Paraszat Ki Tisa

Paraszat Ki Tisa

(Szemot 30:11 – 34:35)

Miriam Klimova,

studentka rabinacka w Hebrew Union College w Jerozolimie
oraz rabinka kongregacji „Szirat ha-Jam” w Haifie.

 

Mówi się, że to, o czym myślimy, ma tendencję do urzeczywistniania się. Ale czyż człowiek może kontrolować swoje myśli?

Tajemnicza więź Moszego z niewidzialnym Bogiem musiała być źródłem nieustannych dyskusji i wątpliwości wśród ludu. Na początku paraszy Ki Tisa Mosze jest sam na szczycie góry Synaj, gdzie otrzymuje od Boga szczegółowe instrukcje dotyczące budowy i funkcjonowania Przybytku. Tymczasem naród został sam, pozbawiony swojego przywódcy. Niekontrolowane myśli wypełniają ich głowy i zasiewają w nich ziarno strachu. Przedłużająca się nieobecność Moszego wywołuje głęboki niepokój – zniknął! Powiedział, że idzie na górę do Boga, podczas gdy zmęczeni pustynią Izraelici potrzebują, aby Bóg był na dole obok nich. Dlaczego on tak długo siedzi na tej górze? Czy Bóg, który w ciągu nocy wysuszył wodę i przeprowadził Izraelitów przez morze, potrzebuje czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aby wyrzeźbić 10 przykazań na dwóch tablicach?! Trzeba działać, wziąć sprawy w swoje ręce! Ale jak? Może zrobić sobie bożka, a wtedy moc Boża wejdzie w niego i wskaże im właściwą drogę?  Mosze wciąż nie wraca, więc kolejne przygnębiające myśli, że ten jego Bóg zniknął razem z nim, zaczynają powoli doprowadzać ich do szaleństwa.

Męczy nas pytanie o moralność ludu, jak mogli tak szybko powrócić do bałwochwalstwa?! Ale czy tak naprawdę w cielcu widzieli zamianę Boga? Mosze był widzialną więzią z niewidzialnym Bogiem. Izraelici nie myśleli, że Bóg może być stworzony ze złota ich ozdób. Jest to błędne zrozumienie starożytnych wierzeń. Cielec był ich nowym łącznikiem z Bogiem i miał zastąpić nie Boga, a „tego człowieka Moszego”.

Aaron nie miał nic przeciwko. Jest przekonany, że ludzie nie uwierzą w Boga, którego nie można zobaczyć. Podczas gdy Mosze żąda bezwarunkowego podporządkowania się wszechmocnemu, niewidzialnemu bóstwu, Aaron chce wyrazić ideę Boga w sposób zrozumiały. Możemy założyć, że nie było to bałwochwalstwo w ścisłym znaczeniu tego słowa. Czysta idea boskości jest wielkim wyzwaniem dla człowieka współczesnego, co już mówić o czasach starożytnych.

Dlaczego właśnie cielec? Dopiero co zostali uratowani z niewoli egipskiej. Tam urodziło się niejedno pokolenie i oczywiście wychowywali się pod wpływem otaczającej kultury. Faktycznie dwa główne przypadki bałwochwalstwa w Tanachu są bezpośrednio związane ze starożytnym Egiptem. Jeden – opisany w paraszy Ki Tisa, a drugi został zapoczątkowany przez Jeroboama po tym, jak z powodzeniem przejął kontrolę nad rozdrobnionym królestwem izraelskim (1 Krl 12). Dwie historie mają kilka wspólnych cech. Po pierwsze w obu przypadkach obiekty kultu miały kształt cieląt lub krów, i po drugie –  wydarzenia miały miejsce w trudnym okresie przejściowym, gdy naród potrzebował poczucia bezpieczeństwa i jedności. Związek z Egiptem nie jest przypadkowy. Starożytni Egipcjanie czcili kilka bóstw, które wykorzystywały wizerunki byków i krów. Rozpowszechniony był kult niebiańskiej krowy – bogini Hathor, która czasami przedstawiana była pod postacią krowy, później jako kobieta z głową krowy i dyskiem słonecznym pomiędzy rogami. Krowa była postrzegana jako życiodajna; podtrzymywała życie poprzez swoje mleko, mówiło się nawet o niektórych faraonach, że byli karmieni przez Hathor.

