Co robić, aby żyć długo i szczęśliwie

Co robić, aby żyć długo i szczęśliwie

Refleksja nad paraszą Noach

Menachem Mirski

Bojaźń Pana przedłuża życie, lecz lata bezbożnego skracają się.

Prz 10, 27

Nieśmiertelność jest odwiecznym ludzkim pragnieniem, a motyw ten przenika  wszystkie religie i kultury na świecie, łącznie z kulturą świecką. Motyw ten dostrzegamy wszędzie. Zarówno literatura, sztuka jak i kinematografia przyjmowały różne warianty w różnych epokach, aby zilustrować fascynację nieśmiertelnością. Wedle koncepcji renesansowej wieczne życie uzyskuje się poprzez własne dzieła artystyczne albo intelektualne, zaś współczesna koncepcja przedłużania ludzkiego życia opiera się na wykorzystaniu odkryć nauki i medycyny. Marzenie o nieśmiertelności wyrażone w erze współczesnej jako długowieczność wydaje się być nieodłącznym przedłużeniem ludzkiego instynktu przetrwania, a jednocześnie wyrazem bezgranicznej afirmacji życia, entuzjastycznym „TAK” dla ludzkiej egzystencji.

Wedle Bereszit/Księgi Rodzaju i przedstawionej w niej opowieści o stworzeniu nieśmiertelność, a przynajmniej długowieczność, była pierwotnym stanem właściwym dla ludzkiej egzystencji, choć idea ta nie została jednoznacznie wyrażona w Biblii. Wiemy tylko, że Adam i Ewa zostali ukarani śmiercią, czy też śmiertelnością, za ich pierwszy grzech – zjedzenie owocu z Drzewa Wiedzy o Dobru i Złu – i z tego faktu możemy wywnioskować, że ich poprzednia egzystencja miała nieco inny charakter. Jednakże pomimo tej kary biblijny Adam cieszył się życiem przez 930 lata (Rdz 5, 5) i taka była typowa przewidywana długość życia wszystkich potomków Adama (i przypuszczalnie wszystkich innych żyjących wówczas ludzi) aż do Noego, który według Biblii żył 950 lat.

W czytanej w tym tygodniu porcji Tory znajdziemy genealogię potomków Noego, zaczynając od syna Noego, Sema, aż po Teracha, ojca Abrahama.  Następnie życie każdego kolejnego pokolenia jest krótsze: Sem żył 600 lat, jego wnuk Szelach 433 lata, wnuk Szelacha, Peleg, żył 239 lat, a ostatni potomek, o którym się tutaj wspomina, Terach, żył 205 lat. Wszystko to zostało zarządzone przez Boga przed potopem (Bereszit/Rdz 6, 3.) Wedle mojej interpretacji tych fragmentów biblijnych była to kara za ludzką niegodziwość i skłonność do czynienia zła, którego dopuszczali się pomimo tego, że zostali obdarzeni boskimi cechami… i mimo ostrzeżenia bezpośrednio od Boga! (Rdz 6, 1-6).

Tradycyjne wyjaśnienie długiego życia to: „dużo do zrobienia i zbyt mała  liczba osób, żeby to zrobić”. Na świecie było niewielu ludzi i każda osoba z pewnością przychodziła na świat z zestawem misji do wypełnienia. A zatem w owym czasie ludzie mieli duże, „wszechogarniające” dusze, a zatem żyli dłużej, aby wykonać wyznaczone im zadania. W późniejszych pokoleniach te ogromne dusze zostały rozdzielone na tysiące i miliony jednostek w formie mniejszych dusz, które miały mniej do zrobienia, a zatem przysługiwał im krótszy czas życia, aby wypełnić te zadania.

Jednakże wydaje mi się, że nie musimy rozumieć tych fragmentów dosłownie i nie musimy wierzyć, że wszystkie te osoby faktycznie żyły po 200-900 lat. Tutaj Biblia nie przemawia do nas językiem faktów. Treści te miały prawdopodobnie na celu zmotywować ludzi, żeby postępowali moralnie. Ważne jest tutaj przesłanie: nasza długość życia jest uzależniona od tego, czy postępujemy moralnie.

