Refleksja nad paraszą Acharej Mot

Oczyszczanie sfery porządku

 

Menachem Mirski

Istoty ludzkie pierwotnie zdominowały świat nie za sprawą swojej siły fizycznej, ale poprzez siłę swojego intelektu. Dominacja fizyczna przyszła o wiele później, wraz z początkiem współczesnej ery przemysłowej. W ciągu stuleci tego rozwoju uzyskiwaliśmy coraz to więcej kontroli nad środowiskiem naturalnym i nad innymi żywymi istotami. Dzięki zdolnościom naszego intelektu wygraliśmy walkę o przetrwanie z innymi stworzeniami. Wydaje się, że mamy naturalną skłonność do tego, żeby sprawować kontrolę nad światem albo przynajmniej nad naszym bliskim otoczeniem i czerpać z tego przyjemność. Osiągamy tę kontrolę przede wszystkim za sprawą naszego intelektu. Osiągając ją, znajdujemy spokój i stabilność, pozwala nam to też na rozwój naszych wewnętrznych przymiotów.

W przeznaczonej na ten tydzień porcji Tory czytamy o dość dziwnym rytuale ofiarnym. W dodatku do wszystkich rytuałów składania ofiar Bogu, które są szeroko opisywane w księdze Kapłańskiej, Mojżesz instruuje Aarona, żeby złożył kozła w ofierze tajemniczemu Azazelowi. Azazel to upadły anioł pojawiający się zarówno w hebrajskiej jak i muzułmańskiej mitologii. W okresie Drugiej Świątyni pojawia się jako upadły anioł odpowiedzialny za zapoznanie ludzi z zakazaną wiedzą. Jego postać pojawia się później w apokryfach, w Talmudzie i Zoharze, ale nie będziemy dzisiaj omawiać związanych z nim szczegółów. Powiem tylko, że obie te kwestie – zarówno sama ta postać jak i ów starodawny rytuał – stanowiły problem dla normatywnego żydowskiego monoteizmu, a problem ten możemy podsumować w jednym pytaniu: jaki cel miało w gruncie rzeczy składanie ofiar demonicznej istocie i próby jej udobruchania, jeśli jedynym władcą tego świata jest zazdrosny Bóg, który nie miał litości dla Izraelitów składających ofiary jakimkolwiek istotom albo bóstwom poza Nim?

Odpowiedź na to pytanie, jaką dzisiaj zaproponuję, jest następująca: oba rodzaje ofiar, czyli te składane Bogu i Azazelowi, były składane po to, żeby przywrócić boski porządek świata. Ten biblijny, boski porządek świata posiada swoje centrum oraz swoje peryferie. Centrum tego porządku był Miszkan (a później Świątynia), ale przede wszystkim Arka Przymierza. Im dalej odchodzimy od tego centrum boskiego porządku, tym więcej napotykamy sił chaosu i tym bardziej jesteśmy wystawieni na przypadkowe, nieprzewidywalne i – z definicji – złe wydarzenia.  Pustynia, na którą nakazano Aaronowi posłać kozła dla Azazela, jest miejscem, w którym rządzą siły chaosu. Tego miejsca należy albo unikać, albo trzeba je udobruchać bądź całkowicie podbić – kontrolować je i ostatecznie przemienić w miejsce porządku. Tutaj mamy do czynienia tylko z unikaniem oraz jakimś rodzajem symbolicznego ułagodzenia, ale przede wszystkim z unikaniem/separacją – wszystkie grzechy Izraela zostały umieszczone na głowie kozła:

I położy Aaron obie swoje ręce na głowie kozła żywego, i wyzna nad nim wszystkie przewinienia [Izraelitów] i wszystkie ich przestępstwa, którymi zgrzeszyli, i złoży je na głowę kozła, i wypędzi go przez wyznaczonego męża na pustynię. Tak poniesie na sobie ten kozioł wszystkie ich przewinienia do ziemi [niedostępnej]*; a tamten wypuści tego kozła na pustynię. (Wajikra/Kpł 16, 21-22)

Wszystkie grzechy, przewinienia i transgresje przynależą do sfery chaosu i w rzeczywistości są spowodowane siłami chaosu, w związku z czym jasne jest, że powinny zostać odesłane z powrotem do miejsca, z którego pierwotnie przyszły.  Czyniąc to, usuwamy te siły ze sfery boskiego porządku, oczyszczamy tę sferę i przywracamy jej całkowity porządek. Ta odnowiona separacja porządku i chaosu była konieczna, ponieważ to właśnie chaos – brak odpowiednich procedur – spowodował wypadek, w którym zostali zabici synowie Aarona, a o którym wspomina się w naszej poprzedniej porcji Tory.

Ten boski porządek istnieje wiecznie, a zatem również i dzisiaj. Rozciąga się on na wszystkie ontologiczne wymiary doświadczanego przez nas świata: na świat natury (opisywany przez fizykę, chemię i biologię), na sferę społeczną (sferę ludzkich interakcji) oraz sferę duchową. Sferę duchową można podzielić na sferę psychologiczną oraz na sferę „obiektywnego ducha”, obejmującą wszystkie formy wyrazu ludzkiego ducha: sztukę, literaturę, filozofię, religię etc. Nie musimy się zbytnio martwić o boski porządek w świecie natury: jest on czymś danym i stabilnym i przestrzega praw przyrody, które odkrywaliśmy na przestrzeni historii i które wciąż odkrywamy. Jedyną rzeczą, o którą możemy się martwić jeśli chodzi o boski porządek przyrody, jest nasz wpływ na tę sferę, wpływ, który może zdestabilizować naturalne procesy i może doprowadzić nas do negatywnych konsekwencji. Nie mamy możliwości zmienić praw natury, ale natura może nas „ukarać”, jeśli nasze z nią interakcje prowadzą do konfliktu. Przez naturę nie mam tutaj koniecznie na myśli planety Ziemi, tzn. klimatu. Może to równie dobrze dotyczyć sytuacji, w której destabilizujemy naturalne, biologiczne procesy w naszym organizmie, w wyniku czego możemy stać się bezpłodni.

Tym, o co musimy się najbardziej martwić, jest boski porządek w dwóch pozostałych sferach: w sferze społecznej oraz duchowej, gdyż to właśnie my jesteśmy bezpośrednio odpowiedzialni za utrzymanie tego porządku w tych sferach. Oznacza to, że musimy utrzymać rządy prawa, równowagi i harmonii wewnątrz tych sfer. Jako że w praktyce są one w istocie nierozłączne, żeby wieść dobre i zdrowe życie musimy utrzymywać wszystkie porządki tych sfer „w stanie spójności” – zintegrowane ze sobą. Nasz duchowy porządek i równowaga muszą zostać zintegrowane z porządkiem społeczeństwa, a oba z nich muszą zostać zintegrowane z porządkiem natury. Nie oznacza to, że musimy się zawsze poddawać dyktatowi przyrody albo społeczeństwa. Nie. Nasze zdolności duchowe  oraz koncepcje dotyczące porządku społecznego i regulacji społecznych mogą, a czasem powinny, podważać ustanowione porządki społeczeństwa i przyrody – w ten sposób dokonuje się postęp. Ale utrzymywanie niemądrej i długoterminowej niespójności pomiędzy porządkami którychkolwiek z tych sfer bez żadnego celu ani realnej perspektywy zmiany może być niszczycielskie dla ludzi i naszych społeczeństw.

Warto wspomnieć tutaj o koncepcji zbawienia zaproponowanej przez Mordechaja Kaplana. Dla Kaplana zbawienie posiada wymiar zarówno osobisty jak i społeczny, a oba te wymiary mają równie duże znaczenie i nie mogą w pełni istnieć bez siebie nawzajem. Zbawienie w wymiarze osobistym odpowiada wierze  w możliwość wykształcenia zintegrowanej osobowości. Posiadać zintegrowaną osobowość oznacza, że wszystkie nasze naturalne impulsy, żądze i pragnienia, pomiędzy którymi tak często zachodzi konflikt, zostają zharmonizowane. Jak mówi Kaplan, „nie wolno nigdy pozwolić na to, żeby doszło między nimi do impasu, do takiego wzajemnego zahamowania, które czyni życie pustym i pozbawionym sensu, bez zapału i smaku. Ani nie można im pozwolić na prowadzenie do rozproszenia, do stanu, w którym nasza osobowość jest tak bardzo rozdarta przez sprzeczne z sobą pragnienia, że człowiek, jakim jesteśmy w niektórych momentach albo w niektórych relacjach patrzy z pogardą i obrzydzeniem na człowieka, jakim jesteśmy w innych”. Tak długo, jak będzie to wyglądać właśnie w ten sposób, nie osiągnęliśmy jeszcze osobistego zbawienia. W biblijnych narracjach znajdziemy wiele opowieści, których bohaterowie doświadczają tego rodzaju wewnętrznych zmagań – zmagań, które często wpływają na ich ludzkie otoczenie.

Według koncepcji Kaplana zbawienie posiada również wymiar społeczny. Samolubne zbawienie jest czymś niemożliwym do osiągnięcia, gdyż żaden człowiek nie jest samowystarczalny w wymiarze psychologicznym. Do osobistego zbawienia nie może dojść dopóty, dopóki w porządku społecznym istnieje niesprawiedliwość; do zbawienia społecznego nie może dojść dopóty, dopóki  chciwość  i żądza władzy tłumią ludzkie pragnienie życia w ludzkiej społeczności, w której szanowane są wartości takie jak miłość, szacunek i współczucie. Bóg zajmuje tutaj szczególne miejsce: „Wierzyć w Boga oznacza zakładać, że przeznaczeniem człowieka jest wznieść się ponad brutalność i wyeliminować wszelkie formy przemocy i wyzysku z ludzkiego społeczeństwa”. Krótko mówiąc – jak pisze dalej Kaplan, „Bóg jest Siłą w kosmosie, która nadaje ludzkiemu życiu taki kierunek, dzięki któremu człowiek może odzwierciedlać obraz Boga. W tym sensie prawdą jest, że prawdziwe zbawienie jest w świecie, który nadejdzie, jako że nie zostało jeszcze osiągnięte”.

Izraelici, nasi starodawni przodkowie, postrzegali świat, podobnie jak wiele innych starodawnych ludów, przede wszystkim jako walkę pomiędzy dobrymi i złymi siłami na świecie. Z czasem, i to jest nasz żydowski, oryginalny wynalazek, koncepcja ta utraciła swoją symetrię i dwie potęgi, które rządzą światem, przestały mieć równy status ontologiczny – w tym momencie staliśmy się monoteistami. Ale wiele naszych starodawnych opowieści można postrzegać jako obiektywizację wewnętrznych, duchowych zjawisk. Historie o Azazelu czy Arce Przymierza mogą być rozumiane jako opowieści o wewnętrznej walce toczonej przez naszych przodków o ustanowienie nowego porządku świata, w którym sprawiedliwość, miłość, szacunek i pokój są najwyższymi wartościami. Ta walka jeszcze się nie skończyła; naszym dziedzictwem jest kontynuować walkę o te wartości aż do chwili, gdy osiągniemy świat, który nadejdzie.    

 

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA                                             Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

 

 

 

 

 

 

 

 

* Przekład za wersją angielską (przyp. tłum.).