Szemini

Stało się coś niedobrego. Co teraz?

Refleksja nad paraszą Szemini

 

Dopiero co skończyły się obchody Pesach, święta wolności. Koncepcja wolności jest nierozłącznie powiązana z koncepcją wyboru. Życie stawia przed nami wybory, może nie w każdej chwili, jednakże przez większość czasu stawia nas w sytuacji, kiedy musimy wybierać. Są małe i duże wybory. Drobne wybory zwykle łatwiej jest podejmować, gdyż wiążą się z nimi mniejsze konsekwencje. Duże wybory niosą z sobą większe konsekwencje – czasem obejmujące nawet cierpienie, są zatem znacznie trudniejsze do podjęcia. Nieuchronnym problemem jest fakt, iż nasza wiedza o przyszłości jest zawsze ograniczona, więc trudno jest dokonywać trudnych wyborów. Ale mamy wybór.

Nigdy nie mamy całkowicie niezawodnych recept w kwestii tego, co powinniśmy robić w danej chwili z powodu następujących dwóch faktów: gdyż nasze życie wymaga, żebyśmy dokonywali wyborów w wyznaczonym czasie oraz gdyż nigdy nie mamy pełnej wiedzy na temat przyszłości, żeby się upewnić, czy nasze wybory są słuszne (ponieważ nie możemy czekać w nieskończoność na tę wiedzę, bo musimy dokonywać naszych wyborów w wyznaczonym czasie, to jakość naszej wiedzy zależy od czasu, jaki mamy do dyspozycji, żeby zgromadzić dane i stworzyć odpowiednią teorię). Mamy zatem całe spektrum postaw wobec życia – ludzi, którzy ponad wszystko cenią sobie bezpieczeństwo, zaś z drugiej strony tych, którzy nie potrafią żyć bez podejmowania ryzyka. Na ten dualizm postaw często nakłada się inny dualizm: mamy ludzi, którzy działają cierpliwie (nie dlatego, że boją się utraty bezpieczeństwa, ale ponieważ głęboko się zastanawiają nad konsekwencjami każdego działania) oraz ludzi, którzy działają szybko i przechodzą do kolejnych spraw, gdyż ich to nie obchodzi albo są przekonani, że wszystko wiedzą. Moglibyśmy mnożyć te nakładające się na siebie dualizmy. Zasadniczym problemem jest fakt, iż nie posiadamy obiektywnych kryteriów aby ocenić, które postawy są właściwe, a które nie. Zgadzam się, że bycie wyedukowanym ryzykantem może być najlepszym z wszystkich przedstawionych wyżej wyborów, ale zwykle wiemy o tym post-factum, gdy znamy już skutki różnych decyzji.

Przeznaczona na ten tydzień porcja Tory opisuje tragedię śmierci dwóch synów Aarona, Nadaba i Abihu. Obaj z nich zmarli na skutek ofiarowania Bogu „innego ognia, którego im nie nakazał [ofiarować]”. Aaron zamilkł w obliczu tego, co się wydarzyło, ale wydaje się, że Mojżesz zareagował w przesadny sposób: był zły z powodu tego, co się wydarzyło, a jednocześnie bał się możliwego powtórzenia tej tragedii. Z tego powodu postanowił zastosować nadzwyczajne środki ostrożności, do tego stopnia, że zabronił Aaronowi odprawić rytuał żałobny nad zmarłymi synami:

„Rzekł potem Mojżesz do Aarona i do Eleazara i do Itamara, synów jego: Głów waszych nie obnażajcie, ani szat swych nie rozdzierajcie, byście nie pomarli, a Bóg nie rozgniewał się na wszystko zgromadzenie. Ale bracia wasi, wszystek dom [Izraela], niech płaczą tego spalenia, które uczynił Pan. Ze drzwi też namiotu zgromadzenia nie wychodźcie, byście nie pomarli; albowiem olejek pomazania Pańskiego jest na was. I uczynili według rozkazania Mojżeszowego” (Kpł 10, 6-7).

