronowi, swojemu bratu, żeby nie w każdym czasie wchodził do Miejsca Najświętszego poza zasłonę, przed przebłagalnię, która jest na arce, aby nie umarł, kiedy będę się ukazywać w obłoku nad przebłagalnią. Oto jak Aaron będzie wchodzić do Miejsca Najświętszego: weźmie młodego cielca na ofiarę przebłagalną i barana na ofiarę całopalną. Od społeczności Izraelitów weźmie dwa kozły na ofiarę przebłagalną i jednego barana na ofiarę całopalną. Potem Aaron przyprowadzi cielca na ofiarę przebłagalną za siebie samego i dokona przebłagania za siebie i za swój dom. (Kpł 16:2-6)

Jak wyglądało owo przebłaganie, owa ekspiacja? Nasi Mędrcy uczą nas, że dokonywano jej  poprzez ustne wyznanie grzechów:

Kapłan kładzie obie ręce na byku i spowiada się. I oto, co mówi w swoim wyznaniu: Proszę cię Boże [i wyznaję że] zgrzeszyłem, popełniłem nieprawość oraz czyniłem źle przed obliczem Twoim, [zarówno] ja, jak i [osoby z mojego] domostwa. (Miszna Joma 3:8)

Hebrajskie słowo oznaczające spowiedź, vidui, pochodzi od czasownika lehitvadot – wyznać – który jest w języku hebrajskim czasownikiem zwrotnym (podobnie jak zasadniczo wszystkie czasowniki z binjanu hitpael). W związku z powyższym, zdaniem rabina Samsona Rafaela Hirsza, spowiedź nakazana przez Torę nie polega na wyznaniu grzechów drugiej osobie; więcej, nie chodzi tu nawet o wyznanie grzechów przed samym Bogiem, ale, jak sugeruje owa refleksyjna forma gramatyczna, spowiedź nakazana przez Torę to spowiedź, w której grzesznik uświadamia sobie grzech przed samym sobą:

Nie powinniśmy ukrywać przed sobą naszych przeszłych wykroczeń, lecz patrzeć na nie nieuprzedzonym okiem, bez zamiaru ich łagodzenia. Powinniśmy przed samym sobą przyznać, że nie tylko powinniśmy byli postąpić inaczej, ale również, że było w naszej mocy postąpić inaczej. Czyniąc to, wyznajemy i konstatujemy naszą wolność wyboru, a tym samym kiedy wypowiadamy z całą szczerością formułę „zgrzeszyłem”, zawieramy w niej [także] ideę „nie powtórzę [owego] przestępstwa”. (Komentarz Hirsza odnośnie Kpł 16:4)

Istotą doświadczenia spowiedzi jest zatem samoświadomość. Ale samoświadomość jest również istotną częścią wszystkich naszych interakcji międzyludzkich. I tu dotykamy istotnego problemu. W ostatnich kilku dekadach, począwszy od pokolenia X, poprzez pokolenie Y oraz Z, mamy do czynienia z prawdziwym wysypem postaw narcystycznych i egocentrycznych, zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Psychologicznym rdzeniem tego zjawiska jest, w mojej opinii, niska samoświadomość w odniesieniu do pewnych cech własnego charakteru. Wszystko to ma swoje korzenie w wychowaniu i jest w dużej mierze spowodowane przez psychologiczne i społeczno-kulturowe koncepcje otwarcie promowane w kulturze zachodniej, takie jak koncepcje samooceny czy inne koncepcje samoakceptacji. Koncepcje te, bardzo często wyrażane w formie haseł, takich jak „kochaj samego siebie”, „każdy jest wyjątkowy” itp., wydają się być formami pozytywnych, korygujących reakcji na powszechne, negatywne praktyki społeczno-kulturowe, które nazwałbym „kulturą nieustannego gnojenia i poniżania się nawzajem”, które są wciąż obecne do w niektórych rejonach naszego kręgu kulturowego (ktoś, kto wychował się na polskiej prowincji w latach 80 i 90 przypuszczalnie wie, o czym mówię). Owszem, ta nowa (w tamtych czasach) filozofia wychowania zdecydowanie pozytywnie wpłynęła na nasze życie, uwalniając jednostki od złośliwości i resentymentów pochodzących ze społecznego otoczenia. Ale tego rodzaju doktryny generują również skutki uboczne, które są dla nas głęboko szkodliwe, zarówno pod względem psychologicznym, jak i społecznym. Tego rodzaju koncepcje i hasła należy stosować tylko w sferach ludzkiej tożsamości – religijnej, narodowej czy seksualnej. Nikt nie powinien mieć prawa mówić ci, w co powinieneś wierzyć lub do jakiej grupy społecznej powinieneś należeć. Jeśli natomiast stosujemy tego rodzaju filozofię w innych dziedzinach naszego społecznego życia, a w szczególności w kwestiach moralnych lub dotyczących ludzkiego charakteru, tego rodzaju frazesy mogą wyrządzić – i zwykle wyrządzają – wiele szkód.

Skupmy się przez chwilę na koncepcjach poczucia własnej wartości. Z grubsza rzecz biorąc  doradzają one nam poważać i doceniać samych siebie, bez względu na to, co robimy i kim jesteśmy, ponieważ to buduje naszą pewność siebie, bowiem potrzebujemy owej pewności, aby odnieść w życiu sukces. W porządku, dlaczego jednak skoncentrujemy się po prostu na pewności siebie? Rzecz w tym, że na ową pewność siebie trzeba sobie zapracować. Zdobywamy pewność siebie ucząc się, ćwicząc, pracując, rozwijając nasze umiejętności itp. Jeśli skupisz się wyłącznie na rozwijaniu pewności siebie, może ostatecznie skończyć z wieloma urojeniami na swój temat. Nie dbając o to kim rzeczywiście jesteś, możesz uzyskać wspaniałe 90-100% wyniki w testach samooceny, zostać bezrobotnym alkoholikiem i nadal uzyskiwać 90-100% w tych testach. Dzieje się tak, ponieważ celem ostatecznym filozofii poczucia własnej wartości jest bycie z siebie dumnym, nawet jeśli nie ma ku temu absolutnie żadnego powodu. Sztucznie stymulowane poczucie własnej wartości można nazwać „niezasłużoną pewnością siebie”. Nic ci to ostatecznie nie daje,  nie pomoże ci w szkole, nie pomoże ci w pracy, ostatecznie zdusi twoją karierę i ambicje, i z pewnością zrujnuje twoje relacje z innymi ludźmi, w szczególności zaś relacje miłosne. Oczywiście, niepewność, brak wiary i zwątpienie w samego siebie mogą być również szkodliwe; te jednakże przynajmniej mogą cię zmotywować, by stać się kimś lepszym, w jakiejkolwiek dziedzinie. Osoba o wysokiej samoocenie, określana również mianem narcyza, czuje się ze sobą dobrze na podstawie absolutnie niczego.

Przypuszczalnie każdy z nas spotkał na swojej drodze egocentrycznych, narcystycznych ludzi, którzy bez przerwy mówią tylko o sobie. Oczywiście nie jest to kwestia binarna, i można powiedzieć, że każdy człowiek jest w mniejszym lub większym stopniu egocentryczny. Mamy jednak w tej materii przykłady ekstremalne i na tym się tutaj skupiam. Egocentryczni i narcystyczni ludzie często imponują innym swoim życiorysem, osiągnięciami itp. Ale to wszystko jest tymczasowe, ponieważ tego rodzaju psychologiczna konstytucja powoduje wiele problemów. Osoby wysoce egocentryczne nieustannie przeoczają lub ignorują potrzeby innych ludzi. W niektórych, skrajnych przypadkach nie pozostawiają nawet innym miejsca na wyrażenie samych siebie. Będąc ślepym na potrzeby i uczucia innych ludzi wyrządzają im krzywdę emocjonalną. Osoby wysoko egocentryczne zwykle nie potrafią słuchać innych ludzi i w rezultacie lekceważą ich pomysły i idee. Wszystko to ogromnie wpływa na ich relacje z innymi, szczególnie na ich relacje miłosne, co często czyni ich niezdolnymi do pozostania w długotrwałych związkach.

Co więcej, ludzie wysoko egocentryczni mają często tendencję do przeoczenia swoich wad i grzechów. Jednakże bycie egocentrycznym lub narcystycznym nie czyni cię z definicji złym człowiekiem. Bardzo często trudno jest zakwalifikować moralnie tego rodzaju zachowania jako złe lub choćby moralnie wątpliwe. Osoba wysoko narcystyczna może być moralnie w porządku i może mieć rację w moralnej ocenie samej siebie: „Nie kradnę, nie kłamię, nigdy nie próbowałem uwieść kogoś zamężnego/żonatego… Więc w czym problem?”. Dlatego często nie mamy narzędzi moralnych, aby ich osądzać lub inspirować do zmiany zachowania. Jedynym na to lekarstwem jest samoświadomość, którą się często rozwija latami. Ale tutaj nasza tradycja może nam bardzo pomóc: nieustannie czyni nas ona bardziej ludźmi społecznymi, bardziej wrażliwymi na potrzeby innych i zawiera w sobie bardzo wiele mądrości odnośnie wszystkich tych kwestii.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.