Koncepcja ta została wyrażona w Biblii wielokrotnie:

Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. (Wj 20, 12)

W księdze Przysłów znajdziemy odwróconą wersję tego przykazania:

Kto przeklina swojego ojca i swoją matkę, tego lampa z nastaniem ciemności gaśnie. (Prz 20, 20)

W dodatku do przysłowia cytowanego na początku, oto inne przysłowie  wyrażające podobną koncepcję:

Początkiem mądrości jest bojaźń Pana, a poznanie Świętego – to rozum, gdyż przeze mnie rozmnożą się twoje dni i przedłużą się lata twojego życia. (Prz 9, 10-11)

Mamy też nieco ostrzejszą wersję tej mądrości w Księdze Koheleta:

Nie bądź zbyt grzeszny ani zbyt głupi: dlaczego miałbyś przedwcześnie umierać? (Koh 7, 17)

Ale nie musimy tak bardzo zagłębiać się w Biblię, żeby znaleźć więcej fragmentów z podobnym przesłaniem. Wystarczy otworzyć nasze modlitewniki i wyrecytować drugi ustęp naszej codziennej modlitwy – Szema we’ahawta, gdzie stwierdza się, że wszystkie przykazania zostały ofiarowane,

(…) aby pomnożyły się dni wasze i dni waszych [dzieci] w ziemi, którą Pan poprzysiągł dać waszym ojcom, tak jak dni niebios, które są nad ziemią. (Pwt 11, 21)

W rzeczywistości cały system przykazań Tory służy nie tylko temu, aby wieść dobre i moralne życie, ale również życie wypełnione sensem, w którym każde ludzkie działanie wypełnione jest znaczeniem. Wszystko to pogłębia treść naszego życia i zapewnia źródło motywacji, aby żyć i walczyć z napotykanymi przez nas przeszkodami. Ale to nie wszystko: skoro już o tym mowa, to Tora uczy nas również, abyśmy kierowali się w życiu umiarem. Ponieważ umiarkowanie również może przedłużyć nasze życie – po prostu dlatego, że brak umiarkowania może je skrócić.

Przykazania uczą nas też, aby żyć uważnie i roztropnie. Uczą nas, żeby myśleć przed każdym działaniem i żeby przewidywać jego efekty. Na przykład jeśli będziemy unikać niepotrzebnego ryzyka i będziemy uważać, żeby nie podejmować bazujących na negatywnych emocjach, nieprzemyślanych albo pochopnych decyzji, to będziemy nieuchronnie podejmować mądre i przemyślane decyzje, które prowadzą do dłuższego życia.

A zatem, poprzez łączne wypełnianie praw Tory – i życie w uważny, pragmatyczny sposób i z miłością wobec innych – możemy wspólnie powiedzieć entuzjastyczne „TAK” wobec ludzkiej egzystencji i wypełnić wizję proroka:

Nie będzie już tam niemowlęcia, które by żyło tylko kilka dni, ani starca, który by nie dożył swojego wieku, gdyż za młodzieńca będzie uchodził, kto umrze jako stuletni, a kto grzeszy, dopiero mając sto lat będzie dotknięty klątwą. (Iz 65, 20)

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

 

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Nicawim-Wajelech

Otwórz swoje serce, żeby otrzymać błogosławieństwo

Refleksja nad paraszą Nicawim-Wajelech

Menachem Mirski 

Ludzie są istotami religijnymi. Oznacza to, że mamy naturalną skłonność do tworzenia religii albo czegoś, co zajmuje się od strony metafizycznej  problematyczną tajemnicą ludzkiej egzystencji. Za każdym razem, kiedy ludzie chcą się pozbyć religii, coś innego wypełnia tę lukę i staje się nową religią. Tą nową religią jest zwykle jakaś ideologia polityczna, zideologizowana nauka albo przypadkowy nurt filozoficzny, który był akurat popularny w owym czasie.

Problem polega na tym, że tego, co metafizyczne, nie da się zastąpić czymś fizycznym, naukowym albo politycznym. Ilekroć ludzkość próbuje tak uczynić, wyrządza sobie na dłuższą metę krzywdę.

To, co jest zakryte, należy do Pana, Boga naszego, a co jest jawne, do nas i do naszych [dzieci] po wieczne czasy, abyśmy wypełniali wszystkie słowa tego [nauczania].

(Pwt 29, 28)

Nie możemy tłumić ani pozbyć się naszych potrzeb metafizycznych. Nie możemy uciec od naszej potrzeby transcendencji. Dlaczego? Dlatego, że tłumienie przez nas rzeczy, które należą do naszego Boga skończy się, prędzej czy później, zaprzeczeniem naszej własnej istocie i nihilizmem. Zostaliśmy stworzeni na boże podobieństwo, co oznacza, że w naturalny sposób dążymy do tego, co boskie. Nasze dążenia religijne są dążeniem do czegoś świętego i wiecznego – czegoś, co jest dobre, czegoś, co nie przemija. Ta wieczna i dobra rzecz musi być w stanie naznaczyć wszystko, co sami z siebie robimy i czego doświadczamy – naznaczać to znaczeniem.

Naznaczać oznacza afirmować, a nie podporządkowywać – i żadna nauka, żadna ideologia polityczna ani filozofia nie jest w stanie w pełni tego dokonać. Dlaczego? Gdyż wytwory ludzkiego intelektu są, z definicji, ograniczone. Nauka i filozofia mogą zaoferować ci wyjaśnienie, a ideologia polityczna może dać ci cel. Religia daje ci znaczenie.

Koniec końców ludzki intelekt jest po to, aby służyć, aby ułatwiać nam życie i czynić je wygodniejszym i bardziej przewidywalnym. Religia bardzo często robi coś przeciwnego albo przynajmniej zaczyna się od czegoś przeciwnego. Judaizm, nasza religia, nie afirmuje naszego życia bezwarunkowo. Afirmuje je głęboko, ale tylko wtedy, kiedy wnosimy świętość, dobro i sprawiedliwość.  Afirmuje życie z duchowością, która celowo otwiera się na nieznane i ukryte rzeczy. Żadna z tych ukrytych rzeczy ani świętość czy też dobro nie są koncepcjami, które można by zdefiniować politycznie albo naukowo bez rozłożenia ich na części.

Gdy tedy przyjdzie na cię to wszystko, błogosławieństwo i przekleństwo, które ci przedłożyłem, i weźmiesz je sobie do serca pośród wszystkich narodów, dokąd wypędzi cię Pan, Bóg twój, i nawrócisz się do Pana, Boga twego, i będziesz słuchał jego głosu zgodnie z tym wszystkim, co ja ci dziś nakazuję, ty i twoje [dzieci], z całego serca twego i z całej duszy twojej, to wtedy przywróci Pan, Bóg twój, twoich jeńców i zmiłuje się nad tobą, i zgromadzi cię z powrotem ze wszystkich ludów, gdzie cię rozproszył Pan, Bóg twój. Choćby twoi wygnańcy byli na krańcu nieba, to i stamtąd zgromadzi cię Pan, Bóg twój, i stamtąd cię zabierze, i sprowadzi cię Pan, Bóg twój, do ziemi, którą posiadali twoi ojcowie, i posiądziesz ją i ty, i uczyni cię szczęśliwszym i liczniejszym od twoich ojców. I [otworzy] Pan, Bóg twój, twoje serce i serce twego potomstwa, abyś miłował Pana, Boga twego, z całego serca twego i z całej duszy twojej, abyś żył. (Pwt 30, 1-6)

Te słowa zawierają nieskończoną, bożą obietnicę. Zauważmy, że nie stawiają one wielu warunków. Jest tylko jeden, zasadniczy warunek: musimy powrócić do Boga, do wszystkiego, co On nam wyjawił na Górze Synaj.

Wszystko, co jest ukryte, jest znane Bogu. Podczas nadchodzących Wielkich Świąt zachęcam was wszystkich do wyrażania przed Nim wszystkiego, co jest w nas ukryte, z całych naszych serc i z całych naszych dusz. Jeśli to zrobimy, On zwróci ku nam swe oblicze i pobłogosławi nas całą swoją szczodrością.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

Balak

Skup się na rzeczach, na które masz wpływ, a nie na emocjach, jakie wzbudzają w tobie różne rzeczy.

Refleksja nad paraszą Balak

 

Menachem Mirski

Postęp technologiczny i prędkość wymiany informacji we współczesnym świecie niosą ze sobą wiele korzyści. Mamy w zasięgu ręki praktycznie wszystko, czego potrzebujemy: możemy kupić prawie wszystko, co tylko chcemy w ciągu kilku minut i mieć to w naszych rękach następnego dnia; możemy zamówić bilety, żeby odwiedzić kraje, w których nigdy wcześniej nie byliśmy i zarezerwować pokoje hotelowe na nasz pobyt w owym miejscu; możemy natychmiast uzyskać dostęp do dowolnego filmu/książki/informacji/wiedzy, jakich sobie tylko zażyczymy. Możemy nawet znaleźć partnera życiowego bez wychodzenia z domu.

Wszystko to ma jednak również swoje minusy. Wystarczy otworzyć wiadomości albo dowolną platformę mediów społecznościowych, żeby znaleźć informacje, które podnoszą nam ciśnienie i wywołują w nas przerażenie, frustrację, gniew albo nawet depresję, i nie zawsze łatwo jest wrócić potem do równowagi. W zależności od znaczenia i wagi tych „złych informacji” odzyskanie spokoju umysłu może nam zająć trochę czasu.

W czytanej w tym tygodniu porcji Tory, Balak, król Moabu dostaje informacje, które niepokoją go i przerażają. Wszystko to dzieje się po tym, jak Izraelici rozłożyli namioty na równinie Moabu po drugiej stronie Jordanu, naprzeciwko Jerycha:

„Balak, syn Sippora, widział wszystko, co uczynił Izrael Amorytom.  Wtedy strach ogarnął Moab przed tym ludem, który był tak liczny, i lękał się Moab Izraelitów. Rzekł więc Moab do starszych spośród Midianitów: Teraz to mnóstwo pożre wszystko wokół nas, jak wół żre trawę na polu. Wówczas królem Moabu był Balak, syn Sippora. On też wysłał posłów do Balaama, syna Beora, do Petor nad [Eufratem] w kraju Ammawitów, aby go zaprosili tymi słowami: Oto lud, który wyszedł z Egiptu, okrył powierzchnię ziemi i osiadł naprzeciw mnie”. (Lb 22, 2-5)

Balak przekonuje proroka Balaama, żeby przeklął Izraelitów, tak żeby Balak mógł ich pokonać i wypędzić ich z tego regionu. Z początku Balaam odmawia i odsyła posłańców Balaka, jako że otrzymał przesłanie od Boga, że nie może przekląć Izraelitów, ponieważ Bóg już ich pobłogosławił (Lb 22, 12). Jednakże Balak jest niewzruszony i wysyła swoich posłańców raz jeszcze z tym samym żądaniem, oferując mu w zamian różne szczodre dary. Potem przesłanie, jakie dostaje Balaam od Boga, jest nieco inne:

„Skoro mężowie ci przyszli, aby cię zabrać, wstań, a idź z nimi, lecz uczynisz tylko to, co ci powiem”. (Lb 22, 20)

Ale choć Balaam dostał wybór i mógł pójść z posłańcami Balaka, żeby wypełnić jego rozkazy, to Bóg się rozsierdził i robi wszystko tak, żeby pokrzyżować im plany. Po drodze Balaam zostaje zbesztany przez swoją oślicę, która widzi anioła Boga blokującego im drogę. Kiedy Balaam w końcu dociera do wyznaczonego miejsca na granicy kraju, z którego jest w stanie dostrzec Izraelitów i ich przekląć, trzy razy próbuje wypowiedzieć swoje przekleństwa, z trzech różnych punktów obserwacyjnych. Za każdym razem zamiast przekleństwa wypowiada błogosławieństwo i proroctwa o tym, jak wrogowie Izraela zostaną pokonani. (Lb 23-24)

Jak wiemy, Tora nie wierzy we wróżby ani magię. W tej konkretnej historii Tora uświadamia nam coś jeszcze dobitniej: jeśli kogoś przeklniemy, to nie tylko nie przyniesie to spodziewanego przez nas efektu, ale przyniesie odwrotny skutek. Przesłanie tej historii służy mocnemu zdyskredytowaniu zabobonów i wiary w praktyki magiczne. Co więcej, postać Balaka pokazuje nam obrazowo, co się dzieje z ludźmi, którzy wierzą w tego rodzaju praktyki: rodzi się w nich tylko większa frustracja i gniew, kiedy przekonują się, że ich działania są w istocie przeciwskuteczne. Ale to nie wszystko. Każdy element tej historii ma w zamierzeniu otrzeźwić człowieka zaangażowanego w tego rodzaju irracjonalne praktyki. Trudno byłoby wyrazić to jaśniej niż poprzez włożenie tej krytyki w usta oślicy:

„Wówczas otworzył Pan usta oślicy, i rzekła do Balaama: Cóż ci uczyniłam, żeś mnie zbił już trzy razy? (29) Balaam odpowiedział oślicy: Dlatego, żeś sobie drwiła ze mnie. Gdybym tak miał miecz w ręku, już bym cię zabił!” (Lb 22, 28-29)

Było to otrzeźwiające doświadczenie dla Balaama, który chwilę później przyznał, że popełnił błąd. On, który był jasnowidzem i prorokiem, który twierdził, że zgłębia tajemnice czasu, nie mógł nawet zobaczyć tego, co zobaczyła jego oślica. Nie był to koniec tej historii, jako że daremność tych praktyk musiała dotrzeć do wszystkich (jest to, ogólnie rzecz biorąc, typowa cecha narracji biblijnych). Wola Najwyższego weźmie górę nad magicznymi rytuałami – nieważne, jak bardzo by nie były zwielokrotnione (tak jak zbudowanie siedmiu ołtarzy i składanie na nich w ofierze zwierząt, Lb 22, 40-41). Izraelowi miało się dobrze powodzić – takie było boskie zarządzenie.

Przesłanie to miało również dotrzeć do nas samych. Pomimo tego, iż większość „współczesnych” ludzi nie wierzy w praktyki magiczne i ich skuteczność, to często, instynktownie albo podświadomie, angażujemy się w tego typu praktyki. Jeśli coś ułoży się nie po naszej myśli, jeśli ktoś lub coś nieustannie działa przeciwko nam, czujemy się sfrustrowani, wpadamy w złość i przeklinamy. Jest to typowy, psychologiczny mechanizm reagowania. Przeklinanie kogoś albo czegoś, czego nie lubimy może nam przynieść tymczasową ulgę, ale nie ma to żadnego wpływu na obiektywną rzeczywistość, w której istnieją przeklinane przez nas rzeczy. W rzeczywistości, tak samo jak w naszej historii biblijnej, często przynosi to odwrotny skutek: przeklinając coś, marnujemy nasz czas i energię, zamiast robić coś produktywnego. Utknęliśmy emocjonalnie i umysłowo w sytuacji, która nam się nie podoba i nie idziemy do przodu. Zmagamy się tylko umysłowo z przeszkodami, które mogą być nie do pokonania albo często nie są nawet realne. Ostatecznie może to mieć negatywny wpływ nie tylko na sytuację, w jakiej się znajdujemy, ale również na nasze zdrowie psychiczne.

Do jakiego stopnia to ode mnie zależy? Oto pytanie, jakie powinniśmy sobie nieustannie zadawać. Nie powinniśmy poświęcać zbyt dużo czasu i energii rzeczom, na które nie mamy wpływu. Zamiast tego zachowujmy otwarty umysł i zmysły, ponieważ otaczający nas świat (albo sam Bóg) często uczy nas, co jest w naszym zasięgu, a co nie jest. Wszechświat zwykle nie wysyła nam tego przesłania poprzez „usta mówiącej oślicy”, ale takie skrajne sytuacje faktycznie się zdarzają. Jeśli nagle napotkasz nieoczekiwane przeszkody, pomyśl dwa razy i zastanów się jeszcze raz nad swoim działaniem. Czy cele, jakie sobie wyznaczasz, są naprawdę warte zachodu?  Bo jest możliwość, że jeśli uda ci się je zrealizować, to rezultaty mogą być odwrotne od tych, jakich się spodziewasz.

A zatem lepiej skupić się na tych rzeczach i kwestiach, na które masz wpływ: na twoich codziennych relacjach z ludźmi, na twojej codziennej pracy i obowiązkach. Skup się na rzeczach w twoim bliskim otoczeniu, gdzie możesz czynić dobro albo doprowadzić do pożądanej zmiany. Nie mówię: „nie bądź idealistą” albo: „skup się tylko na sprawach niecierpiących zwłoki”. Możesz mieć i w istocie masz wpływ na rzeczy, które przynależą do odległej przyszłości. Jeśli możesz sobie wyobrazić realistyczny plan określający, jak je osiągnąć, wówczas droga do ich wdrożenia w życie jest otwarta.

Jednakże, jeśli czujesz gniew, jesteś wkurzony i sfrustrowany, postaraj się nie eskalować sytuacji. W takich momentach pomyśl o tym, co możesz zrobić dla innych. Może twój brat/matka/przyjaciel/współpracownik/partner potrzebuje pomocy? Może zapomniałeś o czymś, o co ktoś cię poprosił? Zrób coś dobrego, coś pożytecznego – tu i teraz. Zamiast walić głową w mur i narzekać, że świat nie jest taki, jaki w twoim przekonaniu powinien być – zrób coś dobrego i pożytecznego. Nikt nie obiecał, że życie będzie piękne i bezbolesne. Świat, w którym żyjemy, jest zbudowany z cegieł i zaprawy naszych codziennych dobrych uczynków. Dodaj co najmniej jedną albo dwie cegły, zanim zaczniesz obwiniać swojego znajomego, współpracownika, partnera, system albo społeczeństwo.

Szabat szalom,

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

 

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Wesprzyj czy po prostu zostaw w spokoju? Refleksja nad paraszą Miszpatim

Wesprzyj czy po prostu zostaw w spokoju?

Refleksja nad paraszą Miszpatim

Porcja Tory na ten tydzień zaczyna się od XXI rozdziału Księgi Wyjścia, czyli od rozdziału, który następuje zaraz po tym, który zawiera Dekalog. Cztery rozdziały naszej paraszy zawierają szereg przepisów o charakterze moralnym, rytualnym, jak również z dziedziny prawa rodzinnego, cywilnego oraz karnego. Jakkolwiek w Torze nie ma nic mniej lub bardziej ważnego, ponieważ jako całość stanowi ona system boskiego prawa, to jednak w toku dziejów pewne jej prawa, przynajmniej w swoim dosłownym rozumieniu, wydają się być bardziej „aktualne” aniżeli inne. W mojej opinii, zresztą nie tylko w mojej, na szczególną uwagę zasługują następujące wersety:

Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami.

(Szemot/Exodus 22:20-23)

Chociaż niektórym może się wydawać, ze Tora w swoich przepisach jest bardzo szczegółowa, jest to dość powierzchowne wyobrażenie. Biorąc pod uwagę jej totalność, bardzo często okazuje się, że prawa Tory są dość ogólne i wymagają dookreślenia. Tym też od wieków zajmują się rabini, „rozpakowując”, używając języka informatyki, „skompresjowane treści”, które ona w sobie zawiera. Także prawo dotyczące cudzoziemców, wdów oraz sierot wymaga dookreślenia. Rozważając powyższe wersety warto więc sięgnąć do choćby dwóch spośród najznamienitszych komentatorów. Raszi przykładowo stwierdza, iż powyższe prawo w rzeczywistości dotyczy każdego człowieka; niemniej jednak Tora specjalnie akcentuje ludzi spośród tych trzech grup z uwagi na ich, niekorzystne względem innych obywateli, położenie – ich podatność na zranienie oraz bezsilność wobec świata. Taki sam pogląd wyraża Ibn Ezra, dodając jednakże, iż cudzoziemiec musi odrzucić bałwochwalstwo, ażeby zasłużyć sobie na „równe traktowanie”. Mówiąc językiem współczesnym – cudzoziemiec musi wpierw zaakceptować normy społeczeństwa, w którym zdecydował się żyć.

Powyższa zasada „współczucia” wobec słabych to nie tylko zasada etyczna, ale i socjologiczna. Wiemy dobrze, jakiego rodzaju ludzie mogą – choć nie muszą – wyrosnąć z gnębionych sierot. Bo chociaż cierpienia i frustracje u ludzi dorosłych mogą być, i często są, przez nich przekute na działania dobre i pozytywne, to jednak bolesne i pełne frustracji dzieciństwo trudno uznać za coś pozytywnego. Tego rodzaju doświadczenia zwiększają głównie prawdopodobieństwo postaw aspołecznych w dorosłym życiu, takich jak kierowanie się resentymentem, chęcią zemsty czy bycie po prostu przestępcą. Tak więc pomoc słabszym może być motywowana już choćby długofalowym, własnym interesem społeczeństwa, swojego rodzaju „grupowym egoizmem” wspólnoty. Kara, którą Bóg przepowiada w wersecie 23:

Zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami.

jest w gruncie rzeczy opisem realnych, długofalowych procesów zachodzących w zbiorowościach ludzkich: niesprawiedliwość jest dziedziczona i prowadzi do rozpadu społeczeństwa, rozkładu jego więzi, a w konsekwencji do całkowitego upadku społeczności, która ostatecznie będzie składać się wyłącznie z wdów, sierot i przestępców, a więc ze jednostek słabych oraz z tyranów. Czy tego rodzaju społeczeństwo jest w stanie obronić się przed jakimkolwiek zagrożeniem z zewnątrz, czy to ludzkim czy po prostu naturalnym?

Chociaż powyższe przykazania mają charakter negatywny, wyrażany w słowach „nie krzywdź”, to jednak niekiedy przydawany jest im, co jest oczywiście spójne z innymi przykazaniami Tory, pozytywny charakter, który można wyrazić w słowach „wesprzyj”, „pomóż” itd. I tutaj sprawy się komplikują. Nigdy nie miałem wątpliwości, iż nie tylko dobrowolna, ale i instytucjonalna pomoc słabszym jest niezwykle ważna we współczesnych społeczeństwach na świecie. Ale, niestety, sprawa nie jest taka prosta i pojawiają się tu pewne niebezpieczeństwa.

Po pierwsze nie każda pomoc stanowi pomoc. Zanim zdecydujemy się pomagać słabszym upewnijmy się, że nasza pomoc nie skończy się jedynie na zaspokajaniu ich doraźnych potrzeb. Tego rodzaju pomoc wobec osoby nieprzystosowanej społecznie (wracamy do słów Ibn Ezry), błąkającej się po tym świecie bez celu i sensu, lub nie zamierzającej wziąć za nic odpowiedzialności, chociażby za samą siebie – jest często demoralizująca.

Po drugie, co bardzo istotne, los i pozycja słabszych jest często wykorzystywana politycznie w niecnych celach, o czym ludzie/obywatele dowiadują się często po fakcie, gdy już ewidentnym jest, że wcale nie chodziło o pomoc słabszym, lecz o własne przywileje, władzę i realizację własnych, ideologicznych wizji. I tutaj zaczyna otwierać się piekło czarno-białych i przesyconych resentymentem wizji świata. Jedną z nich jest generalnie nadużywany, sztywny podział na „opresjonowanych i opresjonujących”, „skrzywdzonych i krzywdzących” itd. Tego rodzaju koncepcje nie budują porozumienia między ludźmi i choć może dodają one otuchy ludziom i grupom będącym w gorszym położeniu, to w dalszej perspektywie wcale nie przyczyniają się do pokoju i naprawy relacji między ludźmi w danym społeczeństwie. W skrajnych przypadkach to – tu nazwę rzecz po imieniu – marksistowskie z gruntu interpretowanie zjawisk społecznych, nosi wręcz znamiona podżegania do zbrodni. Owo napuszczanie „skrzywdzonych” przeciw „tym, którzy się obłowili kosztem wszystkich innych” wydało swój potworny owoc niedawno w Gdańsku, podczas ostatniego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ludzkie losy są nazbyt złożone, by móc sprowadzić je do dwóch kategorii. Wśród skrzywdzonych są zapewne autentycznie skrzywdzeni i uciskani. Ale samo poczucie krzywdy u człowieka nie oznacza, że był on w rzeczywistości skrzywdzony przez innych. Są wśród pokrzywdzonych także tacy, którzy sami sobie na swój los zapracowali. Dlatego w tej materii nadmierne uogólnienia, jak budowanie całych obozów i grup skrzywdzonych, jest bardzo niebezpieczne.