Później mamy szereg instrukcji dotyczących procedur składania ofiar oraz debatę na ten temat pomiędzy Mojżeszem i Aaronem. Historia ta wywołała szeroką dyskusję rabiniczną na temat wszystkich kwestii związanych z tym wypadkiem, począwszy od przyczyn wypadku po praktyczne wnioski w kwestii tego, jak radzić sobie z podobnymi sytuacjami w przyszłości. Bez wdawania się w szczegóły, zarówno Biblia jak i rabini zgadzają się, że Aaron miał rację: nie wolno mu było rozedrzeć swoich szat na znak żałoby, ale nie miał obowiązku zmuszać go do radowania się. Ofiara nie przybliża automatycznie oddającego cześć do Boskości, jeśli nie towarzyszy jej odpowiedni stan umysłu. Oznaczałoby to, że gdyby poza Aaronem i jego dwoma pozostałymi przy życiu synami, Itamarem i Eleazarem, byli też inni kapłani, którzy mogliby wypełniać te obowiązki, to nie musieliby w dalszym ciągu składać tych ofiar.

Z tej historii możemy wynieść taką lekcję, że fakt, iż mamy rację jeśli chodzi o analizowanie przyczyn danej sytuacji, nie oznacza koniecznie, że mamy rację w kwestii tego, jak powinniśmy radzić sobie z jej skutkami. Nasza wiedza jest zawsze ograniczona i często najlepiej jest założyć, że INNI LUDZIE WIEDZĄ COŚ, CZEGO MY NIE WIEMY. Spójrzmy prawdzie w oczy – właśnie dlatego często mamy różne opinie. Spójrzmy prawdzie w oczy – wiemy tylko tyle, ile wiemy – czy nie powinniśmy być otwarci na dowiadywanie się…, na uczenie się…  tego, co wiedzą inne osoby. Spójrzmy prawdzie w oczy – tym właśnie jest w istocie Talmud.

Historia ta uczy nas, że stosowanie nadzwyczajnych środków ostrożności nie zawsze bywa dobre. Filozofia stojąca za powiedzeniem „lepiej dmuchać na zimne” może mieć negatywne skutki, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą strach, złość albo dowolne inne silne emocje.

Innym bardzo istotnym względem jeśli chodzi o ograniczanie wolności jest nieuchronny bunt człowieka. Bycie nadopiekuńczym i posunięcie się za daleko z restrykcjami może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Jest to szczególnie aktualne dzisiaj, gdy mamy do czynienia z „rozkazami” pozostania w domu. Dla nas jako dla społeczeństwa kluczowe jest, żeby nasze rządy oszacowały konsekwencje działań społecznych, biorąc pod uwagę pełny kontekst sytuacji. W szczególności, kiedy mówimy o Covid i ograniczeniach dotyczących pozostawania w domach i dyskusjach na temat „otwierania społeczeństwa”, musimy być bardzo ostrożni jeśli chodzi o nakładanie ograniczeń na ludzi i na ludzkość. Nie jest to dyskusja na temat „gospodarka versus życie”, co może dostrzec każdy myślący obserwator. Przekonanie, że poprzez nałożenie surowych ograniczeń na ludzi uda się ich podporządkować nie ma oparcia ani w ludzkiej psychologii, ani w historii. Wiemy z historii – do licha, każdy, kto wychowywał nastolatka wie, że jeśli nałoży się na ludzi arbitralne ograniczenia, to się zbuntują. Każdy, kto był świadkiem upadku komunizmu w latach 90. XX wieku wie, że jeśli nałoży się arbitralne ograniczenia na społeczeństwo, to ono się zbuntuje. Ludzie będą się buntować z różnych powodów, ale sprowadza się to do tego, że bycie na siłę pozbawionym swobód nie jest naturalnym stanem i chyba że zostaną wytresowani i złamani przez… chociażby komunistyczne społeczeństwo, to ludzie się temu nie podporządkują. Gdy tylko „lud” zda sobie sprawę, że ograniczenia nie są niezbędne albo są wręcz arbitralne, to nieuchronnie odpowiedzą w przesadny sposób i będą postrzegać wszystkie ograniczenia jako arbitralne i zasługujące na bunt, a to będzie miało tragiczne konsekwencje, zwłaszcza teraz, kiedy stawka jest tak wysoka. Właśnie dlatego zawsze ważne jest zachowanie odpowiedniej równowagi. Odpowiednim podejściem do tej kwestii jest posiadanie jasnego, zrozumiałego i uzasadnionego zestawu zasad oraz dobry i skuteczny system ich egzekwowania.

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

 

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *