Rabin Menachem Mirski – “Wybór tego, w co wierzyć. Refleksja nad paraszą Re’e.”

11 lat temu, na drugim roku studiów doktoranckich z filozofii, we wczesnej fazie pisania pracy doktorskiej (która dotyczyła teologicznych odpowiedzi judaizmu wobec Zagłady) postanowiłem poświęcić kilka miesięcy na studiowanie historii chrześcijańskiego i zachodniego antysemityzmu, a także kolejnych kilka miesięcy studiując rzeczywistość obozów koncentracyjnych oraz zagłady. Niemal codziennie czytałem książki Primo Leviego, Jeana Amery’ego, Elie Wiesel i innych pisarzy, którzy szczegółowo i gruntownie opisali najokropniejszy i najbardziej przerażający koszmar, jaki ludzkość kiedykolwiek widziała.


Nie było łatwo studiować te kwestie, po czym w weekendy pracować jako hazan i prowadzić modlitwy dla społeczności Beit Warszawa. Zaczynać szabat od refleksji nad tym, co robiłem w ciągu tygodnia – czytanie literatury o holokauście – a potem poprowadzić modlitwy W’ahawta et Adonai Elohecha lub MiChamocha? Czy też publicznie śpiewać jakąkkolwiek inna żydowską modlitwę, wciąż mając w pamięci obrazy palonych żywcem dzieci czy mężczyzn i kobiet zamęczanych na śmierć lub umierających z głodu? Jak możesz wykrzesać z siebie odpowiednią kawanę w tym kontekście? Do kogo w ogóle się można modlić w takiej sytuacji?


Co ciekawe, (bezosobowa) pomoc duchowa nadeszła wkrótce. Najpierw zapoznałem się bliżej z filozofią i teologią Mordechaja Kaplana, które wówczas głęboko do mnie przemawiały. Nawet jeśli Bóg jest tylko projekcją ludzkich ideałów oraz siłą porządkującą wszechświat, która pomaga nam je osiągnąć – to już coś znaczy. To wystarczy, by uwierzyć, że nasze żydowskie praktyki religijne mają sens i warto się w nie angażować. To wystarczy, by mieć kawanę. Mniej więcej w tym samym czasie spotkałem się z rabinem Allenem Mallerem, który pewnego razu podczas naszych Wielkich Świąt w Polsce powiedział: My, Żydzi, wierzymy w jednego Boga – co najwyżej. Korespondowało to z faktem, że około połowa żydowskich Izraelczyków deklarowała się wówczas jako agnostycy lub ateiści, o czym dowiedziałem się na jednym z seminariów w Jerozolimie, na którym byłem rok wcześniej. Mniej więcej w tym samym czasie, czytając Biblię hebrajską, natknąłem się na Księgę Powtórzonego Prawa 11:26-28, która jest wersetami naszej paraszy na ten tydzień:
Do tych wersetów stale powracałem przez wszystkie lata moich studiów doktoranckich. Było tak, ponieważ są one podstawą żydowskiej teodycei (teologicznej obrony Boga wobec zarzutu istnienia) i podstawą argumentu, że to ludzka wolna wola jest główną przyczyną zła na świecie. A ponieważ te wersety mówią o fundamentalnej odpowiedzialności człowieka za wszystko, co się wokół nas dzieje, zarówno to co dobre, jak i złe, doprowadziło mnie to do wniosku, że im więcej mocy i władzy nad światem my ludzie zdobywamy, tym większa odpowiedzialność spoczywa na naszych barkach, zamiast na boskich. Bóg, jak dobry rodzic, daje nam instrukcje, jak postępować i kontroluje nas tylko do czasu, gdy jako ludzkość staniemy się „dorośli”. Jeśli łamiemy owe boskie instrukcje, jesteśmy przeklęci, co – przekładając na język współczesny – oznacza, że najpierw nasza kultura, a potem nasze społeczeństwo, pogrąża się w stopniowym rozkładzie. Natomiast postępowanie zgodnie z boskimi instrukcjami z czasem wzmacnia nas i nasze całe społeczeństwa, czyni je bardziej sprawiedliwymi, a przez to mniej podatnymi na zło. Filozofia ta, moim zdaniem, jest jedną z odpowiedzi na Boskie milczenie w czasie Zagłady, zwłaszcza jeśli jest to rozumiane kolektywnie, a mianowicie że wszyscy – zarówno Żydzi, jak i nie-Żydzi – uczestniczymy w tym całym ludzko-boskim przedsięwzięciu podążania za Boskimi wskazówkami. Stąd już niedaleko do tego, co niegdyś Lubawiczer Rebe powiedział na temat Zagłady:


Tym, którzy twierdzą, że Holokaust dowodem na nieistnienie Boga lub Jego opatrzności, Rebe powiedział: Wprost przeciwnie — Holokaust zdecydowanie obalił jakąkolwiek możliwość wiary w systemy moralne stworzone przez ludzi. W przedwojennej Europie to naród niemiecki był uosobieniem kultury, postępu naukowego i filozoficznie ugruntowanej moralności. I ci sami ludzie dopuścili się najbardziej nikczemnych okrucieństw znanych w historii ludzkości! Holokaust nauczył nas, że moralna i cywilizowana egzystencja jest możliwa tylko dzięki wierze i akceptacji Boskiego autorytetu.


Nie chodzi mi tu jednak o sondowanie otchłani zła i horroru w ludzkim świecie, ani też o to, czyja odpowiedź na to jest właściwa, zwłaszcza że obiecałem odpocząć trochę od tej tematyki 🙂 Pozytywne w tym wszystkim jest to, że judaizm nie ma jednej teologii (ani np. wizji życia pozagrobowego), w którą wszyscy musimy wierzyć, i jest to dla nas wielkie błogosławieństwo. Aby wszystkie nasze praktyki religijne miały sens, wystarczy wierzyć, że istnieje jeden, idealny system sprawiedliwości dla wszystkich ludzi i istnieje mądrość, która pomaga nam ten system realizować; i to wszystko jest zawarte w Torze. Tym, co nas łączy, nie są nasze przekonania, ale nasze rytuały religijne. Mamy całe spektrum przekonań teologicznych, od agnostycyzmu do tradycyjnego teizmu, i potrzebujemy wszystkich tych odpowiedzi. Dlaczego? Aby każdy z nas mógł odnosić się do Wiecznego Źródła Życia na swój sposób, inaczej na różnych etapach swojego życia, w zależności od własnego życiowego doświadczenia i własnego rozumienia świata.


Szabat szalom!