Konkludując, nie tylko nie czyńmy życia słabszych trudniejszym, ale starajmy się, wedle własnych możliwości, uczynić je łatwiejszym, zwłaszcza jeśli sami nic na tym tracimy. Miejmy też ograniczone zaufanie do instytucji publicznych rzekomo nas z tego „wyręczających”. A najbardziej uważajmy na polityków, jakiejkolwiek przynależności, którzy na sztandarach mają „pomoc słabszym”, bowiem nader często nie działają tak naprawdę w ich interesie, lecz jedynie w interesie własnej, wąsko pojętej grupy.

Menachem Mirski

Szabat szalom!

Szczęście oraz sprawiedliwość. Refleksja nad paraszą Ree.

Menachem Mirski –

Szczęście oraz sprawiedliwość. Refleksja nad paraszą Ree.

 

„Po upływie siedmiu lat urządzaj odpuszczenie. A oto sposób odpuszczenia: odpuszczać ma każdy wierzyciel wierzytelność swoję, którą wypożyczył bliźniemu swemu; nie będzie nalegał na bliźniego i na brata swego, gdy ogłoszono odpuszczenie gwoli Wiekuistemu. Na cudzoziemca możesz nalegać, ale co masz u brata twego, odpuści ręka twoja. Tylko że nie powinien być wpośród ciebie ubogi; gdyż błogosławić ci będzie Wiekuisty na ziemi, którą Wiekuisty, Bóg twój, oddaje tobie w posiadanie, abyś władał nią. Jeżeli tylko słuchać będziesz głosu Wiekuistego, Boga twojego, starając się spełniać wszystkie te przykazania, które przykazuję ci dzisiaj; Albowiem Wiekuisty, Bóg twój, pobłogosławiłby ci jako ci przyrzekł, i byłbyś wypożyczał wielu narodom, a sam nie zapożyczał, i byłbyś panował nad wielu narodami, a nad tobą by nie panowały!” (Deut 15:1-6, tłum. I. Cylkow)

 

Gdy wyrwiemy ostatni z powyższych wersetów z kontekstu, możemy go interpretować rozmaicie. Żydowscy szowiniści (w każdej grupie etnicznej lub religijnej spotykamy takowych) mogą w tym widzieć ekspresję „żydowskiej wyższości”, usankcjonowanej najwyższym, boskim mandatem. Podobną proklamację będą w tym widzieć antysemici, dokładając do tego kilka innych idei, np. teorię o żydowskim spisku mającym na celu realizację tejże wizji. Werset ten jednakże znajduje się w kontekście praw dotyczących sprawiedliwości społecznej. Szczęśliwość, dobrobyt, a w konsekwencji i siła społeczeństwa są skutkiem relacji, jakie panują między jednostkami i grupami w danym społeczeństwie i zależą od tego, jak sprawiedliwe owe stosunki są. Jeśli idea sprawiedliwości jest powszechnie szanowana i poddawana głębszemu namysłowi ze strony rządzących (a więc nie w sposób prymitywny na przykład, streszczający się w tezie, że ci, którzy nie odnieśli w życiu sukcesu są sami sobie winni etc.) istnieją wówczas warunki dla zaistnienia sprawiedliwego podziału dóbr i efektywnej, społecznej kooperacji w każdej dziedzinie życia. To m.in. tworzy fundamenty silnego społeczeństwa oraz państwa, które ma szansę dominować (po spełnieniu kilku jeszcze warunków) nad innymi państwami i społeczeństwami, które ze sprawiedliwością są na bakier i nie wytworzyły u siebie sprawiedliwych reguł wspólnego, społecznego życia.

Oczywiście istnieją państwa i społeczeństwa rządzone niesprawiedliwie, które mimo tego są silne i dominują nad innymi na różne sposoby – militarnie, liczebnościowo itd. Tego rodzaju systemów nie będziemy tu jednak brać pod naszą rozwagę, bowiem generalnie wizja państwa rządzonego przez dyktaturę oraz przemoc jest antytezą biblijnej wizji państwa oraz stosunków społecznych.

Temat sprawiedliwości jest niezmiernie obszerny, wiec skupimy się tu na jednym aspekcie: szczęściu i jego roli w osiąganiu sukcesu, w powyższych wersetach jest bowiem mowa o tym, iż należy pomagać tym, którym się w życiu, w aspekcie materialnym, nie powiodło. Jest to rzecz niezbędna aby utrzymać porządek w danym społeczeństwie. Pytanie, które tu postawię, brzmi następująco: czy sukces jest (wyłącznie) wynikiem własnej pracy oraz umiejętności, takich jak inteligencja czy spryt, czy może w osiągnięciu sukcesu kluczową rolę pełni po prostu szczęście? Przynajmniej kilka studiów psychologicznych przeprowadzonych na ten temat w ostatnich dwóch dekadach wykazało, że mężczyźni i kobiety różnie pojmują rolę szczęścia w osiąganiu sukcesów, i odmiennie odpowiadają na te pytania. Mężczyźni mają silną tendencję do przypisywania swoich sukcesów swoim umiejętnościom, kobiety natomiast – szczęściu. Jeśli zaś chodzi o porażki, to rzecz wygląda odwrotnie – kobiety, z reguły, znajdują przyczyny swoich niepowodzeń we własnych brakach – umiejętności, wiedzy itd., mężczyźni natomiast swoje niepowodzenia przypisują zwykle czynnikom zewnętrznym, np. pechowi.

Co natomiast na ten temat głosi nasza tradycja? Wiemy, iż zasadniczo odcina się (i zabrania) rozmaitych praktyk wróżbiarskich, mających przywołać owo szczęście. Jednakże wątek szczęścia pojawia się zarówno w źródłach biblijnych, rabinicznych, jak i kabalistycznych. Po raz pierwszy znajdujemy go w kontekście urodzin Gada, syna Jakuba:

I rzekła Lea: „Przyszło szczęście!”. I nazwała imię jego: Gad. (Gen 30:11, tłum. I. Cylkow)

Raszi, w swoim pierwszym wyjaśnieniu tego wersetu, tłumaczy znaczenie imienia Gad jako mazal tow, co dosłownie oznacza właśnie łut szczęścia, powodzenie (potocznie mazal tow to oczywiście „gratulacje”). Ale kwestia szczęścia i wiary w nie nie jest taka oczywista w naszej tradycji. W Talmudzie (Szabat 156a) w kontekście rozważań nad astrologią znajdujemy wypowiedź ein mazal le’Israel, co dosłownie oznacza „Nie ma szczęścia dla Izraela”, lecz prawidłowo tłumaczone jest jako „Nie ma konstelacji (gwiazd) dla Izraela”. Innymi słowy, powodzenie lub niepowodzenie Izraela nie jest „zapisane w gwiazdach”. Tym samym Żydzi nie powinni wierzyć horoskopom. Majmonides odnosi owo mazal do „praw historii naturalnej”, którym według niego historia Izraela nie podlega.

Tym samym nie ma także predestynacji. Nawet jeśli coś jest „zapisane w gwiazdach” lub w historii, Żydzi nie podążają za tym ani temu ostatecznie nie podlegają, bowiem posiadają moc przemiany swojego losu, także jeśli jest on „niefortunny”. Czyżby więc w judaizmie dominowała typowa, „męska” odpowiedź na kwestię szczęścia i jego roli w życiu?

Bynajmniej. W innym miejscu Talmud (traktat Moed katan 28a) powiada, iż długość życia, (posiadanie) dzieci oraz zarobkowanie nie są zależne od czyichś zasług, lecz od losu. A więc – od szczęścia. Kabalistyczna natomiast interpretacja ein mazal le’Israel mówi, że owo szczęście pochodzi z miejsca, które jest poza czasem i przestrzenią, poza naturą i jej przyczynowo-skutkowymi związkami, poza wszystkimi możliwymi poziomami duchowości człowieka; pochodzi z miejsca zwanego ein sof („bez końca”), czyli najwyższej rzeczywistości duchowej Boga, będącej ponad jego wszelkimi manifestacjami i de facto ponad jego wolą, zamysłem i działaniem. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że nasze szczęście pochodzi z „boskiej podświadomości”.

Konkludując, odpowiedź naszych mędrców na kwestię szczęścia nie jest ani typowo „męska”, ani typowo „kobieca” – zawiera oba komponenty w sobie. Nasze pomyślność, powodzenie w życiu zależne jest zarówno od czynników, które są w nas i nad którymi mamy kontrolę, takich jak nasze wysiłki, praca oraz umiejętności, jak i od czynników, nad którymi kontroli nie mamy, czyli od tego, co ludzie określają mianem szczęścia. Owo szczęście, które na nas skapuje (rzeczownik mazal posiada ten sam rdzeń co czasownik linzol, oznaczający właśnie kapać) ma swoje źródło w ein sof, a więc w najgłębszym wymiarze boskiej rzeczywistości – w „boskiej podświadomości”. Bóg, przekazując nam prawa mające na celu zaprowadzenie sprawiedliwości w świecie ludzkim koryguje niejako zrządzenia swojej „podświadomości”, tak, ażeby szczęśliwości mógł zaznać każdy, który zaprosił Boga do uczestnictwa w swoim życiu.

Szabat szalom!

 

Menachem Mirski