Hathor jako krowa karmiąca Hatszepsut, kobietę-faraona, w świątyni
 Hatszepsut w Deir el-Bahari, XV w. p.n.e.

Krowa-bogini wzmacniała, podtrzymywała i nadawała boskość królewskim rządom. Jeroboam, chcąc jeszcze bardziej zjednoczyć swój lud, prawdopodobnie sięgnął do „popkultury”. Podobnie Izraelici będąc bez przywódcy, na wrogim terytorium, z bezbronnymi rodzinami, w czasie potrzeby zwrócili się do znajomego kultu, aby uratować się z trudnej sytuacji.

Czy można było uniknąć incydentu, który pozostawił tak głęboki ślad w pamięci Izraela? Czy byli w stanie zwalczyć lęk, który niejednokrotnie zatruwał im życie? Czy mogli zapanować nad swoimi myślami?

Podobne pytanie pojawia się w opowiadaniu „Sipur chasidi”. Opisuje jak pewien chasyd przyszedł kiedyś do Dow Bera z Międzyrzecza zwanego Wielkim Magidem[1] z pytaniem i zwątpieniem, czy wolność wyboru odnosi się również do naszych myśli – „Tora zabrania nam myśleć o złych myślach. Ale co można zrobić, gdy złe myśli przychodzą do głowy? Czy człowiek może kontrolować swoje myśli?!”. Zamiast odpowiedzi Magid wysłał go do dalekiego Żytomierza do jednego ze swoich uczniów, rabina Zeewa. W środku zimy, po tygodniach drogi chasyd zapukał do drzwi, ale nie otrzymał odpowiedzi. Nie mając dokąd pójść, pukał do drzwi, podczas gdy sam rabin, zaledwie kilka kroków dalej, czytał przy ciepłym palenisku… W końcu rabin Zeew podniósł się z krzesła, otworzył drzwi i przyjął chasydów z charakterystyczną dla siebie serdecznością i gościnnością. Po odzyskaniu sił chasyd odważył się zadać swoje pytanie. A rabin Zeew uśmiechnął się i powiedział: „Odpowiedziałem już na twoje pytanie”. Swoim zachowaniem rabin pragnął pokazać, że jestem panem w swoim domu: „Kogo chcę, tego wpuszczam, a kogo nie chcę, tego zostawiam na zewnątrz”.

Morał tej opowieści jest taki, że każdy człowiek jest panem swoich myśli i tylko on może decydować, kto wchodzi, a kto nie. Jeśli w naszej głowie będzie panował chaos, nie będziemy w stanie urzeczywistniać naszych pragnień, strach ciężkim kamieniem będzie ciągnął nas w dół, zły nastrój nie pozwoli cieszyć się promieniami słońca na twarzy.

Ostatnie kilka lat były dla nas wszystkich trudnym doświadczeniem – choroba, decyzje o szczepieniach, strach o bliskich, praca zdalna lub w ogóle utrata pracy, ponadto konflikty wojenne. I chociaż w naszym życiu też nie ma Moszego, nie poddamy się. A naszym przodkom Izraelitom na Synaju podziękujemy za możliwość uczenia się na ich błędach.

Niech będzie taka wola… abyśmy nauczyli się kierować swoimi myślami i działaniami, aby każdy z nas samodzielnie decydował, kogo wpuszczać do swojego domu-umysłu. Przecież pozytywne myślenie, optymizm czy poczucie szczęścia wymaga świadomej umiejętności!

Szabat Szalom!

Miriam Klimova,
Rabbinic student at HUC in Jerusalem, 
A Rabbi at the Shirat ha-Yam congregation in Haifa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[1] Dow Ber (18 wiek) był uczniem Baal Szem Towa, a po jego śmierci został jego następcą jako przywódca chasydów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *