Pinchas

Pinchas

Mati Kirschenbaum

Alfred Hitchcock, zapytany jak przyciągnąć uwagę widzów, powiedział: „film powinien zacząć się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ma tylko rosnąć.” Czytana przez nas w tym tygodniu parsza Pinchas kontynuuje historię przyciągającą naszą uwagę poprzez ciągłe budowanie napięcia. Zachęcamy was do wyobrażenia sobie, że oglądacie film na jej podstawie.  Jego pierwsze minuty przedstawiają Izraelitów dopuszczających się nierządu z Moabitkami. W następnej scenie Moabitki nakłaniają Izraelitów do składania ofiar moabickim bożkom. W kolejnych kadrach widzimy wybuch epidemii zesłanej przez Wiekuistego jako kara za ich występki. Zaraz potem Mojżesz rozkazuje starszyźnie Izraela ukaranie Izraelitów dopuszczających się nierządu i bałwochwalstwa. Słowa Mojżesza trafiają w próżnię – widzimy jak bogato odziany Izraelita – Zimri – prowadzi do swojego namiotu Midianitkę – Kozbi. Mojżesz i starszyzna Izraela patrzą na to bezradnie. Gdy Zimri znika w namiocie, widzimy Izraelitów opłakujących zmarłych – epidemia trwa w najlepsze. Nagle widzimy jak młody kapłan –  Pinchas – opuszcza zgromadzenie starszyzny. To co dzieje się później nasz scenariusz (Tora) opisuje w pierwszych słowach naszej parszy:

„Pinchas, syn Eleazara, syna Aarona, chwycił w rękę włócznię, opuścił zgromadzenie, poszedł za Izraelitą do komory namiotu i przebił ich obydwoje, mężczyznę Izraelitę i kobietę – przez jej łono. I ustała plaga wśród Izraelitów. Zginęło ich wtedy dwadzieścia cztery tysiące. Mówił znowu Wiekuisty do Mojżesza: Pinchas, syn Eleazara, syna kapłana Aarona, odwrócił mój gniew od Izraelitów, gdyż zapłonął pośród nich zazdrością. Dlatego nie wytraciłem zupełnie Izraelitów w mojej zazdrości. Oznajmij więc: Oto Ja zawieram z nim przymierze pokoju. Będzie to dla niego i dla jego potomstwa po nim przymierze, które mu zapewni kapłaństwo na wieki, ponieważ okazał się zazdrosnym o swego Boga i dokonał przebłagania w imieniu Izraelitów.” (Lb 25,10-13)

Zabójstwo jako sposób na wyjście z ciężkiego położenia może nie razić nas w filmach. Jednak z całą pewnością nie chcielibyśmy rozwiązywać w ten sposób problemów w prawdziwym życiu. Nic zatem dziwnego, że historia Pinchasa budzi nasz wewnętrzny sprzeciw. Nasze obiekcje rodzi zwłaszcza reakcja Wiekuistego na postępowanie Pinchasa. Obraz Wiekuistego nagradzajacego przemocowe zachowanie nie jest zgodny z teologią współczesnego judaizmu postępowego.

Dlatego na pierwszy rzut oka ciężko nam znaleźć współczesne przesłanie parszy Pinchas. Lliteratatura rabiniczna nie pomaga nam w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie. Znajdujemy w niej wiele wypowiedzi gloryfikujących postępowanie Pinchasa. W traktacie Sanhedryn Talmudu Babilońskiego czytamy, że Wiekuisty pomógł Pinchasowi w zabójstwie na sześć sposobów! Lektura tych interpretacji pogłębia poczucie obcości, które odczuwamy czytając o Wiekuistym zawierającym z Pinchasem „przymierze pokoju”.

Z pomocą przychodzi nam sposób w jaki słowa „przymierze pokoju” zapisane jest w zwoju Tory. W słowie szalom (pokój) w literze waw, zapisywanej zazwyczaj za pomocą nieprzerwanej pionowej linii, znajduje się wyrwa. Nasza tradycja uczy nas, że sposób w jaki słowa a nawet litery zostały zapisane w Torze może pomóc nam rozszyfrować ich znaczenie. Przerwa w słowie „pokój” zdaje się sugerować, że pokój nktóry przyniosł Pinchas był niepełny, wybrakowany. Masoreci – średniowiczni kodyfikatorzy tekstu Tory – znaleźli sposób na wierne przekazanie Jej słów opatrzonych ich krytycznym komentarzem.

Co istotne, krytyka Masoretów nie dotyczyła zwotu „okazał się zazdrosnym”, opisującym żarliwą religijność Pinchasa i jego sprzeciw wobec bałwochwalstwa Izraelitów. Ich wizualny komentarz odnosił się do brit szalom, „przymierza pokoju”, będącego nagrodą za spontaniczne postępowanie Pinchasa. Masoretów niepokoiła aprobata Tory dla wymierzania sprawiedliwości „gdyż Bóg tak chce”, bez odniesienia do wcześniej istniejącego prawodawstwa. Obawiali się oni, że pochwała takiego postępowania może doprowadzić do anarchii i upadku autorytetów, do zakłócenia szalom, „pokoju”. Luka w słowie „pokój” była masorecką krytyką osób podejmujących działania w przekonaniu, że z Bogiem łączy je szczególne przymierze, uświęcające ich cele i środki. Masoreci krytykowali zatem przejawy religijnego fundamentalizmu. Jestem gotów zaryzykować tezę, że w wyrażeniu brit szalom masoreci położyliby oni nacisk na wypełnianie przykazań wynikających z brit, przymierza Izraela z Bogiem. Byliby przekonani, że wierne wypełnianie przykazań, a nie gorliwość fanatyków, zapewniłaby ludowi Izraela szalom.

Myślę, że współczesny judaizm postępowy interpretuje brit szalom szerzej niż czynili to masoreci. Z naszego zrozumienia przymierza – brit – Ludu Izraela z Bogiem wynika obowiązek nie tylko przestrzegania przykazań, ale i aktywnego działania na rzecz pokoju w naszym społeczeństwie oraz w społeczności żydowskiej. Rosnąca polaryzacja poglądów w naszym kraju sprawia, że działanie to wiąże się z koniecznością współpracy z osobami z których punktem widzenia absolutnie się nie zgadzamy. Takie kontakty nie zawsze są przyjemne, mogą rodzić w nas apetyt na zamknięcie się w kręgu osób o zbliżonym do nas światopoglądzie. W takim towarzystwie możemy cieszyć się pokojem w poczuciu moralnej wyższości.

Haftara do parszy Pinchas (1 Księga Królewska 18,46-19,21) ostrzega nas, że taka izolacja nie przyniesie pokoju ani nam ani innym. Opisuje ona proroka Eliasza, który, doprowadziwszy do śmierci czterystu proroków Baala, musi uciekać przed zemstą jego wyznawców poza granice Izraela. Po długiej podróży chroni się on w grocie na górze Synaj. Eliasz czuje się wtedy tak wyobcowany, że traci chęć do życia. W odpowiedzi Wiekuisty rozkazuje mu wyjść z groty. Tam prorok obserwuje silny wiatr, wielki ogień i trzęsienie ziemi, ale w żadnym z nich nie jest w stanie doświadczyć Bożej obecności. Wiekuisty objawia mu się jako cichy szept. Doświadczenie to uczy Eliasza, że Wiekuisty nie zawsze objawia się w spektakularny, przemawiający do mas sposób. Często jego głos to szept, którego przesłanie możemy tylko z trudem przekazać innym. Z tą świadomością  Eliasza wraca do Izraela. Tam znajduje sobie pomocnika, Eliszę, który pomaga mu wypełnić jego posłannictwo.

Historia Eliasza przestrzega nas, że przemoc rodzi przemoc, nawet jeśli wydaje się nam, że walczymy o słuszną sprawę. Dzisiejsza Haftara uświadamia nam także, że alternatywą do narastającego fundamentalizmu nie jest szukanie nisz, w których możemy odizolować się od świata. Naszym wyzwaniem jest dążenie do pokojowych zmian w świecie rosnących społecznych, politycznych i ekologicznych napięć. Nie jest to łatwe zadanie w świecie pełnym Pinchasów przekonanych o swoim prawie do używania siły. Nie możemy jednak utracić nadziei, że przez nasze działania uda się nam pomóc innym usłyszeć cichy szept Wiekuistego, głos zachęcający nas do otwarcia na innych. W okresie poprzedzającym Tisza b’Aw zachęcam Was do wsłuchiwania się w wewnętrzny głos. Kto wie, może i Wam też uda się usłyszeć cichy głos Wiekuistego?

Szabat Szalom!

Mati Kirschenbaum

Paraszat Tazria

Paraszat Tazria

פרשת תזריע

Wajikra 12:1-13:59

 

Miriam Klimova,
studentka rabinacka w Hebrew Union College w Jerozolimie
oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Haifie.

Z czasem przyzwyczajamy się do wszystkiego – złych ludzi w naszym środowisku, wojny, choroby… W swoim życiu doświadczamy rzeczy dobrych i miło nas zaskakujących, ale często też smutnych i przygnębiających, których się nie spodziewaliśmy, których nie wybieraliśmy. Umysł, jak wiadomo, nie lubi marnować swojej energii, dlatego wiele wykonywanych przez nas czynności odbywa się automatycznie i nie zawsze panujemy nad swoją reakcją na te lub inne wydarzenia.

Gdy czytamy paraszę Tazria, raczej przypomina ona medyczną książkę z obrazkami. Opisuje formy trądu, opowiada jak powinna wyglądać skóra, a nawet kolor włosów, aby określić osobę jako nieczystą lub czystą. Brzmi dość technicznie, a jednak kryje się w tej paraszy wiele bólu. Trędowaty musiał wejść do obozu i krzyczeć „Tame! Tame! Nieczysty! Nieczysty!”, aby ostrzec wszystkich o ryzyku zarażenia. Ale… ciekawszy jest opis, którego brakuje: Tora słowem nie wspomina o uczuciach tego człowieka, nie mówi, jakie znaczenie nadawał swemu okrzykowi. Czy było to jęczenie z bólu? „Spójrz na mnie! Spójrz na mnie i na moje cierpienie! Muszę mieszkać poza obozem. Do żadnej osoby nie wolno mi się zbliżać, i nawet do Boga! Przecież nie wolno mi zbliżać się do Miszkanu – miejsca jego zamieszkania”.

Biblijną nazwą caraat – trąd – nazwaliśmy nową chorobę zakaźną odkrytą w średniowieczu. Uczeni, którzy badali tę kwestię, wykazali, że choroba opisana w Torze nie odpowiada temu, co znamy pod pojęciem trądu. W istocie nie jest dla nas jasne, czym jest trąd, o którym mówi Tora. Trąd skóry – da się zrozumieć, ale trąd bramy, trąd domu?

Mędrcy Miszny i Talmudu prawdopodobnie rozumieli w tej sprawie nie więcej od nas. Więc tworzą własną, odpowiednią dla swoich czasów i potrzeb interpretację. Wykorzystują język Tory, słowa i wersety, zazwyczaj oderwane od kontekstu, aby nauczać społeczeństwo lekcji moralności. Tak więc na przestrzeni pokoleń choroba pod nazwą caraat stała się nie jedynie zjawiskiem fizycznym, ale fizycznym przejawem problemu trafu moralnego. Trąd – caraat – przekształca się z definicji defektu fizycznego w definicję defektu duchowego, który objawia się jako choroba skóry. Słowo trędowaty – mecora – otrzymuje nowe wyjaśnienie i tłumaczone jest jako ten, kto – moci szem ra – obmawia i plotkuje. To ma sens. Jeśli człowiek jest zmuszony do życia w izolacji, nie będzie mógł dalej wypowiadać oszczerstw, ponieważ nie będzie nikogo, kto by go słuchał.

Starożytni wierzyli, że nieszczęścia i plagi, które spadły na człowieka, były wyrazem Bożego gniewu. Bóg ukarał Faraona „i dotknął go wielkimi plagami” za to, że zabrał Saraj do swego pałacu (Bereszit 12,17). Według tradycyjnych komentarzy związek między laszon hara i caraat zostaje podkreślony w przypadku Miriam, która została zakażona tą chorobą zaraz po incydencie, w którym w sposób lekceważący wypowiedziała się o Mojżeszu (Bemidbar 12). Jednak możemy i powinniśmy polemizować z komentarzem! Wedle tekstu księgi Bereszit Faraon nie miał zielonego pojęcia, że Saraj była żoną Abrama. A w drugim przykładzie powstaje pytanie: z jakiego powodu tylko Miriam jest chora, a inni, którzy tak samo wypowiadali się o Mojżeszu – nie?

Tak czy inaczej grzech negatywnego mówienia o kimś jest uważany w judaizmie za jeden z najpoważniejszych grzechów. Czasami porównuje się go nawet do morderstwa. Wydaje się to przesadą, jednak trudno przecenić wpływ i krzywdę, jaką może wyrządzić nasza mowa.

Współczesnym przykładem takiej sytuacji mogą być artykuły w polskich gazetach z ostatnich dni, w których ludzie opisują, jak żałują, że przyjęli uchodźców do swojego domu, jak mało mają teraz miejsca, że trzeba dużo jedzenia, aby nakarmić wszystkich i że bardzo chcą tych przybyszy jak najszybciej się pozbyć. Mamy tu sytuację, gdy człowiek, który powiedział, że chce pomóc ludziom, którzy cierpią, ponieważ musieli opuścić swoje domy, po pewnym czasie jest zmęczony obecnością obcych ludzi i udaje się do gazety, aby udzielić wywiadu dla całego kraju, w którym opisuje wszystkie swoje negatywne emocje. Przede wszystkim nie wolno nam nigdy zapominać, że człowiek nie jest zabawką – oddycha, je, korzysta z toalety, odczuwa emocje, boi się, gniewa się… Wymaga czegoś więcej niż tylko spontanicznego lub chwilowego zainteresowania. Nie powinniśmy nigdy zapominać, że nie ma ludzi doskonałych, że jeśli nawet miała miejsce sytuacja, w której ktoś był dla nas osobiście niemiły, jest to przykre i należy powiedzieć tej osobie prosto w oczy, że się myli – ale czyż można na takiej podstawie oceniać cały naród, uogólniając na wszystkich, jak gdybyśmy nie mówili o dziesiątkach milionów ludzi o różnych poglądach, wychowaniu i wykształceniu? Wielki smutek i ogromny żal wzbudza fakt, że jesteśmy świadkami tego, jak dobra inicjatywa pomocy bliźniemu zamienia się w sianie ziarna, z którego jako plon wyrośnie nienawiść.

Moglibyśmy kontynuować omawianie problemów związanych z negatywną mową, ale zamiast tego chcę skupić się na jednostkach i naszej postawie wobec nich.

Zadaniem kapłana było jedynie zidentyfikować caraat, zdiagnozować, czy choroba jest zaraźliwa, i jeśli tak, odizolować osobę zarażoną od rodziny i społeczności.

Natomiast dzisiaj na poziomie duchowym rola rabina jest zupełnie inna niż działania kapłana w paraszy Tazria. Współczesne społeczeństwo nie może zostawiać człowieka samego z jego lękami i zranieniami! Musimy dać mu poczucie przynależności, postępować odwrotnie od nakazu Tory: nie trzymać się z daleka, a zaprosić cierpiącego człowieka do naszego obozu.

Wydaje się, że każdy kontakt ze światem pozostawia nas zarażonymi… Jesteśmy rozproszeni, zdezorientowani, niespokojni. Wydaje się, że możemy nawet częściowo wybrać, czego dotykać, a czego unikać. Innymi słowy, w pewnym stopniu wybieramy rodzaj wpływu, jaki świat będzie miał na nas. W swoim życiu doświadczamy rzeczy smutnych i przygnębiających, których się nie spodziewaliśmy, których nie wybieraliśmy. Ale jedynie my wybieramy swój stosunek wobec nich! Każdy człowiek wybiera swoją postawę wobec życia i wobec życia swoich bliźnich.

Życzę dobrego wyboru dla każdej i każdego z nas!

Szabat Szalom!

Miriam Klimova,
studentka rabinacka w Hebrew Union College w Jerozolimie oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Haifie.

Bemidbar

Wykonać Boską pracę zanim On ją wykona

Refleksja nad paraszą Bemidbar

Menachem Mirski

Życie stawia nas czasem w trudnych i skomplikowanych sytuacjach, w których mówimy do siebie “jakoś to będzie”, po czym okazuje się, że rzeczywistością staje się to, czego najbardziej się obawialiśmy. Czasem jest też tak, że jesteśmy w tych trudnych przepełnieni optymizmem, przez co dostrzegamy tylko to, co pozytywne i wręcz nie dopuszczamy do siebie myśli, że może wydarzyć się inaczej. Nasze rozczarowanie jest wtedy dużo większe. Wówczas, po fakcie, rozliczamy samych siebie i czasem stwierdzamy, że nie zrobiliśmy wszystkiego by owej sytuacji zapobiec, że mogliśmy być bardziej przewidujący i zrobić więcej.

Nasza porcja Tory na ten tydzień rozpoczyna się od słów, które wydają się nie mieć nic wspólnego z tym, co napisałem powyżej:

Dnia pierwszego drugiego miesiąca, w drugim roku po wyjściu z Egiptu, tymi słowami przemówił Pan do Mojżesza na pustyni Synaj w Namiocie Spotkania: Dokonajcie obliczenia całego zgromadzenia Izraelitów według szczepów i rodów, licząc według głów imiona wszystkich mężczyzn. Ty i Aaron dokonajcie spisu wszystkich Izraelitów zdolnych do walki od lat dwudziestu wzwyż, według ich zastępów. Z każdego pokolenia winien wam towarzyszyć mąż, głowa rodu. (Liczb 1:1-4)

Bóg nakazuje Mojżeszowi policzyć plemiona Izraelskie w celu określenia ilości mężczyzn zdolnych do sformowania wojska i wyruszenia w bitwy, aby podbić Erec Israel. Możemy zapytać: dlaczego (wszechwiedzący) Bóg potrzebuje tej liczby, czyżby jej nie znał? Odpowiedź na to pytanie brzmi następująco: On tej liczby nie potrzebuje. Potrzebuje jej Mojżesz, inni liderzy Izraela i lud Izraela jako taki, żeby zaplanować i dokonać owego podboju. Potrzebują tego, bowiem od momentu wyjścia z Egiptu boska protekcja i interwencja ulega stopniowemu zmniejszeniu. Jedynie pierwszą bitwę, z Egipcjanami, Bóg sam stoczył dla Izraela, własnymi rękami, zatapiając egipskie wojska w morzu.  Następna bitwa, stoczona z Amalekitami zaraz po wyjściu z Egiptu (Wj 17:8-16) stoczona była już przez Izraelitów, Bóg jedynie pomógł im ją wygrać. W takiej też postaci – relacji partnerstwa, nie zaś kompletnej zależności od Boga – zostaje utrwalona relacja ludu wybranego z Wiekuistym.

Jak ujął to, idąc za mędrcami, Nachmanides nigdy nie powinniśmy zakładać, że wydarzą się cuda; musimy zawsze poczynić wszelkie niezbędne przygotowania, aby realnie móc się zmierzyć z wrogiem. Podobnie w naszym indywidualnym życiu, w naszych zmaganiach z rzucanymi nam wyzwaniami: musimy być stale zdolni oszacować co jest od nas zależne, co jest w naszej mocy i co, w konsekwencji, należy do naszych obowiązków, czym nie powinniśmy obarczać Wiekuistego, ani też innych ludzi. Wtedy powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby stawić czoła złu lub niebezpieczeństwu. Z powodu naszej wyjątkowej relacji z Wiekuistym, cuda się (prawdopodobnie) wydarzą (co mieliśmy okazję zaobserwować w naszej nawet nieodległej historii). Jeśli się one wydarzą, będzie to dla nas dodatkowy dar, który będzie nagrodą za naszą mądrość i gotowość do działania, dar który przyniesie nam ulgę, przywróci szczęście oraz pokój między ludźmi.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

Szirat ha-Jam – Pesach

Szirat ha-Jam

Pesach Pieśń morza

Czytanie „Szirat ha-Jam” Pieśni Morza z Miriam Klimovą – studentką Rabinacką w Hebrew Union College w Jerozolimie oraz Rabinką Kongregacji „Szirat Ha-Jam” w Haifie. Szabat Szalom i Chag Sameach 🌺
Cedaka צדקה
PAYPAL paypal.me/BeitPolska Beit
Polska – Związek Postępowych Gmin Żydowskich nr konta: 47 1240 1040 1111 0010 3311 7066 Bank Pekao S.A. Tytuł: Darowizna na cele statutowe

Parsza Tory Wajikra

Parsza Tory „Wajikra”

Czytanie „Szirat ha-Jam” Pieśni Morza z Miriam Klimovą – studentką Rabinacką w Hebrew Union College w Jerozolimie oraz Rabinką Kongregacji „Szirat Ha-Jam” w Haifie. Szabat Szalom i Chag Sameach 🌺
Cedaka צדקה
PAYPAL paypal.me/BeitPolska Beit
Polska – Związek Postępowych Gmin Żydowskich nr konta: 47 1240 1040 1111 0010 3311 7066 Bank Pekao S.A. Tytuł: Darowizna na cele statutowe

Parsza Tory „Ki Tisa”

Parsza Tory „Ki Tisa”

Czytanie „Szirat ha-Jam” Pieśni Morza z Miriam Klimovą – studentką Rabinacką w Hebrew Union College w Jerozolimie oraz Rabinką Kongregacji „Szirat Ha-Jam” w Haifie. Szabat Szalom i Chag Sameach 🌺
Cedaka צדקה
PAYPAL paypal.me/BeitPolska Beit
Polska – Związek Postępowych Gmin Żydowskich nr konta: 47 1240 1040 1111 0010 3311 7066 Bank Pekao S.A. Tytuł: Darowizna na cele statutowe

Beszalach

Zamiłowanie do wolności rodzi się z trudności życiowych

Refleksja nad paraszą Beszalach

Menachem Mirski

Trudne realia tworzą silnych ludzi. Jeśli są oni wystarczająco mądrzy i sprawiedliwi, budują lepszą rzeczywistość dla swoich dzieci. Wraz z upływem czasu i rozwojem nowe pokolenia nie muszą mierzyć się z trudną rzeczywistością, z jaką mierzyli się ich dziadkowie. Życie ogólnie staje się łatwiejsze i bardziej przyjemne. Z czasem łatwe i przyjemne życie kształtuje często ludzi, którzy są mniej silni albo po prostu słabi – w końcu nie przeżyli trudnych czasów. Bywają oni często narcystyczni, roszczeniowi i często wierzą, że każdy, nawet mały dyskomfort jest opresją i zagrożeniem dla ich wolności. W istocie właśnie ci ludzie są pierwszymi, którzy popadają w niewolę, bo wolą raczej wyrzec się wolności niż zmierzyć się z ciężką rzeczywistością, w której mogliby liczyć tylko na siebie.

W czytanej w tym tygodniu paraszy Izraelici po wyruszeniu z Egiptu muszą stoczyć dwie walki: pierwszą toczą z Egipcjanami, a drugą z Amalekitami. Jednak w rzeczywistości Izraelici nie toczą osobiście tej pierwszej walki – Bóg walczy za nich, dokonuje cudów i pokonuje Egipcjan, topiąc ich rydwany w Morzu Trzcin. Jest kilka wyjaśnień rabinicznych tłumaczących, dlaczego tak się stało. Ibn Ezra zwraca uwagę, że Izraelici z pokolenia, które opuściło Egipt, pomimo iż byli uzbrojeni, nie nadawali się do walki ze swoimi panami:

Zostali wyćwiczeni od młodości do noszenia egipskiego jarzma i cierpieli na poczucie niższości. Jak zatem mogliby walczyć ze swoimi panami? Byli leniwi i niewyszkoleni w sztuce wojennej.

Inne wyjaśnienie, zaproponowane przez Chasama Sofera, głosi, że byłoby nieetyczne, aby dzieci Izraela same zabijały Egipcjan. Tora uczy nas tutaj zasad poprawnego zachowania. Izraelici nie walczyli z Egipcjanami twarzą w twarz ze względu na schronienie, jakie znajdowali w Egipcie przez setki lat, przez jakie zamieszkiwali na tej ziemi. Egipt był, jaki był, ale inne miejsca mogłyby być gorsze. Inna płynąca z tego lekcja zdaniem Chasama Sofera jest taka, że nie powinniśmy szermować mieczem zemsty, kiedy przebywamy na ziemi, która nie jest nasza.

Izrael toczy też inną bitwę – tym razem z Amalekitami. Tutaj sytuacja jest inna. Izraelici, prowadzeni przez Jozuego, walczą z wrogiem twarzą w twarz, a Wiekuisty tylko ich wspiera:

Jozue uczynił tak, jak mu rozkazał Mojżesz, i wyruszył do boju z Amalekitami, a Mojżesz, Aaron i Chur weszli na szczyt wzgórza. Dopóki Mojżesz trzymał swoje ręce podniesione do góry, miał przewagę Izrael, a gdy opuszczał ręce, mieli przewagę Amalekici. Lecz ręce Mojżesza zdrętwiały. Wzięli więc kamień i podłożyli pod niego, i usiadł na nim; Aaron zaś i Chur podpierali jego ręce, jeden z tej, drugi z tamtej strony. I tak ręce jego były stale podniesione aż do zachodu słońca. Tak pobił Jozue Amalekitów i ich lud ostrzem miecza. (Wj 17, 10-13)

Jeden z powodów, dla których Izrael musiał samodzielnie stoczyć tę walkę, był taki, że Izraelici już po raz czwarty szemrali przeciwko Mojżeszowi i wątpili w Bożą ochronę. Dosłownie w minucie, w której mówią: „Czy jest Pan pośród nas, czy nie?” (Wj 17, 7), nadchodzi Amalek i zaczyna ich atakować. Jest to forma kary. Ale ta kara ma w zamyśle przynieść błogosławieństwo. Od teraz Izraelici muszą stać się samodzielni i sami toczyć swoje wojny, otrzymując od Boga jedynie wsparcie. Jest to początek ich przemiany ze słabego ludu z mentalnością niewolników w naród, który jest silny, zdolny do samoobrony, samorządności i niezależności.

Wszystko, czego doświadczają Izraelici na pustyni, ma właśnie taki cel. Trudne realia, z jakimi mierzą się od teraz Izraelici, służą fizycznemu i duchowemu oczyszczeniu. Izraelici muszą pozbyć się swoich słabości i swojej mentalności niewolników i ofiar. To właśnie ta mentalność sprawia, że obwiniają Mojżesza i Aharona za każde nieszczęście, jakie przydarza im się na pustyni. Oczekiwali, że Mojżesz będzie taką samą postacią, za jaką uważali faraona: wszechmocnym tyranem, który, kosztem ich wolności, będzie zapewniał im środki do życia. Właśnie dlatego ilekroć Mojżesz ich rozczarował, chcieli natychmiast wrócić do Egiptu. Ale Mojżesz nie był niczym faraon; wprost przeciwnie: nie był tyranem, lecz dał im wolność. Nie zaspokajał ciągle ich potrzeb; w istocie wystawiał ich na bardzo trudną rzeczywistość. Ale jednocześnie otwierał dla nich możliwości, tak żeby mogli, za sprawą swoich własnych wysiłków, sami zaspokoić własne potrzeby. Oto, jak Rambam podsumowuje doświadczenia Izraelitów na pustyni:

Bóg mądrze prowadził ich po pustyni, aż nie nauczyli się odwagi. Jak wiadomo, surowe życie na pustyni, bez ludzkich wygód i udogodnień, takich jak kąpiel i tym podobne, czynią człowieka odważnym, natomiast pełna luksusów egzystencja sprzyja tchórzostwu. Tam, na pustyni, narodziło się pokolenie nienawykłe do poniżenia i niewoli.

Wedle Rambama duch walki i zamiłowanie do wolności wykształcają się na drodze znoju i trudu, z braku przyjemności i wygód życiowych. Właśnie dlatego Bóg poprowadził swój lud przez pustynię, zanim zaprowadził ich do Ziemi [Izraela].

To właśnie trudne warunki i przezwyciężanie wyzwań są źródłem wielkiej radości w życiu ludzkim. Uczucie zadowolenia, jakie pojawia się dzięki tym działaniom, pozostaje z nami na zawsze, kształtuje nasz sposób myślenia i nasze poglądy.

Groźba popadnięcia w niewolę nigdy nie zanika. Na świecie jest wystarczająco dużo tyranów i potencjalnych tyranów. Bądźmy uważni, oni zawsze składają nam wspaniałe obietnice i gwarantują, że nam pomogą i zaspokoją nasze podstawowe potrzeby. To jest ich znak rozpoznawczy i często odnoszą w tym zakresie sukces. Nasza wolność pochodzi z zaspokajania naszych własnych potrzeb, z mozolnego uprawiania ziemi na własny użytek i niebrania niczego od innych.

Jedyne, czego takie osoby od nas chcą, to nasza wolność. Ale my nigdy jej nie oddamy – tak długo, jak będziemy o siebie dbać, dopóki będziemy silni, zdolni do samoobrony, samorządności i niezależności. Dopóki będziemy tak czynić, zawsze będziemy wolni.

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

Szabat szalom

 

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Pamięć rytualna – piękno judaizmu

Pamięć rytualna – piękno judaizmu

Refleksja nad paraszą Bo

Menachem Mirski

Zawsze uderzał mnie fakt, że u swych podstaw judaizm jest nauką dyscypliny, lekcją uczącą nas, jak przeżyć nasze życie. Tora obfituje w lekcje życiowe wplecione w opowieści, praktyki, powtórzenia i retorykę. Być może najbardziej wymownym tego przykładem są praktyki związane z Pesach. W paraszy Bo Bóg przedstawia siedmiodniowy program, który wszyscy uznajemy i odtwarzamy od ponad 3500 lat:

Dzień ten będzie wam dniem pamiętnym i będziecie go obchodzili jako święto Pana; będziecie go obchodzili przez wszystkie pokolenia jako ustanowienie wieczne. Przez siedem dni jeść będziecie przaśniki. Już pierwszego dnia usuniecie kwas z domów waszych, bo każdy, kto od pierwszego do siódmego dnia jeść będzie to, co kwaszone, usunięty będzie z Izraela; pierwszego dnia i siódmego dnia będzie u was święte zgromadzenie, w tych dniach nie wolno wykonywać żadnej pracy. Tylko to, co każdy potrzebuje do jedzenia, wolno wam przygotować.  Przestrzegajcie Święta Przaśników, gdyż w tym właśnie dniu wyprowadziłem zastępy wasze z ziemi egipskiej. Przestrzegajcie tego święta przez wszystkie pokolenia jako ustanowienie wieczne. (Wj 12, 14-17)

Wedle tego, co zapisano w Biblii, wszystkie te regulacje zostały objawione Mojżeszowi i Aharonowi w Egipcie tuż przed wyjściem Izraelitów z tego kraju.   Wyobraź sobie dyscyplinę, jakiej wymagało odtwarzanie takich instrukcji w każdej rodzinie żydowskiej każdego roku przez ponad 3500 lat…; pomyśl o tym następnym razem, gdy będziesz uczestniczył w jakimś spotkaniu albo będziesz organizował posiłek składkowy. Oto prawdziwa dyscyplina!

Czyż nie jest to pomysłowe rozwiązanie? Po co opisano tak bardzo szczegółowo, co powinniśmy robić dzień po dniu, posiłek po posiłku i danie po daniu? Dlatego, że judaizm genialnie wykorzystuje narzędzia psychologii kognitywnej, aby zaszczepić nauki Tory i pamięć o niej. Pamięć kształtuje się i utrwala poprzez powtórzenie, poprzez wprowadzanie wiedzy w czyn i reprezentowanie jej w przedmiotach; a czym są obchody Pesach, jeśli nie przejawem wszystkich tych aspektów? Na przestrzeni 3500 lat, poprzez pogromy, wygnania, wykluczenia oraz Szoah wciąż udawało nam się zachować naszą religię przy życiu, po części dzięki temu, że judaizm nieodmiennie używa wszystkich tych praktycznych narzędzi kognitywnych, aby niemal „wdrukować” w nas te „wspólne” wspomnienia. Nie chodzi mi o wspólne wspomnienia w sensie jungowskim, ale raczej o fakt, że dzięki temu, iż odtwarzamy wciąż na nowo wydarzenia z naszej historii, tak jak to zostało wyszczególnione w Torze, w końcu wspomnienie to staje się czymś wspólnym dla nas wszystkich i wiemy, że nasi przodkowie i praprzodkowie również czynili to samo.

Religia jest wspólnotową pamięcią naszego narodu, która żyje dalej w naszych rytuałach. Nasze rytuały konsekwentnie obejmują czytanie i studiowanie naszych świętych ksiąg, co pozwala na zachowanie naszej wspólnotowej pamięci i sprawia, że angażujemy się coraz to głębiej w nasze rytuały, coraz bardziej zagłębiając się w studiowanie. Piękno judaizmu polega na tym, że mamy do dyspozycji tak obszerną literaturę, że studiowanie jej nie ma końca. Nasza literatura zawiera refleksje natury moralnej, filozoficznej i egzystencjalnej, jak również poezję i przepełnione wielką mądrością opowieści. Nieustanne studiowanie i wdrażanie w życie tego, o czym się uczymy, stanowi istotę bycia pobożnym Żydem – pobożny Żyd to ktoś, kto nigdy nie przestaje studiować i praktykować. Im więcej studiujemy, tym bardziej zniuansowana staje się nasza wiedza. Im bardziej praktykujemy rytuały, tym bardziej nasza wiedza staje się zintegrowana z naszym życiem. Na tym polega wyjątkowość naszej tradycji oraz jej piękno.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

Wajechi

Refleksja nad paraszą Wajechi

Menachem Mirski

„Nikt nie jest bardziej znienawidzony niż ten, kto mówi prawdę”, mawiał Platon. „Szanujcie tych, którzy szukają prawdy, ale strzeżcie się tych, którzy ją znajdą” – mawiał Voltaire. „Prawda jest taka, że każdy cię skrzywdzi. Po prostu trzeba znaleźć tych, dla których warto cierpieć ”- powiedział kiedyś Bob Marley.

Czy mówienie prawdy jest zawsze dobre i konieczne? Czy kłamanie zawsze jest złe? Na te tematy napisano wiele książek, wiele osób próbowało udzielić na nie ostatecznej odpowiedzi. Ilekroć ktoś formułuje takową, chwile później pojawia się inna odpowiedź. Również nasza porcja Tory na ten tydzień porusza ten temat. Opowiada nam historię braci Józefa, którzy otwarcie go okłamują:

Bracia Józefa zdając sobie sprawę z tego, że ojciec ich nie żyje, myśleli: «Na pewno Józef będzie nas teraz prześladował i odpłaci nam za wszystkie krzywdy, które mu wyrządziliśmy!» Toteż kazali powiedzieć Józefowi: «Ojciec twój dał przed śmiercią takie polecenie: Powiedzcie Józefowi tak: Racz przebaczyć braciom twym wykroczenie i winę ich, wyrządzili ci bowiem krzywdę. Teraz przeto daruj łaskawie winę nam, którzy czcimy Boga twojego ojca!» Józef rozpłakał się, gdy mu to powtórzono. (Gen 50:15-17)

Józef zapłakał, bo od razu dostrzegł, że jego bracia kłamią. Kłamstwo to było jednak niczym w porównaniu z tym, co uczynili mu oni wiele lat wcześniej sprzedając do egiptu. W jego oczach kłamstwo braci było raczej żałosną ekspresją ich strachu, bezsilności i wyrzutów sumienia. Skąd o tym wiemy? Rabini podsuwają nam podpowiedzi:

(Józef) zrozumiał, że bracia poinstruowali posłańca, co ma powiedzieć; inaczej Jakub sam by mu powiedział. Dlatego Józef płakał, widząc tragiczny stan swoich braci, bojących się o swoje życie i zmuszonych do takich przeinaczeń, aby powstrzymać jego zemstę.

Nie ma powodu by sądzić, że bracia wyjawili swojemu ojcu prawdę o sprzedaży Józefa. Tora nie wspomina ani słowem, że Jakub dowiedział się o tym. Majmonides tłumaczy to w następujący sposób:

Wydaje mi się, że zwykłe proste tego testu jest takie, że Jakubowi nikt nigdy nie powiedział, że Józefa sprzedali jego bracia; ten wyobrażał sobie, że (Józef) zgubił się na polach i został sprzedany przez swoich znalazców do Egiptu. Jego bracia nie chcieli ujawniać swojego niewłaściwego postępowania, z obawy przed jego złością i tym, że bych ich przeklął […] Gdyby Jakub wiedział o tym cały czas, musieliby go błagać, aby nakazał Józefowi im wybaczyć […].

Idea, że Józef sam powiedział o tym swojemu ojcu również wydaje się nieprawdopodobna. Po pierwsze, wybaczył już swoim braciom i dostrzegł w tym boski plan. Nie miał więc żadnego powodu by mścić się na swoich braciach, a wyjawienie tej informacji ojcu, Jakubowi, byłoby zemstą.

Wspominałem już parokrotnie powszechnie dość znany komentarz mówiący, iż historie rodzinne z Księgi Genesis to przeważająco historie rodzin dysfunkcyjnych, że historie te często mówią nam jak nie należy się względem siebie nawzajem postępować i że chwytają one te aspekty etyki, które bardzo trudno skodyfikować w moralne czy religijne prawo.

Zastanówmy się jednak jak będzie wyglądać przypadek kłamstwa braci Józefa w kontekście etyki judaizmu. Tora nie zabrania bezwzględnie kłamania jako takiego. Przykazanie 9 dekalogu, lo taane ve’reacha ed szaker, powszechnie tłumaczone jako Nie będziesz fałszywie świadczył przeciw bliźniemu swemu, ogranicza się zabrania składania fałszywych świadectw mających uczynić szkodę komuś i znaczy dosłownie: Nie będziesz odpowiadał bliźniemu swemu, fałszywy świadku! Fałszywy świadek to ten, którego świadectwo może być nawet teoretycznie prawdziwe, ale nie ma ono podstawy w jego doświadczeniu, np. mówi, że widział coś o czym jedynie słyszał itp. Rabini nałożyli jednak wiele ograniczeń na to, co możemy powiedzieć innym: na przykład ujawnianie prywatnych informacji o innych (plotki), nawet jeśli są prawdziwe, jest zabronione, chyba że ujawnienie tych informacji może ochronić kogoś innego przed nadużyciami lub krzywdą. Oczywiście celowe wprowadzanie w błąd innych (geneivat da’at) poprzez „gładką mowę” lub uwodzicielski język jest naruszeniem żydowskich norm mowy i jest zabronione (jednak próba przekonania ludzi, którzy są informowani, że są przekonani do zakupu lub uwierzenia w coś nie jest uważana za wprowadzającą w błąd i jest dozwolona).

Co więc rabini mówią o naszej historii? Jeden z nich, Rabbenu Bahya Ibn Pakuda, mówi nam, że możemy czasem odejść od dosłownej prawdy, aby zachować pokój między ludźmi. Bracia Józefa, dręczeni poczuciem winy, czuli, że ich życie jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nasi mędrcy uważali ich postępowanie za uzasadnione, kierując się zasadą, że czasami prawda musi być podporządkowana ważniejszym wartościom.

Niektórzy mówią, że oznacza to, iż prawda, nieważne jak ważna, nie jest wartością absolutną i czasami musi ustąpić miejsca innym wartościom. Dwie wartości, które bywają od niej ważniejsze to pokój oraz życie. Uważam, że opinia ta błędnie utożsamia prawdę ‘samą w sobie’, rozumianą przez filozofów jako adekwatne, intelektualne przedstawienie rzeczywistości, ze zwykłym „mówieniem prawdy” ocenianym z punktu widzenia etyki. Mówienie prawdy jest czasami niewygodne, czasami niebezpieczne, ale czasami konieczne, nawet jeśli wiąże się z ofiarami i cierpieniami, konieczne, aby zacząć coś nowego, pożegnać się z czymś, czego już nie chcemy, lub przywrócić rzeczywistość na właściwe tory, czego życzę wszystkim w Nowym Roku 2021!

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA

RETRANSMISJA Chanuka 2020 w Beit Polska- Zapalenie 6 świeczki.

Chanuka 2020 w Beit Polska

RETRANSMISJA Chanuka 2020 w Beit Polska- Zapalenie 6 świeczki z dnia 15.12.2020.
Kolejny  z serii wykładów prowadzonych przez Miriam Klimovą, studentkę rabinacką Israeli Rabbinic Program at Hebrew Union College – Jewish Institute of Religion, Jerusalem, Israel.
Cedaka צדקה
PAYPAL paypal.me/BeitPolska Beit
Polska – Związek Postępowych Gmin Żydowskich nr konta: 47 1240 1040 1111 0010 3311 7066 Bank Pekao S.A. Tytuł: Darowizna na cele statutowe

Zrealizowano przy wsparciu Dutch Humanitarian Fund