Beszalach

Zniewalająca potęga nawyku i komfortu

Refleksja nad paraszą Beszalach

Menachem Mirski

Tyrania nigdy nie poddaje się sama z siebie. Z bardzo nielicznymi wyjątkami nigdy w historii nie ustąpiła, zanim nie została całkowicie pokonana. I zwykle nie ma grzecznych, pokojowych, demokratycznych metod, aby odsunąć tyrana od władzy. Trzeba to zrobić przy pomocy radykalnych środków.

Taka jest właśnie jedna z lekcji, jaką można wynieść z czytanej w tym tygodniu porcji Tory. Faraon nie porzucił swojego marzenia o przetrzymywaniu Izraelitów w niewoli aż do chwili, gdy został ostatecznie pokonany i jego wojska zatonęły w morzu. Izraelici, którzy uciekli z niewoli, zyskali wolność i swobodę fizyczną. Ale wciąż nieśli z sobą swoją niewolniczą mentalność. Dopóki wszystko szło wyraźnie po ich myśli, dopóki wszystko przebiegało gładko, byli szczęśliwi i zadowoleni. Kiedy Egipcjanie ponieśli ostateczną klęskę i utonęli w morzu, Izraelici dołączyli do Mojżesza w przeradosnej i ekstatycznej pieśni wysławiania i dziękczynienia Bogu:

I widział Israel moc wielką, którą okazał Wiekuisty nad Micrejczykami, i obawiał się lud Wiekuistego, i uwierzyli w Wiekuistego i w Mojżesza, sługę Jego.  Wtedy zaśpiewał Mojżesz i [dzieci] Izraela pieśń tę Wiekuistemu, a rzekli w tych słowach:

„Zaśpiewam Wiekuistemu, bo wzniósł się wielce; rumaka i jeźdźca jego wtrącił w morze! (…)    (Wj 14, 31-15, 1)

Ale w pierwszym momencie, kiedy napotkali problemy i wyzwania, i kiedy nagle sytuacja zrobiła się trudna – natychmiast byli gotowi wyrzec się swoich swobód i powrócić do egipskiej niewoli. Wygodnie zapomnieli o tym, jak Egipt ich nękał i dręczył:

„I rzekli do nich [do Mojżesza i Aarona] [dzieci] Israela: „Gdybyśmy też pomarli byli z ręki Wiekuistego w ziemi Micraim, gdyśmy bywało siadali przy garnku mięsa, gdyśmy jadali chleb do syta! Boście wszak wywiedli nas na tę puszczę, aby zamorzyć cały ten tłum głodem!”
(Wj 16:3)

Natychmiast zapomnieli o nieskończonej dobroci Wiekuistego, który wybawił ich w przecudowny sposób… W swojej słabości potrafili myśleć prawie wyłącznie o tym, co jest tu i teraz; byli w stanie myśleć o przeszłości i przyszłości tylko w bardzo wybiórczy sposób. Wydaje się, że kierowali się taką oto prostą logiką: „Nie mamy jedzenia. Gdzie mieliśmy jedzenie? W Egipcie. A więc wróćmy do Egiptu”.

Niewolniczą mentalność można opisać następująco: jestem (permanentnie) bezsilny i zwracam się do kogokolwiek kto akurat w danej chwili ma władzę. Tego rodzaju mentalność to też brak wiary, brak szacunku do samego siebie i krótkowzroczność, ale sednem niewolniczej mentalności jest właśnie słabość, każdego rodzaju słabość – fizyczna, emocjonalna, psychologiczna, intelektualna i duchowa.  Ludzie mogą być niewolnikami w każdej z tych sfer, rozpatrywanych oddzielnie. Możemy być zniewoleni w wymiarze fizycznym przez ludzi albo przez obezwładniające nas warunki. Wtedy musimy znaleźć siłę (niekoniecznie fizyczną), aby przezwyciężyć zniewalające nas siły. Możemy być zniewoleni emocjonalnie, będąc jednocześnie w pełni wolni w innych sferach jednak, aby żyć pełnią życia musimy być również w stanie wyzwolić się z jarzma tej niewoli emocjonalnej. Możemy być też zniewoleni intelektualnie albo duchowo; w takim przypadku nasze „niższe” wolności nie mają zbytniego znaczenia. Wolność fizyczna jest ważna, ale nie wystarczy, aby uczynić nas w pełni wolnymi ludźmi; nie jest tak samo ważna, co niezależność intelektualna i wolność duchowa. Wolność fizyczna nie ma znaczenia ani celu, jeśli nie będzie nią kierować wolny intelekt i niezależny duch, które są źródłem tożsamości, spójności psychologicznej, sensu i poczucia celu. Tylko wtedy możemy cieszyć się wszystkimi naszymi wolnościami i dążyć do szczęśliwości. A zatem intelektualne i duchowe wolności są w istocie źródłem wszystkich „niższych” wolności – psychologicznej, emocjonalnej i fizycznej. Właśnie dlatego Izraelici potrzebowali Mojżesza i jego przewodnictwa – tylko wolny człowiek, wychowywany pośród wolnych ludzi, bez mentalności niewolniczej i syndromu ofiary mógł ich uwolnić.

 

Aby uniknąć intelektualnego albo duchowego zniewolenia, musimy być gotowi nieustannie poddawać ponownej ocenie nasze poglądy i pomysły, tak abyśmy nie zostali ich niewolnikami. Czasem trzymamy się różnych teorii i pomysłów nawet jeśli wiemy, że już się (w naszym przypadku) nie sprawdzają. Co więcej, tak samo jak Izraelici nieustannie zapominali o prawdziwych, ponurych realiach Egiptu, tak samo i my mamy skłonność do zaniżania albo umniejszania różnych form zła, którym byliśmy niegdyś poddawani. Jestem przekonany, że wiele osób w Polsce słyszało stwierdzenie „życie w bloku komunistycznym nie było takie złe, czyż nie?”. To zjawisko jest efektem naszej wrodzonej, psychologicznej skłonności do idealizowania naszej przeszłości, co bywa zwykle pomocnym mechanizmem adaptacyjnym, chociaż, jak się okazuje, skutki tego mechanizmu nie zawsze są pozytywne.

A zatem, aby być w pełni wolni, musimy być gotowi przeciwstawiać się samym sobie – przeciwstawiać się naszym uczuciom, naszym poglądom, a nawet być gotowi podważyć cały nasz system przekonań. Wszystko to jest konieczne, aby móc oddzielić (informacyjne) ziarno od plew i starać się prowadzić przepełnione sensem intelektualnym i spójne życie w czasach szerzącego się wprowadzania w błąd i powszechnej dezorientacji.

Szabat szalom!

Menachem Mirski- student rabinacki w Ziegler School of Rabbinic Studies, American Jewish University, Los Angeles, USA.
Menachem Mirski is a Polish born philosopher, musician, scholar and international speaker. He earned his Ph.D. in Philosophy and is currently studying to become a Rabbi at the Ziegler School of Rabbinic Studies. His current area of interests focus on freedom of expression and thought as well as the laws of logic as it pertains to the discourse of ideology and social and political issues. Dr. Mirski has been a leader in Polish klezmer music scene for well over a decade and his LA based band is called Waking Jericho.

Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka

בְּשַׁלַּח

בְּשַׁלַּח

Beszalach

Beszalach, w tłumaczeniu z języka hebrajskiego oznacza „gdy uwolnił”. Co oznacza wolność? Czy oznacza ona wyłącznie dowolność wyboru? Emanuel Levinas (w eseju Trudna Wolność) odpowiada, że takie pojmowanie wolności, jako pełnej swobody wyboru nie jest zwykłym zuchwalstwem. Taka wolność to według niego wolność człowieka, który „nie zaznał jeszcze odczucia solidarności ludzkiej i który myśli (jak wielu współczesnych), że każdy istnieje dla siebie i że wszystko jest dozwolone.”. Kluczowe jest tu słowo „jeszcze”, które wskazuje, że tak pojmowana wolność to forma prymitywna, podstawowa, to początek drogi, którą każdy zaczyna sam, na początku każdej drogi jest zawsze „ja”, ego.

Ta droga potoczyć się może różnie, o czym przekonaliśmy się wszyscy w zeszłą niedzielę. Człowiek, który dopiero co opuścił więzienie dokonał publicznie mordu politycznego na Prezydencie Gdańska. Paweł Adamowicz, zamordowany, i jego morderca – byli na scenie równi w swojej wolności, ale jakże różni w tym co z tą wolnością zrobili. Paweł Adamowicz był niewątpliwie osobą, która nie tylko zaznała solidarności, ale swoim wsparciem dla innych także tą solidarność okazywała. Widział drugiego człowieka, jego potrzeby, jego ludzkość, sens współpracy i wzajemnego wsparcia. Jako Żydzi powinniśmy na zawsze zapamiętać wsparcie, które Adamowicz okazał gdańskiej społeczności żydowskiej po ataku na Synagogę. Z kolei dopiero co wyzwolony morderca uczepił się swojego ego tak mocno, że ten moralny wektor zawrócił go bardzo szybko w kierunku niewoli. Na początku jego drogi wolności.

Dzisiejsza parasza zaczyna się także na początku tej drogi, opowiada następnie o zakrętach, wybojach i przeszkodach, które na niej napotkamy. Moment, w którym B-g uwolnił Izrael z niewoli egipskiej w sposób oczywisty jest momentem przełomowym dla Tory, judaizmu, może być interpretowany jako początek Izraela jako narodu. Izrael nie jest jeszcze związany przymierzem Tory, przez co w tym momencie jest narodem podobnym do wszystkich narodów, które uzyskały w swojej historii możliwość samostanowienia. W porządku rzeczy stworzonych przez B-ga wielkim szczęściem jest znaleźć się w tej sytuacji. Jako Polacy, pamiętając czasy zaborów i komunizmu powinniśmy to doskonale rozumieć. Izrael z powodu tego szczęścia śpiewa w parszy Baszalach Szirat HaJam (הים שירת), pieśń morza. Kiedy Izrael przechodzi dzięki Wiekuistemu Morze Czerwone, B-g zatapia jego prześladowców, wojska Faraona, dyktatora myślącego o sobie jak o bogu.

Drogę Izraela przez Morze Czerwone symbolizuje flaga dzisiejszego państwa Izrael. To droga do wolności, niełatwa, już na jej początku Izrael napotkał przeciwności i wielu ludzi zawróciło ku własnej zgubie. Najpierw zmierzyli się z brakiem wody w Mara, z pomocą przyszedł Najwyższy uzdatniając wodę i stając się odtąd lekrzem Izraela. Co ciekawe, tą samą drogą idzie dzisiejsze państwo Izrael, odzyskując 80% zasobów wody, które zużywa. Również w Polsce jako wolni ludzie powinniśmy się najpierw troszczyć o czystość naszego środowiska, nie tylko wody, ale także powietrza.

Z Mara Mojżesz poprowadził Izrael do Elim, oazy gdzie było dwanaście źródeł wody dla dwunastu plemion Izraela i rosło siedemdziesiąt palm, tak jak siedemdziesiąt sprawiedliwych narodów ma zostać uzdrowione razem z Izraelem w olam haba (przyszłym świecie).

Miesiąc po wyjściu z Egiptu Adonai wyprowadził Izrael na pustynię, gdzie skończyła się im maca wyniesiona z Egiptu, a ludzie znowu zaczęli narzekać. Odwołując się znowu do naszej rzeczywistości przypomnę, że w Polsce po obaleniu komunizmu także ludzie szybko poczuli sentyment do czasów wygodnej, przewidywalnej, stabilnej niewoli. Wiekuisty znów ratował Izrael dając mannę każdego dnia rano, oprócz Szabatu, tak by Izrael nie musiał siódmego dnia pracować. Midrasz mówi, że Datan i Abiram pomimo to postarali się przekonać ludzi, że Mojżesz kłamie i postanowili rano w Szabat rozsypać na ziemi zebraną wcześniej mane. Manę zjadły jednak natychmiast ptaki. Przypomina to naszą rzeczywistość, w której oczernia się postaci jak Lech Wałęsa, Adam Michnik, Tadeusz Mazowiecki, osoby które dały ludziom wolność. Ludzie tęskniący za czerwoną niewolą robią to dostarczając fałszywe, często sfabrykowane „dowody”. Bo jak mówi inny midrasz – mana nie miała smaku – dla sprawiedliwych miała smak niebiański, dla niewierzących miała smak nijaki. Widzimy rzeczy takimi jakimi jesteśmy my i tak też widzimy wolność – dla jednych jest piękna, jest szczęściem, dla innych jest zupełnie obojętna.

W dalszej drodze Izrael dociera do Massa i Meriba, czyli miejsca próby i sporu. Niedowiarkowie, ludzie tęskniący za Egiptem planują tu już nawet zamach na Mojżesza, znowu przypomina nam to o tragedii, która spotkała Pawła Adamowicza, który także był nienawidzonym liderem wolności. Wiekuisty ponownie wybawia Izrael każąc Mojżeszowi uderzyć laską w skałę, po czym wypływa z niej woda. W ten sposób Mojżesz ratuje swoje życie przed wrogami z własnej krwi. W tym samym miejscu jednak, w Refidim, Izrael zostaje napadnięty przez Amaleka i jego koczownicze plemie ludzi także wolnych, ale podążających w swojej wolności za własnymi egoizmami grabiąc, gwałcąc i mordując.

W tym miejscu w rolę dowódcy armii Izraela wchodzi Jozue, Jehoszua. Walkę wspiera ze wzgórza Mojżesz, kiedy trzyma ręce uniesione ku niebu Izrael wygrywa, gdy ręcę mu opadają ze zmęczenia przewagę zaczyna zdobywać Amalek, podtrzymują go więc Aharon i Chur. W pozycji wolności, gdy pokonamy własną słabość, własne namiętności, własny egoizm w końcu spotykamy nasze przeznaczenie – zmierzymy się ze złem, ludźmi pchającymi innych w nieszczęście, w niewolę. Scena bitwy pod Refidim pokazuje, że musimy te walkę podjąć i że dla zwycięstwa konieczna jest współpraca elementu siły fizycznej armii Jozuego i elementu siły moralnej, intelektualnej wyrażanej w paraszy przez Mojżesza. Niezbędna jest solidarność.

Traktat Sota (42b) mówi, że Filistyni przyszli kilkanaście pokoleń później na bitwe z Izraelem. Przyprowadzili męża zwanego Goliatem. Rabbi Johanan zadał pytanie o znaczenie tego imienia, okazuje się, że oznacza ono „stanąć z otwartą twarzą”, co oznaczać może albo brak hełmu albo bezczelność zachowania. Czy bezczelność ludzi nienawiści, którzy cieszyli się z zamachu na Adamowicza czy próbowali zmienić znaczenie tego zdarzenia jest dziś znowu potężnym orężem wrogów wolności? Czy zdołamy jak Dawid pokonać to oręże sprytem, jak Jozue siłą fizyczną i jak Mojżesz siłą moralną?

Rabi Lewi Icchak z Berdyczowa opowiada nam kto to jest Cadyk, Sprawiedliwy, wskazując, że to ten, który cały czas modli się do B-ga, prosząc o dobroć. Kiedy sprawiedliwy sprowadza dobro dzięki słowom modlitwy i swojemu oddaniu, staje się jakby sam sprawcą tego zwycięstwa, tak jak Dawid, Jozue i Mojżesz – wykonawcą woli HaSzem.

Są wśród nas ludzie religijni i mniej religijni. Nie ma to jednak znaczenia wobec wagi przykazania walki z Amalekiem, ze złem, które odczuć może każdy. Jak pisze Levinas „Aby móc zasłużyć na mesjańską erę, należy przyjąć, że etyka ma sens nawet bez obietnic Mesjasza.” (Etyka i Nieskończony). Dla zachowania wolności każde pokolenie musi podjąć walkę o jej utrzymanie i znaleźć kręgosłup moralny, który mu to umożliwi. Jest to przykazanie każdorazowej teraźniejszości. Również haftara do paraszy, szczególnie podkreśla wagę walki i pracy w teraźniejszości. Nie tylko w oczekiwaniu na Mesjasza i przyszłego świata, a w imie zwycięstwa wolności tu i teraz. Haftara osadzona jest w czasie sędziowania Debory, która była nazywana prorokinią, mimo, że nie prorokowała o przyszłości. Według rabinów bowiem, ten kto angażuje się na rzecz poprawiania błędów teraźniejszości, niesprawiedliwości dziejącej się aktualnie, w efekcie nadaje ton przyszłości.

W dobie konsumpcjonizmu otaczają nas ludzie skoncentrowani na swoich potrzebach, ambicjach na swoim ja. Czy droga, którą prowadzą nas stronnictwa egoistów może nas doprowadzić gdziekolwiek indziej niż do niewoli? Incele zapatrzeni w męskie instynkty. Feministki zamknięte w kobiecych grupach przed światem. Ludzie sukcesu okresu transformacji zakochani w sobie i własnym sukcesie i ludzie, którzy nie sprostali transformacji, własnej wolności, kapitalizmowi. Wszyscy nienawidzą innych i winią innych za własne niepowodzenia, własne decyzje podjęte w własnej wolności, tak jak na pustyni ludzie słabej wiary nienawidzili Mojżesza, mimo, że sami zdecydowali pójść za nim. Walcząc z Amalekiem w naszym pokoleniu musimy nie tylko stać razem. Każdy musi zrobić krok w przeciwnym kierunku niż wyznacza mu jego prywatny egoizm czy egoizm grupy, bańki społeczno-informacyjnej, w której jest mu wygodnie. Stojąc razem, umocnieni moralnie i siłą grupy odeprzemy w naszym pokoleniu Amaleka, niezależnie czy zjawi się z kłamstwem, oszczerstwem czy z nożem.

Maks Wudecki

Chaos i nienawiść – nasz zewnętrzny i wewnętrzny wróg

Chaos i nienawiść – nasz zewnętrzny i wewnętrzny wróg.

Refleksja nad paraszą Beszalach.

Menachem Mirski

Porcja Tory na ten tydzień zawiera historie znane i szeroko rozpowszechnione w całej kulturze Zachodu. Opowiada nam o faraonie ścigającym Izraelitów, chcącym zmusić ich do powrotu do Egiptu; o rozdzieleniu Morza Trzcin (powszechnie uznawanego za Morze Czerwone). Izraelici doświadczają też pierwszego głodu oraz pragnienia na pustyni; Mojżesz, z pomocą swojej laski wydobywa wodę ze skały, jest też mowa o mannie spadającej z nieba, i tak dalej.

Ale dzisiaj skupimy się na historii opowiedzianej w ostatnich wersetach naszej porcji Tory. Opowiadają nam one historię Amaleka, który brutalnie zaatakował nasz lud w Refidim, lecz na szczęście został pokonany dzięki modlitwom Mojżesza i armii Jozuego. To jest jednak dopiero początek historii Amaleka i Amalekitów, i jest już o tym wzmianka w ostatnich wersetach naszej paraszy:

I rzekł Wiekuisty do Mojżesza: „Wpisz tę pamięć w księgę i włóż to w uszy Jehoszuy, iż z pewnością wygładzę pamięć o Amaleku spod nieba. I zbudował Mojżesz ołtarz i nazwał go: „Bóg chorągwią moją”. I rzekł: „Bowiem ręka wzniesiona nad tron Jah; wojna przeciw Wiekuistemu w Amaleku z pokolenia na pokolenie”. (Szemot/Exodus 17:14-16, tłum. z hebr. Menachem Mirski)

W Torze, podobnie jak w całej Biblii, Amalekici zajmują „wyjątkową” pozycję: są pośród wrogów Izraela, ale tylko ich wrogość będzie trwać wiecznie. Jest tak na mocy boskiego dekretu i zarazem tylko całkowite wyeliminowanie Amalekitów zaspokoiłoby gniew Boży. Konieczność ich całkowitego zniknięcia z powierzchni ziemi jest mocno podkreślona w Torze: aż trzy z 613 przykazań wymienianych przez Majmonidesa dotyczą Amaleka:

598 Deut. 25:17 – Pamiętaj co uczynił ci Amalek

599 Deut. 25:19 – Zgładź potomków Amaleka

600 Deut. 25:19 – Nie zapomnij o okrucieństwach Amaleka i jego zasadzce w naszej drodze z Egiptu na pustynię.

Co tak naprawdę uczynili Amalek i Amalekici Izraelitom? Rabini twierdzą, że Tora użyła tutaj dość eufemistycznego języka, aby to opisać. Talmud i Midrasz zawierają wiele szczegółów, na przykład, że Amalekici zgwałcili, wykastrowali i zamordowali żydowskich mężczyzn (Midrash Tanchuma 10, Rashi o Powtórzonego Prawa 25:17). To, delikatnie mówiąc, nie jest godny sposób w jaki można było potraktować ludzi, którzy właśnie przeżyli setki lat niewoli i błąkali się po wielkiej pustyni.

Jest jeszcze jedno pytanie. Księga Wyjścia 17:14 mówi, że sam Bóg wymaże pamięć o Amaleku, podczas gdy Księga Powtórzonego Prawa 25:19 stwierdza, że (to ty, Izraelu) wymażesz pamięć o Amaleku spod nieba, oraz że masz o tym nie zapomnieć. Czy jest to sprzeczność? Nie jest i wyjaśnię to poniżej.

W istocie, Izraelici wielokrotnie nie wypełnili tych przykazań, poczynając od króla Szaula, który na jeden dzień oszczędził życie króla Agaga, mimo, iż Wiekuisty nakazał mu natychmiast eksterminować wszystkich Amalekitów:

Idź więc teraz i pobij Amaleka, i wytęp jako obłożonego klątwą jego i wszystko, co do niego należy; nie lituj się nad nim, ale wytrać mężczyznę i kobietę, dziecię i niemowlę, wołu i owcę, wielbłąda i osła. (I Księga Samuela 15:3)

Szaul „naprawił swój błąd”, ale podczas tej jednej nocy, Amalek, o czym mówi nam Midrasz, począł syna i to sprawiło, że Amalekici przetrwali. W wyniku tego mamy, wieki później, Hamana Agagitę, który, wedle historii z Księgi Estery, zapragnął wymordować wszystkich Żydów. Potem mamy króla Sennacheryba, który,  zgodnie z Księgą Izajasza, zatarł granice między narodów, splądrował ich skarby i strącił ich władców z tronów. (Iz 10:13). Co było tego wynikiem? Zgodnie z tradycyjną, rabiniczną interpretacją, Amalekici rozprzestrzenili się pośród wszystkich narodów; to nazywane jest czasem „transmigracją Amaleka”.

Istnieją mnogość interpretacji tego zagadnienia np. pytania o to, kim są współcześni Amalekici, jak ich rozpoznać i tak dalej. Zostawimy to jednak na boku. W niniejszej draszy zaproponuję następującą odpowiedź: Amalek reprezentuje chaos; my i nasza tradycja – porządek i rządy prawa. Amalek reprezentuje wojnę i nienawiść, podczas gdy my i nasza tradycja – pokój i miłość. Amalek jest wrogiem każdego przyzwoitego i wrażliwego człowieka. A ponieważ istniej debata, czy jest on rzeczywistym, spersonifikowanym wrogiem, czy też może naszym własnym „wrogiem wewnętrznym”, w postaci naszych wszystkich, wewnętrznych negatywności, zasugeruję: I jednym, i drugim.

W rzeczywistości, aby walczyć (i wygrać) z nienawiścią i chaosem, musimy najpierw pokonać je w sobie. Tylko wówczas będziemy mieli dość siły, by walczyć z nimi w świecie „zewnętrznym”, posiadając niezbędną tutaj zdolność wyjścia z kontekstu nienawiści i stawienia jej czoła „z wyprostowanymi ramionami”. Nie oznacza to też po prostu, iż należy „zło dobrem zwyciężać”, nie, sprawa nie jest taka prosta. Wszystko zależy od wzajemnej równowagi sił w momencie gdy bezpośrednio stykamy się ze złem. Jesteśmy w stanie skutecznie zło dobrem zwyciężać tylko wtedy, gdy istnieje pokaźna przewaga siły po naszej stronie. Jeśli siły zła mają znaczącą nad nami przewagę, jedyna rzeczą, która nam tak naprawdę zostaje, jest ucieczka.  W przeciwnym razie staniemy się ofiarami, a to nie jest scenariusz, na który chcielibyśmy się zgodzić, przynajmniej większość z nas. Dlatego musimy się upewnić, że jest w nas wystarczająco mocy. Jeśli nam jej brakuje, musimy ją pozyskać ze wszystkich możliwych źródeł. Jednym z głównych źródeł mocy jest jedność, dlatego też wszelka, skuteczna walka ze złem wymaga jedności.

Walka ze współczesnymi Amalekitami, to jest ze wszystkimi ciemnymi mocami, w nas samych i w otaczającym nas świecie jest w istocie przedsięwzięciem bosko-ludzkim. Właśnie z tego powodu, jak sądzę, Tora wspomina o tym dwukrotnie i odmiennie: raz o Bogu, który wymazuje jego imię i o naszym obowiązku dokonania tego. Mocno wierzę, że dzięki boskiej pomocy wszyscy jesteśmy w stanie wygrać z Amalekiem, i w nas samych, i w świecie zewnętrznym. I to jest nasz główny cel, najważniejszy cel naszych czasów – przezwyciężenie nienawiści i sił chaosu.

 

Szabat szalom, 

Menachem Mirski